| Biuro Wywiadu
Wydział Skanu wraz z kierownikami Wydziału Lekkiego i Zbrojnego w wielkim skupieniu siedzieli wokół Lawa, który na bieżąco tworzył plan operacji. Tym razem aż trzy Wydziały miały być to zaangażowane, chociaż nie z pełnymi składami.
Po tym, jak Ruben i Frank przywieźli informacje z terenu, przyszedł czas, by przemyśleć ich posunięcie w sprawie odzyskania kontenera. Sprawa znacznie się skomplikowała, kiedy w grę wszedł posterunek ADVENT-u i strzeżony most. - Może by tak w nocy podpłynąć tą krypą i zawinąć kontener? - rzucił od niechcenia George Bitterstone, kiedy zapadła chwilowa cisza. - Myślisz, że te gnojki nie operują termowizją? Jak dla mnie kiepski plan. W nocy będziemy nawet bardziej widoczni - odparł rzeczowo „Amadeo”, siedzący po prawicy Lawa. - A ja wam mówię, nie ma co się cackać. Pakujemy kontener na ciężarówkę i jazda. Przecież ten posterunek nie stoi tam po to, by strzec jakiś śmieci w mule. Ich reakcja nie będzie natychmiastowa, da nam to trochę przewagi - wtrącił Ruben, bawiący się cygarem. - Głupiś. Widziałeś drony ADVENT-u w akcji? W kilkanaście sekund przyleci jeden, żeby nas przeskanować, a nie minie chwila dłużej, kiedy zlecą się następne i zrobią nam z dupy jesień średniowiecza - zaoponował Hodowski. - Sugeruję dywersję na moście. To powinno odwrócić ich uwagę - rzuciła cicho Yoshiaki, której głos niemal zniknął w tłumie. - I wtedy zapakujemy kontener na statek! - podłapał George, próbujący sforsować swój pomysł. - Czy ty mnie nie słuchasz? Mówiłem ci przecież...
Nie minęła chwila, kiedy w biurze zapanował hałas. Operatorzy zaczęli się przerzucać swoimi pomysłami, najchętniej przy tym krytykując innych. Sytuacja przypominała przerwę międzylekcyjną w szkole, kiedy to dzieciaki wreszcie mogły dać upust i powrzeszczeć do woli.
Tylko Law się nie odzywał, z dłonią wspierającą podbródek i wzrokiem wlepionym w ekran komputera. Zdawał się nawet nie oddychać, zastygły jak góra, niewrażliwa na szalejącą zamieć. - Dość - odezwał się w końcu starszy inżynier, jednak zdawało się, że nikt go nie usłyszał. - Dosyć - powtórzył nieco głośniej i tym razem spotkał się z rekcją. Każdy z rozmówców, nadal rozgorączkowany, zaczął powoli ostudzać swój zapał i milknąć. - Ruszymy o świcie. To da nam szansę na poranną mgłę, ale nie mamy co opierać się wyłącznie na warunkach pogodowych. Zaczniemy od dywersji. Ludzie Alvareza wjadą ciężarówką lub innym pojazdem ciężkim do rzeki, gdzieś w pobliżu sztucznej wyspy. Niech to wygląda na wypadek. Po czasie przypłynie krypa, której zadaniem będzie uratowanie pojazdu. - Przerwał na chwilę, zerkając po swoich towarzyszach. W ich twarzach dostrzegł głównie zaskoczenie. Zapewne nikt nie brał po uwagę takie scenariusza. - Kiedy oczy ADVENT-u będą zwrócone na upozorowany wypadek, wtedy dopiero podjedziemy dźwigiem na ciężarówce, zapniemy go do kontenera i wyciągniemy z wody. Później prosta droga do dziupli i praca związana z otworzeniem go. Jakieś pytania?
Zapanowała cisza, którą po kilku długich sekundach zdołał przerwać George. - Eee, ja mam jedno. Skąd ty wpadasz na takie pokręcone pomysły? - Następne - mruknął Law, widocznie nie skory do żartów. - Co z tymi ludźmi przy krypie? ADVENT jak sam mówisz się nimi zainteresuje. Mogą podlecieć ich sprawdzić - zapytał rzeczowo Zigfrid. - Jak będzie trzeba, przygotujemy dla nich legendy. Kierowca będzie jakimś robotnikiem a kapitan krypy jego znajomym z portu, który przypłynie na zawołanie. Ważne tylko, by Alvarez wystawił ludzi bez przeszłości w bazach policji. Będzie to kluczowe w przypadku aresztowania, co zresztą i tak jest bardzo mało prawdopodobne. - A co z ludźmi przy kontenerze? - dociekał Ruben. - Potrzebuję jedynie operatora dźwigu. Ty poprowadzisz ciężarówkę do dziupli - odparł Law. - Kapralu Mortz, poprosiłbym o pańskich dwóch ludzi jako nurków do zaczepienia kontenera, a później do ochrony konwoju. W dziupli już będę czekał ja i twoi najlepsi specjaliści, starszy inżynierze Hodowski. Otwieramy puszkę, dzielimy się łupem i znikamy naszymi wozami. - Alvarezowi może się nie spodobać poświęcenie pojazdu - zauważył Bitterstone. - Wspominał, że jest gotowy zapewnić dywersję. Ta jest moim zdaniem całkiem bezpieczna i co najwyżej zamoczy swój sprzęt. Ja wystawiam więcej ludzi, niech to sobie wliczy w koszty. - Co jeśli ADVENT zignoruje wypadek i ruszy w naszą stronę? Rozumiem, że krypa jest duża, ale raczej nie przysłoni całej rzeki - odezwała się jeszcze Chinka. - Z tym właśnie związane jest ryzyko. Jeśli straż przybrzeżna się nami zainteresuje, zostawiamy dźwig i zawijamy. W razie gdyby nurkowie byli wtedy w wodzie, damy wam znać, żebyście odpłynęli jak najdalej na południe, zanim się wynurzycie. Myślę, że łatwo ukryjecie się w tej mętnej wodzie - wytłumaczył Law-Tao. - Jeszcze jakieś pytania? Jeśli brak, to kontaktujemy się z Alvarezem i szykujemy sprzęt.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |