Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2019, 09:27   #356
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Robin, która pierwsza pobiegła w kierunku zwierza, spostrzegła, jak na szlak wypadł mężczyzna. W dłoni trzymał łuk, był zdyszany, ale na pierwszy rzut oka był cały i zdrowy.
~A to ciekawe - pomyślała Robin, gdy jej ręce niemal bez udziału świadomości napięły łuk.
- To Ty krzyczałeś? - zapytała. Trudno było ocenić czy celowała w mężczyznę czy za jego plecy.
- Eeee - zaciął się mężczyzna z przerażeniem w oczach patrząc na grot strzały, ale dosyć szybko się pozbierał. - N-nie, to mój towarzysz. Thomas. Niedźwiedź nas zaatakował! - wyjaśnił szybko z nieco sztuczną uległością i rozżaleniem. Sposób wypowiedzi sugerował, że nie do końca przejmował się losem towarzysza lub, że była to jego maniera, typowa dla chłopa, na jakiego wyglądał.
- Lepiej on niż Ty, tak? - mruknęła Robin. Kwaśna mina łuczniczki mówiła co o tym myśli. - Jak daleko stąd i czy żył gdy uciekałeś? - zapytała - Wsparcie jest tuż za mną, może damy radę go uratować - dodała, mając nadzieję, że to prawda. - Tutaj! - krzyknęła.

Sytuacja była dziwna. Magnus mówił, że podróżował z Damienem. A tu nagle jakiś chłop wspomina o Thomasie. Na szlaku robiło się tłoczno, a gobliny okazywały się bardzo niedbałe w obronie swojego terytorium… Czekała na wsparcie. I odpowiedź. A jeśli spróbowałby wycelować w nią broń albo się na nią rzucić, strzeli.

- A paniusia by wolała odwrotnie? - zapytał jakby patrzył na kogoś niespełna rozumu. - Paniusia widzę nie stąd. Tutaj głodnego niedźwiedzia na wiosnę tak łatwo się nie przepłoszy. Na pewno nie tym - podniósł do góry dłoń z trzymanym w niej ręcznie robionym łukiem. - No chyba, że ktoś umie go trafić w oko w biegu, bo ja nie potrafię. - Rozłożył bezradnie ramiona na boki. - Niedźwiedź jest ze sto metrów stąd, a Thomas w sporej części jest pewnie już w jego brzuchu. - Odwrócił się i wyprostowaną ręką wskazał kierunek. - Dobrze przynajmniej, że to nie byli beastmeni - dodał tonem jakby widywał ich przynajmniej raz w tygodniu.

Borys gdy dobiegł z pozostałymi zaczął od pytania.
- Robin jak sytuacja? - kusze miał w pogotowiu. Może nie celował do gościa ale miał zamiar być w pogotowiu. *
- Paniusia wolałaby… - zaczęła Robin, ale przerwała gdy nadbiegł Borys i nikt nie dowiedział się, co wolałaby.
- Zostawił kolegę w paszczy niedźwiedzia i zwiał. W sumie rozsądne zachowanie, ale nasz uratowany gość mówił o jednym Damienie, a nie dwóch chłopach. Także przejmijcie go, wiesz, że ja nie bardzo w gębie mocnam, a ja pójdę sprawdzić co się dzieje tam dalej - powiedziała i zaczęła skradać się w kierunku “niedźwiedzia”. Możliwe, że te dwie sprawy były niepołączone, ale cała ta sytuacja robiła się coraz dziwniejsza.

Szła powoli i ostrożnie, nasłuchując i wypatrując zwierza, a w razie czego korzystając z rady chłopa i biorąc nogi za pas. Choć jeśli mówił prawdę, to “miś” powinien być zajęty jedzeniem.

Borys bez ceregieli wycelował kuszę w napotkanego człowieka.
- Bez urazy. Jak mówisz prawdę nic ci się nie stanie. Kasztaniak w tym czasie stanął bliżej i demonstracyjne sprawdził ostrość topora. Przeciągając po nim palcem.
- Bez urazy - powtórzył mężczyzna jakby niewiele przejmując się sytuacją. Zrobił ostrożny posuwisty krok w kierunku traktu i wychylił się, żeby człowiek i krasnolud nie blokowali mu pola widzenia. Widząc karawanę skierował wzrok w drugą stronę i popatrzył wzdłuż drogi jaką najprawdopodobniej się kierowali. Na koniec ocenił wysokość słońca. - Mortensholm jest tam? - upewnił się stając znowu do nich przodem i pokazując kciukiem za siebie. - Mogę iść z wami? - zapytał z nadzieją w głosie i pokazując zęby w służalczym uśmiechu.
- Jak potwierdzimy sprawę Niedźwiedzia sądzę, że tak. Pogadam w twoim imieniu z właścicielem karawany. Rozumiem, że my chronimy twoją dupę ale i ty nam pomożesz w razie kłopotów? - Borys zapytał wprost nowo poznanego człowieka.
- Jasne! - przytaknął z entuzjazmem, nie przestając się szczerzyć. - W zasadzie to planowałem przejść przez góry i nigdy tu nie wracać, ale sam raczej nie dam rady. Może w Mortensholm znajdę kogoś wybierającego się do Wissenlandu - dodał z większą juz powagą. - Przydam się! Polować umiem, gotować, zwierzętami się zajmę no i łuki naprawiam.

Borys wciąż starał się być podejrzliwy. Choć entuzjazm mężczyzny trochę osłabił jego podejrzenia. Za co sam siebie po chwili zganił.
- W drodze powrotnej będziemy szli do Kreuzhofen. Może zaczepisz się z nami na dłużej. - zaczął Borys. Dokończył jednak Kasztaniak pełnym jadu tonem. - lub na krócej jeśli młoda nie zobaczy Niedźwiedzia. - patrzył przy tym na nieznajomego tak, jakby owo krócej oznaczało od razu skrócenie o głowę.
- Tak po prawdzie to nie ważne co znajdzie. Mój los zależy od tego co powie jak wróci - poprawił krasnoluda. - Tak czy inaczej nie ma się przejmować czymś co nie zależy ode mnie. - wzruszył ramionami i najwidoczniej z nudów zajął się ciekawskim przyglądaniem karawanie i jej obsadzie, ale nie ruszając się z miejsca.

***

W międzyczasie Robin skradała się w stronę, którą pokazał spotkany mężczyzna. Spodziewała się wszystkiego... zwierza... zbójów... toteż zmysły miała wyostrzone i była całkowicie skupiona. Każdy krok ważyła i przed postawieniem stopy upewniała się, że nie wywoła najmniejszego dźwięku. W końcu go ujrzała… wygłodniałego niedźwiedzia, który właśnie żywił się byłym kompanem spotkanego chłopa.
Zaskoczona (tym że chłop mówił prawdę) łowczyni wycofała się powoli i ostrożnie, a wróciwszy do kompanów pokazała by opuścić broń.
- Prawdę mówi. Rzeczywiście jest tam niedźwiedź - wyjaśniła - A ofierze nie pomożemy.
- Ty, jak masz w ogóle na imię? Widziałeś tu innych ludzi? Albo gobliny? - zapytała - Wybacz wcześniejszą nieufność, ale podejrzanego gościa spotkaliśmy i myślałam żeś jego wspólnikiem.
- Jestem Georg – przedstawił się mężczyzna. – Od kilku dni, we dwóch, wędrowaliśmy na wschód żeby przedostać się przez góry do Wissenlandu. Poza lasem i jego normalnymi mieszkańcami nic nie widzieliśmy, ale też nie rozglądaliśmy się zbytnio – dodał z bezradnym uśmiechem. - Gdyby Thomas się nie dał zabić to pewnie by nam się udało, a teraz nie dam rady jednocześnie odpoczywać i stać na warcie, bo też mnie coś zeżre – stwierdził bez cienia strachu, jakby to było coś normalnego. – A co do innych to znajomej twarzy w okolicach się nie spodziewam.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 26-04-2019 o 09:45.
Raga jest offline