Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2019, 08:44   #84
Dhagar
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Bestia padła a ratunek nadszedł nagle i niespodziewanie. Dla Marcusa to było doprawdy zbawienne biorąc pod uwagę cały chaos i przeklętą noc. Po raz pierwszy od dawna znów poczuł to, o czym zapomniał, co go niegdyś ukształtowało. Strach i wola przetrwania, kosztem innych tak jak uczył go ojciec, jak nauczyło go życie w Kill One. Od kiedy opuścił rodzinne strony ani razu nie doświadczył tak desperackiej walki o życie. Do tej pory zadania jakich się podejmował były w porównaniu do tamtych doświadczeń łatwe, niezbyt wymagające. Może dlatego zmiękł, przystosował się, zaczął działać częściowo w drużynie. I zapłacił za to ciężkimi ranami jakie odniósł. Kolejne blizny do kolekcji tych, jakie już miał od czasu swoich młodych lat po szponach i kłach.

Ta, która go opatrywała wciągnęła ze świstem powietrze widząc poza nową raną na nodze podłużną grubą bliznę na udzie. Może i była przyzwyczajona do takich widoków, ale chyba taka była dla niej nowością.

- Bliskie spotkanie z ścierwojadem. Uznał że jestem dobrym posiłkiem i próbował mu urwać nogę. Trochę się przeliczył. - mruknął do niej gdy zmieniała opatrunek oczyszczając i zszywając świeżą ranę. Faktem było że miał wtedy chyba dwanaście lat, a przez bestię mało nie stracił życia, to jednak wtedy pierwszy raz zasmakował prawdziwej grozy w swej pierwszej walce.

Gdy już leżeli wypoczywając Marcus usiadł na swoim legowisku, spoglądając na spoczywającą obok Rachel. Jakby nie jego zainteresowanie i działania nie wyszłaby żywa z tego wszystkiego.

- Dobrze się sprawiłaś, tam podczas całej walki. Jakbyś chciała czegoś ode mnie, to zwą mnie “Buźka”. - odezwał się do niej w końcu przedstawiając się. W sumie zasłużyła by wiedzieć kto ją ocalił. Nie planować ruszył z tymi, którzy mieli przeczesywać szkołę w poszukiwaniu niedobitków. W tej chwili to już nie była jego sprawa, poza tym nie był w formie na takie numery.

- Ja powiedziałam jak się nazywam jeszcze tam, na korytarzu. - mruknęła zmęczona i obolała dziewczyna. Warunki tej nocy, nawet we względnie bezpiecznej kryjówce na piętrze, były mocno improwizowane. Widocznie oryginalnie, to pomieszczenie nie było pomyślane ani jako lazaret ani nawet miejsce do spania. Ranni leżeli na tym na czym się dało aby nie leżeli na gołej podłodze. Na jakichś kurtkach, kocach, ubraniach, połączono kilka stołów aby stworzyć platformę dla kilku rannych. Wśród tych jęczących, świeżo opatrzonych ludzi leżał też i Marcus i Raquel. Teraz gdy adrenalina zeszła to i wszyscy wydawali się senni, zmęczeni i omotani bólem. Środków przeciwbólowych praktycznie nie było, dobrze, że chociaż opatrunków dla każdego starczyło. Więc atmosfera w lazarecie była ciężka tak samo jak stan większości poranionych ludzi. Pod tym względem ciężko poszarpana przez bestie Raquel nie wyróżniała się na tle reszty pacjentów.

- Tak, pamiętam. Rachel. - odparł po czym na nowo się położył. Potrzebował trochę wypoczynku i snu przed porankiem. Jak wszyscy tutaj. Potem przyjdzie pora na resztę spraw.

- Dzięki za tamto w korytarzu. Chyba by mnie dopadł inaczej. Ale wtedy byście błąkali się po szkole sami więc chyba jesteśmy kwita. - dziewczyna przymknęła oczy i wydawało się, że zasnęła albo próbuje. Mimo to jednak, poprzez zmęczenie i zamknięte powieki odezwała się jednak po chwili.

- Czemu w ogóle byłaś sama poza resztą? Wydawać by się mogło że nie było nikogo innego w tym budynku poza tobą. - skoro już zaczęła rozmowę, to postanowił coś z niej wyciągnąć.

- A ty czemu byłeś tam poza resztą? Ja to chociaż tam mieszkam a ty? Na pewno nie. Jesteś pewnie od tych z samochodami. - dziewczyna zareagowała całkiem szybko i na podobne pytanie dała podobną odpowiedź jak niedawno w korytarzach zaciemnionej szkoły.

- Szukaliśmy naszych dwóch towarzyszy, którzy zostali porwani. Ślad biegł w stronę waszej wioski. Wasz przywódca nie lubi gości w okolicy czy potrzebował ich do czegoś?

- Nic nie wiem. Jego się pytaj. - Raquel mruknęła znów przykładając dłoń do ciężkiej głowy próbując pewnie jakoś zdzierżyć ból z rozszarpanej nogi. Nie wydawała się ani pogodna, ani radosna ani zbyt skora do dialogów.

- Z pewnością nie omieszkam. Mają coś należącego do mnie i wolałbym odzyskać ekwipunek. Mieszkasz w nim sama z dala od reszty? - mruknął jeszcze przymykając oczy. Skoro nie była zbyt chętna do dialogu to nie planował jej więcej męczyć, o ile sama nie powie czegoś, co mogłoby go bardziej zainteresować.

- Nie mieszkam sama. Nie bardziej niż inni. Nie zdążyłam uciec razem z innymi a dzikuny nie zdążyły mnie dopaść. No prawie. - dziewczyna westchnęła i sięgnęła po leżącą obok kurtkę aby się nią nakryć. Mościła się przez chwilę na tym prowizorycznym posłaniu najwidoczniej próbując zasnąć. Przeszkadzała jej bardzo poraniona i obandażowana noga przez którą nawet przekręcić się w miejscu nie było jej łatwo. Ale mimo to po chwili stękań i wysiłków wydawała się gotowa podjąć próbę zaśnięcia.

Marcus też już milczał. W tej chwili raczej nic od nie wyciągnie, zatem postanowił iść w jej ślady i również się przespać.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline