Bóg jest wszechmogący. Słowa zaś jego ciałem się stają. Brzmi trywialnie, ale w istocie trzeba wielu godzin często niekonstruktywnych dialogów i znacznie więcej alkoholu, by nie tylko zdać sobie sprawę z istnienia tak potężnej sprawczej siły, ale i ją poczuć. Choć chwilowo. Ojcu Dominikowi zdarzyło się kilka razy takie doświadczenie. Ale nawet wtedy zdawał sobie sprawę, że Bóg choć nieskończony... postępuje zgodnie z pewnymi nieodgadnionymi wzorcami. Człowiek nie może ich oczywiście zrozumieć. Ale może obserwować ich doczesne następstwa. I jednym z takich fundamentalnych następstw jest zasada zachowania masy. Zasada, którą poznana przez ojca Dominika dzień wcześniej Anna Vanila, właśnie złamała.
Młody ksiądz, postępujący w myśl impulsu nakazującego zamknąć mordercę w toalecie, znalazł się więc w sytuacji, której nie sposób objąć ani rozumem, ani nawet wiarą. Przekroczył wzburzoną taflę rzeczywistości i znalazł się po drugiej stronie. Kwestia odczłonkowanej ręki była przy tym tak szalenie dopasowana, że nawet go nie zaskoczyła. Ani to, że dookoła świszczą kule, a temperatura uległa znacznemu obniżeniu pod wpływem wydychanego przez młodą dziewczynę obłoku zimna. Ani nawet to, że ludzie zmieniają się w rogate bestie i niczym budowniczowie wielkiej Babel mówią wszystkimi językami świata.
Powinien… chciałoby się rzec, że powinien się rzucić na podłogę, lub uciekać. Ale cóż człowiek jest w stanie zrobić w obliczu takiego szaleństwa?
- Co... co ty widzisz? - głos dziewczyny dobiegł do niego jak z wielu synchronicznych głośników naraz.
To pytanie było najprostszą rzeczą jaka się wydarzyła. Można było pójść tą drogą.
- Chyba ciebie - odparł patrząc na tę, która się o niego opierała, po czym skierował wzrok na tę leżącą - Ciebie - w końcu i tą na łóżku - I ciebie.
Potem poruszył kilka razy ustami, ale z jego ust dobyło się tylko jedno słowo:
- Okno...