Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2019, 08:23   #352
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Półelfka zsunęła się po ścianie, ciężko oddychając. Miała wrażenie jakby robal połamał w niej wszystkie żebra, choć wiedziała, że było to niemożliwe… chyba. Nie wiele myśląc wyciągnęła drżący palec w kierunku bestii, jakby wskazywała go spośród tłumu winowajców i posłała w jego kierunku świetlistą kulę, po czym znów przywołała moc by uleczyć stłuczone żebra.
Kula trafiła paskudztwo, ale chyba nie zrobiłą na nim większego wrażenia, bo czerw zwinął się i znów rzucił by zeżreć elfa. Oczywiście spudłował paszczą; Marduk skakał po gruzowisku z łatwością unikając wielkiego otworu. Niestety nie wziął pod uwagę ogona, który pojawił się znienacka, trafiając elfa kolcem jadowym. Co gorsza, w chwili trafienia Marduk poczuł przejmujący ból w palcu, na którym miał założony orczy pierścień - ból tak dotkliwy, że poczuł go mimo rany zadanej przez robala. Jakby mu ktoś obcinał palec. Nie ma czasu się nad tym zastanawiać, gdyż padł na ziemię bez czucia. Potwór wydał gulgoczący dźwięk i i znów wygiął się, najwyraźniej chcąc połknąć ciało kapłana.

Tymczasem u góry Joris wraz z Trzewiczkiem wciąż próbowali trafić we wrażliwe miejsce ogromnego potwora.
- Możesz mnie tam szybko przenieść? - wykrzyczał Joris wyczekując dobrego momentu by oddać kolejny strzał.

Stimy wycelował i wypuścił bełt z kuszy, lecz spudłował. Zwoje mózgowe pracowały intensywnie w tym małym ciałku, lecz nie było nic co mógłby zrobić. Nie nadawał się do walki… gdyby miał na to chociaż z dziesięć minut, to i owszem zabrałby Jorisa tam i z powrotem na trzy sposoby, ale teraz? Już?!
- Musiałbym cię postrzelić! - Stimy sięgnął po kolejną strzałę, która w porównaniu do przeciwnika z jakim się mierzyli, wyglądała jak wykałaczka, ale z pewnością i tak Joris nie chciałby mieć jej między zębami.

Joris dostrzegł migotanie tajemniczego światła, które przeskoczyło z Trzewiczkowej kuszy do grotu załadowanej strzały. On naprawdę się do tego przymierzał!

Kiedy Stimy kierował kuszę w stronę Jorisa, coś jednak zatrybiło niziołkowi w głowie.
- Szykuj się do skoku, przeniosę robala wyżej! - zakrzyknął i wymierzył w dół oczekując, aż napastnik zwinie się do ostatecznego ataku na Marduka, co właśnie miało miejsce. Zamierzał wykorzystać magię swej kuszy, by teleportować to cuchnące cielsko w miejsce, do którego Joris doskoczy. Dźwignia spustowa zwolniła spust, a magiczny pocisk pomknął w stronę, prostującego się czerwia, trafiając go idealnie w korpus. Zdumiony robal odkrył, że zamiast przeżuwać smakowitego elfa znajduje się kilka stóp nad ziemią. Joris też był już w powietrzu - przy tej odległości wystartował niedługo po strzale Trzewiczka. Jednak masa potwora sprawiła, że ten od razu zaczął spadać, a wraz z nim Joris, ześlizgująć się po drgającym korpusie. Na szczęście dobrze naostrzony toporek nie zawiódł, mocno wbijając się w śliskie cielsko i ryjąc w nim bruzdę, gdy myśliwy zawisł na nim całym swoim ciężarem. Zafascynowany Stimy obserwował jak zdezorientowany czerw - a wraz z nim Joris - unoszą się i opadają na ziemię z hukiem, od którego zatrzęsła się cała grota. Ze stropu posypał się kurz i kamienie.

Dopiero poniewczasie Yol zreflektował się, że spadając kolos może zmiażdzyć leżacego poniżej Marduka…

- Ojojoj! - Trzewiczek nie mógł z całą pewnością orzec, czy jego spóźnione obawy się spełniły, ale trochę tak to wyglądało. Z dwojga złego wolałby zginąć w tę stronę, niż być pożarty żywcem, a jeśli nie żywcem to i tak różnicy nie było… Musiał szybko coś wymyśleć, jak może pomóc towarzyszom, lecz nic nie przychodziło mu do głowy, więc nałożył kolejny bełt.

Myśliwy z kolei uczepiony toporka, zawisł na wijącym się segmencie rzuconego znienacka o ziemię czerwia. Bydlę było wielkie, grube i licho wie jak długaśne. I bogowie raczą wiedzieć jak wielki but był potrzebny by je zdeptać…
Zmienił chwyt toporka na lewą rękę by prawą dobyć morgenszterna, lecz w tym momencie robal rzucił się w bok i trzonek broni wyślizgnął się Jorisowi z rąk. Mimo wszystko młodzieniec był na to przygotowany i zwinne zamortyzował upadek, po czym sięgnął po drugą broń, by ponownie przywalić gadzinie .
Widząc akrobacje ukochanego Torikha strzeliła ostatnim boskim promieniem i dobyła kuszy. Jakoś walka wręcz z tym wielkim czymś nie trafiała jej do przekonania. Zresztą w ogóle wydawało się, że większość pocisków ześlizguje się po obłym cielsku. Najlepiej sprawiały się ręczna broń Jorisa i Marduka.
Robal zwinął się by dosięgnąć Jorisa, który przysporzył mu kolejnych ran; wielka paszcza zahaczyła myśliwego, któremu z bólu aż świeczki stanęły w oczach. Mimo to kolejny raz przywalił stalową kulą i ze zdumieniem zauważył, że z paszczy robala wystaje bełt, a potwór podrywa się z wibrującym wizgiem - widocznie Tori lub Stimy strzelając mieli tym razem sporo szczęścia. W blasku magicznej tarczy widział wyraźnie, że czerw broczy obficie z wielu ran. Kolec na ogonie był złamany - pradopodobnie podczas upadku na rumowisko, który zafundował mu Stimy. Był pewien, że wrogowi nie zostało wiele życia; mimo to nawet przedśmiertny atak potwora mógł skończyć się dla nich tragicznie. I mimo że Stimy celnym strzałem wbił kolejny bełt w łeb stwora ten ostatkiem sił zaatakował myśliwego. Torikha mogła tylko bezradnie patrzeć, jak ukochany znika w paszczy gigantycznego robala. Nie wiedząc kiedy zaczęła potwornie krzyczeć, jakby ktoś żywcem obdzierał Kurmalinę z piór.
- Jooooooriiiiiisssss!!! - Półelfka była zdruzgotana i po raz kolejny w tym dniu zaczęła sobie wypominać, ki czort namówił ją do kolejnej podróży i “przygody”, a później niecelnie strzeliła z kuszy i całą swoją złość przeniosła na… Stimiego.
- TRZEWIK! UŻYJ OGNISTEJ KULI!!!! - Kapłance wydawało się, że każdy czarokleta musi mieć w zanadrzu jedną czy dwie kule.
Stimy użyłby, gdyby ktoś wcześniej taką zamówił! Przecież nie usiądzie teraz i nie stworzy zwoju w sekundę. Pozostały mu dwa ładunki w kuszy i to wszystko co mógł zrobić - uderzać robakiem o ziemię tak, by zwymiotował Jorisa. Liczył, że posiłek okaże się ciężki i ostry niczym papryczki, które jadł kiedyś w Lantan. Tym razem starał się jednak pamiętać o Marduku. Wymierzył powoli i wypuścił bełt, który wbił się w odwłok robala, gdy ten próbował właśnie uciec ze swoją zdobyczą. Za sprawą czaru czerw zniknął, pojawił się kilka metrów dalej, huknął o ścianę i znieruchomiał.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline