Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2019, 09:00   #355
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
-Nie, nie, dla naszych nie musi to być tajemnica - zdążył zaprzeczyć, zanim Borys podszedł do nich.
- Gość może próbować nas otruć pilnuj garnka! Mówię poważnie. - powiedział do Fay Borys gdy ta rozmawiała z jednym ze strażników. - Niby gościa obserwujemy ale nigdy nic nie wiadomo. W końcu działa najpewniej w szajce. Niby nikt się nie podkradnie ale kto tam ich wie.
- O tym nie pomyślałem
- zamyślił się Hoechst. - Tak, trzeba go obserwować. Ja właśnie zaproponowałem, by nasza piękna koleżanka, spróbowała coś z niego wyciągnąć, korzystając z jej naturalnego uroku. Już miałem iść po niego, bo tu chciała z nim rozmawiać. Ale może w tej sytuacji i twego podejrzenia, może lepiej, by go to gara nie zbliżać? Tylko jednak podejść do niego. Ja potrawy przypilnuję - zaproponował.

- Słysząc, co właśnie słyszałem, ja bym się na to zwierzę teraz nie wybierał - kiwnął głową w kierunku Robin i Wofganga, którzy szykowali się na niedźwiedzia. - Ten człowiek, którego zaatakował, już nie żył. I co myślisz o rozmowie z nim - Hoechst kiwnął głową na mężczyznę, którego uratowali. - Rzeczywiście ci go tu przyprowadzić, czy pokazując troskę, podejdziesz do niego ty?
- Fay niech ci go tu do ognia przeprowadzą. Jeśli chcesz z nim gadać. Wątpię by jeśli miał coś na sumieniu się nabrał. Ale może korzystając z okazji spróbuje jakiegoś numeru. Wystarczy, że nie spuścisz z niego albo garnka oka. Ja lecę do Wolganga. Poradzisz sobie.

Fay kroiła kolejne warzywo. Skrzywiła się na dźwięk bólu dobiegającego z daleka.
- Mięso z niedźwiedzia jest pyszne.
Gdy Borys złożył swoją propozycję wstała i oparła ręce na biodrach wykręcając je w charakterystyczny sposób, aby nie pobrudzić ubrania.
- I co jeszcze? Kucharka, strażnik więzienny i uwodzicielka w jednym? Nie wiem, czy to dobry pomysł, zapraszać do kociołka z gulaszem człowieka podejrzanego o trucie innych. Zrobię gulasz, pójdę z nim pogadać.

***

Gulasz wyglądał na gotowy, nawet Fay była zadowolona z efektu. Złapała dwie drewniane miski i nałożyła porcje, które wedle jej uznania im się należały. Wręczyła chochlę Hoerstowi.
- Trzymaj, teraz ty jesteś kucharzem. Ja zmieniam profesję na trochę - zabrała miski i ruszyła w stronę mężczyzny i gdy już byli blisko siebie wręczyła mu posiłek i drewnianą łyżkę.
- Masz. Pewnie jesteś głodny po tych wszystkich wydarzeniach.
Sama wyciągnęła swoją łyżkę zza paska, usiadła obok i zaczęła jeść.
- Dziękuję - mężczyzna, był mocno osłabiony, a jego ruch powolny. Chwycił miskę niepewnym ruchem i niemal mu ona upadła. Dopiero po chwili nabrał niepełną łyżkę, wsadził ją do ust i zaczął przeżuwać.
Fay wlepiła w niego wzrok, a gdy na nią spojrzał uśmiechnęła się uroczo.
- Miałeś straszne przygody, prawda. Okolica wydaje się być bardzo zdradziecka.
- Tak, myślałem, że zginę dziś
- przytaknął. - To, co wszyscy opowiadają o tym szlaku się dziś potwierdziło.
- To wielkie szczęście, że udało ci się przeżyć w tej zasadzce
- Fay zjadła niespiesznie łyżkę gulaszu - ukryłeś się gdzieś? Czy po prostu Bogowie mieli cię w swojej opiece - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Prawie nie umiem walczyć - spuściła wzrok - chciałabym wiedzieć jak sobie radzić w takich ciężkich sytuacjach.
- Oj, to ja nie pomogę, bogowie mnie oszczędzili. Tylko oni
- odparł. - Jak wspominałem, dopadły nas, Damiena pewnie złapały przy próbie ucieczki - zawiesił głos - a o mnie myślały myśleć, że zostawiły na pewną śmierć.
- Gobliny, prawda? Idziemy tą drogą i mam wrażenie, że cały czas nas śledzą.
- Pełno ich tu. To ich tereny wszak. A lepszego szlaku niestety nie ma, więc czyhają na cele
- usłyszała w odpowiedzi.
Fay westchnęła smutnie.
- To nie dobrze, wiesz? Będziemy szli tym szlakiem jeszcze jakiś czas. Dużo was było? - dziewczyna wydawała się liczyć na palcach własną ekipę.
- No ja i Damien - spojrzał na kobietę. - Chyba te gobliny zaprzątają ci całkiem głowę, bo pytasz, ale jakbyś nie słuchała już odpowiedzi - uśmiechnął się do Fay.
Dziewczyna zrobiła bardzo głupią minę.
- Nie… no pewnie. Ja myślałam że mówisz Damien, że Ty i on, przyjaciele, a obok was tuzin innych podróżników… że tak się mówi - jej oczy były coraz większe.
- Podróżowaliście we dwójkę przez te pustkowia sami i nie baliście się?
- No, tak samo jak ten
- kiwnął głową w kierunku Georga. - Nie każdy ma możliwość nająć taką ochronę, jak wy macie. Szliśmy żwawo, acz ostrożnie. Prawie się udało przejść. Prawie - spuścił głowę.
- Spieszyło się wam? - Fay rzuciła wzrokiem na nowego człowieka.
- Czemu ryzykowaliscie tak dużo?
- Jakoś człowiek się musi dorobić. Życie handlarza, początkującego szczególnie, nie jest łatwe. A niebezpieczeństwa czyhają i tu i tam. Wszędzie... Zbóje, potwory...
- rozłożył ręce.
Fay pokiwała głową i zlustrowała jeszcze raz Magnusa, gdy ten pochylał się nad miską. Nie podzielała jego optymizmu, ale ludzie lubili wierzyć, że coś im się uda, bo Bóg ich wybrał do specjalnego zadania. i.
- Każdy chce się dorobić, ciężko żyć bez pieniędzy, nie? Ale mówisz, że i tak miałeś szczęście. Napadli was w nocy?
- Ciebie też coś przekonało by wyruszyć w taką drogę. Chyba tylko zarobek, może nas tu gnać
- zawiesił głos. - No, albo chęć podróżowania, zwiedzania. Ale tu chyba, jak ktoś chce przeżyć i niebezpieczną przygodę. A napadli nas w dzień, jakieś parę godzin temu. Nie wiem dokładnie - odparł.
- Acha - powiedziała Fay jakby rozumiała, że można nie wiedzieć kiedy zostało się napadniętym. Zaraz jednak zdziwiła się.
- Nie wiesz? Widzę, że mieliście dużo przygód po drodze. Co się stało?
- Nie wiem ile czasu minęło. Straciłem przytomność, niedawno się ocknąłem. A jak się ocknąłem, to przez jakiś czas nawet nie widziałem
- spojrzał na kobietę. - Walczyliśmy, broniliśmy się, kilku ubiliśmy nawet, ale było ich więcej, a mi nagle sił odebrało - kontynuował.
Fay wskazała łyżką na miskę.
- Jedz więc. Musisz odzyskać siły, przynajmniej tyle możemy dla Ciebie zrobić - powiedziała z troską.
- Co teraz planujesz? Ach - żachnęła się - nie będę Cię wypytywać o takie rzeczy. Musisz odpocząć, pomyśleć. Znasz te tereny? Umiesz walczyć? Skoro zabiłeś kilka goblinów to na pewno tak.
- Nie mogę przełknąć
- odparł ze smutną miną. - Wciąż mnie coś w brzuchu kręci. Wygląda pysznie, ale każdy przełknięcie jest dla mnie bolesne - Fay rzeczywiście zauważyła wcześniej, że ma z tym problem. - No właśnie nie wiem, co teraz. Jestem blisko celu, ale ani nie mam już moich towarów, ani też sam tam nie dotrę. Walczyć coś umiem, ale widać za słabo. No i sił mi brak teraz, żeby sam podróżować. Będę was prosić o przyjęcie mnie - spojrzał na kucharkę.
Fay zamrugała oczami.
- Dasz radę iść?
- Teraz nie. Medyk mówił, że jutro będę miał więcej sił. Że mnie potruły bestie i dlatego dziś jestem taki słaby i czuję się, jak czuję
- odparł.
- Jutro to zawsze coś. Powiem mu - wskazała łyżką na Hoechsta - bądź dla niego miły. On tu jest ważny, może ci pomoże - zawahała się jakby miała odejść, ale jednak spojrzała jeszcze raz na mężczyznę.
- Też myślałam o handlu, ale to wielkie ryzyko według mnie. Czemu nie poczekaliście na większą grupę kupców idących szlakiem? Jestem kobietą i nie mam tyle odwagi i siły co mężczyzni, ale ja bałabym się ruszać na ten trakt w dwie osoby.
- To błąd, który już nie powtórzymu. Nadto zaufaliśmy naszemu szczęściu
- odparł. - Nie było nikogo, kto wtedy wyruszał i postanowiliśmy sami.
Fay westchnęła.
- Pogadam z nim - i odeszła do Hoechsta.

***

Stanęła przy ogniu i przez chwilę nie mówiła nic.
- Wygląda jak kupiec nieumiejący ocenić ryzyka. Tak samo gada i jego opowieść do tego pasuje. Albo jest bardzo zręcznym kłamcą. Nie wygląda na zbójcę. Jest przeciętnym wojownikiem. Stoi pod ścianą. Możesz mieć niezłego ochroniarza za pół ceny. Jeśli jego nieuzasadniony optymizm przekłada się na brawurę w walce pewnie nawet nie dotrze do końca wyprawy. Ale jak mówię, może też być zręcznym kłamcą. Takie rzeczy się zdarzają.
- Hmm, dziękuję. Może rzeczywiście został po prostu napadnięty i nie powinniśmy go dręczyć więcej - odparł Hoechst.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 27-04-2019 o 01:00.
druidh jest offline