Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2019, 10:41   #33
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację





- I co teraz mówią duchy? - Żenia uruchomiła wyczuwanie Żmija, w próbie namierzenia Volkova.
- Chodź tam - wskazał daszek na wzniesieniu i ruszył nie czekając na dziewczynę.
Na szczycie była grupa ludzi. W sumie siedmioro. Azjaci. Ubrani w kimona. Siedzieli równo i medytowali. Nikt nie zareagował na przybycie dwójki europejczyków. Maksim w swoich okularach rozejrzał się spokojnie.
- Duchy tutaj są silne. Niespokojne. I chyba też nieprzyjazne wobec nas.
“To się wykazał. Nieźle stary. Idź odpocznij.” podsumowała Zmora w głowie Żenii, po czym zaczęła mówić dalej.
“To jest jakieś miejsce mocy. Coś jak Caern. Ale większe, dlatego rezonuje inaczej niż ten pod Poznaniem. I też ma swoich strażników. Strażników, którzy czują mnie… ale… dziwne… Oni zdają się bardziej nie tolerować jego niż nas.”
“Rany. Po raz pierwszy jesteś tolerowanym dodatkiem?” Zakpiła Wrona “ myślisz, ze to te jego wszczepy i urok robocopa? Zastanawiam się, jak się rozpoznaje strażników. Te medytujące ludki to strażnicy? Tak o, w szczerym polu? Warto by się może jakoś przedstawić tylko komu.
Maksim ją wyprzedził. Z urokiem lodołamacza ruszył przełamywać lody. Odchrząknął przerywając skutecznie medytację.
- Sempai - powiedział w stronę mężczyzny siedzącego twarzą w stronę pozostałych. Ten dziwny człowiek pozbawiony włosów na głowie, ale obdarzony dwoma sumiastymi wąsami otworzył oczy. Coś wymruczał pod nosem, a wtedy wszyscy jakby się rozbudzili. Rozejrzeli się i zaczęli wstawać. Maksim postąpił krok do przodu, a medytujący zaczęli formować koło wokół nich. Wielkolud rozłożył ręce i zdjął okulary.
- Przychodzimy w pokoju - powiedział po angielsku.
- Czego chcesz? I czym jesteś? -Odpowiedział pytaniami przewodzący medytacji.
- Jestem wędrowcem bez swojego klucza - powiedział jedynie Maksim..
- Tak się składa, że klucz trzyma się dość blisko - Żenia przepchnęła się nieco do przodu by stanąć zaledwie o ramię przed Szklanym Smokiem w dość jednoznacznie opiekuńczo- ochronnym geście.
- Zatem skłamałeś by tu wejść, a twój klucz jest poświęcony ciemności - powiedział mnich i westchnął.
- Nie unikniesz kary. Jak brzmią wasze imiona?
- Maksim Dragan Bondar - wypalił bez wahania.
- Nie to. To prawdziwe. Smocze - ciągnął mnich.
- Eee… - wielkolud podrapał się po głowie.
- Nikt niczemu nie jest poświęcony to raz. Dwa nie chcemy naruszać spokoju tego caernu. Jestem Córka Ognistej Wrony, ragabash z plemienia Panów Cienia, uczennica Szpona Cieni, szamana Septu Słońca w Polsce. A to mój towarzysz, Szklany Smok, Zarad, Złotołuski. Szukamy kogoś i duchy skierowały nas tutaj.
- Człowiek wilk musi mówić w twoim imieniu. Żałosne. Zatem Zarad. Makara. Strumień powietrza.
Ciężko było powiedzieć, czy mnich mówi do siebie, czy nadal do nich.
- Od obojga z was czuję śmierć i zniszczenie. Dlatego sądzę, że jesteście poświęceni ciemności. Tak jak ten wilkołak, który tutaj był dwa dni temu. Ty, Szklany Smoku bez imienia… nie powinieneś wiązać się z człowiekiem-wilkiem. Ale wszystko wskazuje, że ma ona więcej rozsądku niż ty.
“A to nowość. “ skwitowała do zmory Wrona. “ Z drugiej strony, nikt jeszcze nie wrzeszczy “ Żenia, kurwa! Może to ma jakiś związek?”
- Imiona to rzecz nabyta i złudna. Można je tracić, zdobywać i zmieniać. Lub nie podawać gdy się tego nie chce. - Żenia mruknęła do mnichów - To właśnie tego wilkołaka szukamy. Czy pomożecie nam, szanowni bezimienni? - dodała z pytającym uśmieszkiem na twarzy i chochlikami rozbawienia w oczach Wrona.
Wtedy mnich wyprowadził cios. Na odlew lewą dłonią. Wprost w twarz dziewczyny. Ale nie był dośc szybki, żeby zaskoczyć wilkołaczkę. Dłoń przeleciała przed jej twarzą gdy zrobiła unik. Zobaczyła tylko jak zaciska pięść. I zęby.
Po czym zza zaciśniętej szczęki dobiegło.
- Każdy ma tylko jedno imię. A Makara powinni mieć smocze imię. Tak jak Zhong Lung. Jeśli on nie ma imienia, nie jest jednym z nich. Jego obecność tutaj jest obrazą. Dlatego opuścicie jeszcze dziś Okinawę. Macie czas do zachodu słońca.
Odwrócił się plecami do wilkołaczki. Jakby ignorował fakt, że urażona duma może teraz wbić mu nóż w plecy.
- Tamten wilkołak wypłynął dziś rano statkiem na morze. Jeśli się postaracie, to go dogonicie. Wraca do siebie. Do Rosji. Choć najpierw chce coś dograć ze sługami Architekta. Ale tak jest złożony świat. Zło i dobro ściera się ze sobą. A najważniejsza jest równowaga. Dlatego daje wam te informacje, choć myślę, że stoicie po stronie zła.

- Dziękuję za informację. Za całą resztę? Może kiedyś. Dla mnie obrazą dla świętych miejsc mocy jest próba pobicia gości, których się wpuściło na własne zaproszenie. I nie przedstawienie się choć wymagają tego zwyczaje. Ale skoro wymieniamy się informacjami i lekcjami w duchu pokojowych uprzejmości to i ja udzielę i jednej i drugiej. Nie należy oceniać książki po okładce. A skoro służycie równowadze, to warto poszukać sprzymierzeńców, nawet jeśli nietypowych. Mój nauczyciel z pewnością byłby skłonny do nawiązania współpracy w celu połączenia sił w celu zachowania równowagi. Sam przewodzi wielu plemionom z największego caernu w Europie.

Żenia rozejrzała się po otaczających ich mnichach czekając aż ich wypuszczą z kręgu.

Mnisi i mniszki, bo wśród łysych postaci były też dwie kobiety, rozzstąpili się wypuszczając parę z kręgu.

- Wilkołaki z zachodu pokazały co potrafią. Nie weźmiemy udziału w kolejnej Wojnie Gniewu. Ja nazywam się Li, ale jeszcze nie zrodził się wilkołak godzien znać me smocze imię. Statek nazywa się Gwiazda Północy. W porcie powinniście znaleźć informacje na temat jego kursu.

- Wojna Gniewu… - Żenia pokręciła głową -... była wieki temu. Teraz zaś równowaga jest zachwiana. Wiesz to, czujesz. Ostatnio nawet bardziej niż dotąd. Jesteś pamięcią Gai, Li. Ale żyjąc jedynie jej wspomnieniami, nie pomagasz równowadze. - Żenia posmutniała wyraźnie przy kwestii wspomnień i położyła dłoń na wielkim ramieniu Maksima - wilkołaki zachodu staną do walki o przywrócenie balansu. Może nasze ścieżki skrzyżują się raz jeszcze kiedyś. I wspólnie stworzymy nowe wspomnienia.

- Tak działa koło dziejów. Ruszycie do walki. Ziemia spłonie. A ze zgliszczy odrodzą się dawni królowie. Wszystko ma swój cel. Tak jak twoja zmora, która niesie śmierć. Ale to nie cel się liczy, ale droga jaką do niego zmierzamy. - Powiedział mnich tonem nauczyciela.

- Dla mnie nadal brzmi jak cel. - Żeńka mrugnęła w kierunku strażników - Poczekacie, aż się świat wybije i znowu będziecie na szczycie. No chyba, że wcześniej Architekt zdigitalizuje i was i wasze dzieci i wasze DNA. Bo to jest obecna droga Shinzou, szukającego sposobu na kontrolę i nas i was. No ale to wasz wybór. Dzięki za rozmowę. - Żenia straciła zainteresowanie i cierpliwość. Gwiazda Północy czekała na przechwycenie. - Jakbyś jednak zmienił zdanie to mój numer jest tutaj.
Na skrawku papieru naskrobała numer obecnego telefonu i położyła na kamieniu.
- Idziemy, Smoku. - mruknęła do Dragana.
Podał jej rękę i ruszyli do wyjścia z ogrodu. On ewidentnie odczuwał ulgę, że opuszcza to miejsce. Nikt nie ruszył za nimi. Nikt nawet nie odprowadzał ich spojrzeniem. Gdy wychodzili to ogród był już zamykany dla zwiedzających. Słońce niedługo miało zajść. GPS wskazywał już niecałą godzinę do hotelu. Nieco ponad półtorej do portu.

***


- Moje wspomnienia też mnie nie akceptują. Czują, że jestem inny. Jak te jaszczurołaki tutaj. Mówił, że jestem Makara. Strumień powietrza. Ale ja mam je wszystkie. Mam w sobie cztery strumienie. Cztery wodospady. Myślałem, że uwierzy, że jestem Wędrowcem. Tak określamy… określają - poprawił się wsiadając do Mercedesa - kogoś, kto wędruje między kluczami i wymienia się wspomnieniami. Eh, takie dni przypominają mi jak bardzo jestem nieludzki.
Po tych słowach Dragan zawiesił się i patrzył w lusterko.

- Dlaczego musisz być „ludzki”? I co to znaczy dla Ciebie być ludzkim? Tamten był bardziej ludzki i był dupkiem. Może zamiast tego poszukamy Ci Smoczego imienia? A ja pomogę ci trochę z dyplomacją? - dłoń Żeni uspokająco gładziła potężne męskie udo.
Położył dłoń na jej dłoni, ale nic nie powiedział.

***


Kierowali się wprost do portu. Nie mieli czasu na zatarcie śladów w hotelu do którego mieli już nie wrócić. Nie pierwszy raz działali pod wpływem chwili. Na szczęście ona jak zwykle miała swój plecaczek z całym dobytkiem. On niczego nie potrzebował, bo miał ją.

W porcie Maksim przejął inicjatywę. Jakby chciał się zrekompensować za spotkanie z innymi smokami. Tym razem szybko znalazł biuro oficera portowego i wyciągnął z mężczyzny potrzebne informacje. Na mapę naniósł kurs poszukiwanego statku. Faktycznie płynął do Rosji, choć nie najprostszą drogą.

Potem, jak zwykle wybrał się ukraść łódź. Niestety coś dostatecznie szybkiego mogło zwrócić zbyt dużą uwagę. W końcu padło na jacht żaglowy. Zdecydowanie za wolny jak na ich potrzeby, ale dawał szansę dopłynięcia do celu niewiele później niż statek Olega.

Gdy wychodzili z portu było już ciemno. Maksim ustalił stosowny kurs. Zablokował ster i wszedł pod pokład gdzie w zasadzie mieściła się niewielka kuchnia połączona z jadalnią i cztery koje.

- Dziękuję, że stanęłaś w mojej obronie.
- Zawsze - Żenia wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się ciepło zadzierając zwyczajowo głowę. - stanę. Nawet jeśli ktoś będzie mnie próbował za to lać po gębie.
Odgarnął jej włosy prawą dłonią i tym samym ruchem przyciągnął ją do swoich ust. Mieli kilka intensywnych dni za sobą i faktycznie już dawno się nie całowali. Dlatego teraz gdy ich usta się zetknęły świat zdawał się zafalować. Albo co najmniej ich kradziony jacht.

Żeńka odruchowo wtuliła się i oparła całym ciężarem o monumentalne ciało Maksima. To było jak sprzężenie zwrotne, jakiś łańcuch przyczynowo-skutkowy. Jeden dotyk, przeskok iskry i zatapiali się w sobie mając w nosie czas i świat.

- Choćby po takie podziękowania - sapnęła gardłowo odrywając się na chwilę dla złapania oddechu. Dłonie wilkołaczki błądziły po bicepsach Dragana. - Wiesz czemu miałbyś się nie wiązać z człowiekiem-wilkiem? - dopytała rozpinając pierwsze guziki koszuli Maksa.
-Pewnie dlatego, ze zagryzie mnie we śnie - odpowiedział, po czym zszedł ze swoimi pieszczotami na jej szyje. Lewa dłoń wsunął jej bezceremonialnie w spodnie ściskając jej pośladek. Ustami wędrował w dół po szyi na obojczyk, gdzie przystanął na chwilę, żeby drugą ręką zdjąć jej bluzkę. Niestety musial sobie pomóc również tą, którą zaabsorbował pośladek Żenii. Ale zrobił to szybko i lewa dłoń wróciła na pupę dziewczyny z cichym klaśnięciem. Zaczął rozpinać jej pasek, gdy ustami całował ramiona i schodził w stronę okrytych stanikiem piersi.

-Jej. Skąd on wiedział, że lubisz ostre zabawy, co? - Żenia odwdzięczała się uwalnianiem jego ciała z okowów ubrania. Z westchnieniem przyjemności odchyliła głowę po czym naparła na Dragana by popchnąć go w stronę siedziska. Z mocą Nahajki było ciut łatwiej a ona czuła pod skórą, że jej Smok potrzebuje teraz opieki.

Pod pokładem było naprawdę ciasno. Toteż następne zdarzenia zdawały się odbiegać od fizycznego postrzegania przestrzeni. Blisko dwumetrowemu mężczyźnie nie przeszkadzała ławka, która miała ledwie metr pięćdziesiąt i pozwolił się „przygnieść” dziewczynie. Uwolnił jej piersi i teraz półsiedząc to im poświęcał całą swoją uwagę . Nie był gadatliwym typem, toteż nie podjął tematu starszyzny „swego” ludu i ich poglądów na jego fetysze. On był teraz dokładnie tam, gdzie chciał być. Jego duże dłonie wodziły po jej ciele, aż w końcu uniósł ją lekko za pasek, po to, żeby mogła zdjąć spodnie. Ona mogła pod pokładem stać prosto. On już nie dawał rady.

Nakręcona pieszczotami Wrona przestała komentować. Jego pragnienie wypełniało i ją a czubki piersi aż mrowiły na samą myśl o jego ustach i języku. Gdy się odsunęła skopała buty. Półnaga odwróciła się tyłem do Maksima i rozpięła szybko spodnie by dla odmiany zsuwać je z bioder powolnymi ruchami. Obejrzała się przez ramię i zakręciła szczupłymi pośladkami odkrywanymi centymetr po centymetrze.
Pochyliła się nieco by zsunąć spodnie a w ciasnym pomieszczeniu oznaczało to niemal otarcie się o Maksima. Odwróciła się wystawiając ciało na pokaz i szarpnęła za pasek męskich spodni. Ciało samo reagowało sprawiając, że sutki stwardniały a podbrzusze skurczyło przesyłając iskry wzdłuż kręgosłupa. Odpakowywała najlepszą zabawkę jaką znała. Łapczywie zaatakowała Dragana ustami.

Nawet na chwilę nie starał się ukryć przyjemności. Jego twarz się rozpromieniła. Dłoń mimowolnie wsunęła się w jej włosy i gładziła je palcami. Po chwili nawet zagryzł wargę. Czuła jak nabrzmiewa. W końcu nagle, jakby coś się stało, pochwycił obiema dłońmi jej biodra. Uniósł ją i niemal rzucił na stół. O ile tak można było określać na łodzi ten kawałek tworzywa, na którym prawdopodobnie spożywano posiłki. Tworzywo miało tę niewątpliwą zaletę, że nie wiązało się z dyskomfortem zimnej stali. Choć sam „stół” mieścił przy sobie czwórkę azjatów, to w przypadku drobnej wilkołaczki mieściły się tam ledwie plecy. Jej głowa zwisała bezwładnie już za jego obrzeżem. Pupa też zwisałaby, gdyby nie Maksim. On zdawał sie podchodzić bardzo pragmatycznie do mebli na statku. Skoro podano do stołu, to przystąpił do posiłku. Najpierw całował ją po wewnętrznych stronach ud rozszerzając je nieco. Przemieszczał sie z pocałunkami coraz bardziej do sedna, a w powietrzu narastające napięcie stało się niemal namacalne. W końcu zaczął pracować swym językiem, a wilkołaczka w głowie usłyszała cichy jęk zadowolenia Zmory.

Zawtórowała na głos sięgając jedną dłonią ku krótkim siwym włosom. Drugą wodziła po własnym brzuchu i piersiach.
Jęknęła zachęcająco smocze imię i rozchyliła uda jak mogła najszerzej. Nie czuła skrępowania a jedynie ogromne pragnienie, które tylko on mógł ugasić. Włosy opadły aż na podłogę. Niedawne podejrzliwe myśli zastąpiło radosne poczucie przynależności, co z kolei sprawił, że wypchnęła biodra wyżej ku ustom Maksa. Wilgoć i gotowość narastała.

Nie „pastwił się” nad nią długo. Kilkukrotnie ścisnąć jej nabrzmiałą kobiecość swoimi ustami. Wiele razy musnął ją językiem. Fale rozkoszy uderzały do głowy, niemal z tą samą intensywnością co te na zewnątrz. W końcu ponownie bez żadnego ostrzeżenia uniósł się zasłaniając jej jedyne źródło światła w pomieszczeniu. Teraz jego ciało unosiło się nad nią. Wspierał się rękami o stolik i bez udziału rąk wsuwał się w dziewczynę. Wcześniejsze przygotowanie z pewnością pomogło, ale gabaryt z jakim musiała sobie poradzić łatwy nie był. Jednak to nie był ich pierwszy raz. Wiedzieli czego się spodziewać. On z gracją morskich fal wpływał i wypływał. Za każdym razem wpływając ciut głębiej. Poprawił dłonie, tak, żeby móc dotykać jej ciało choćby nadgarstkami, ale jednocześnie mieć punkt podparcia.

A potem ruszył do szarży coraz szybciej i szybciej poruszając biodrami.
Żenia przy pierwszym natarciu uniosła głowę by przyjrzeć się twarzy Maksa. Uchwyciła się kurczowo jego przedramion gdy zaczął przyspieszać. Jego wielkość wyrywała z jej ust niekontrolowane jęki i okrzyki za każdym razem gdy się kochali. Ten raz nie był wyjątkiem. Wypełniał ją i cały jej świat w takich momentach. Czuła gorączkowe napięcie własnego
Ciała gdy wbijał się głębiej i nieustępliwie.
Raz jeszcze uniosła głowę i zamglonym spojrzeniem omiotła napięta twarz kochanka. Uśmiechał się z satysfakcją. Spojrzała między ich złączone ciała z czystym zachwytem. Chciałaby wyczytał to z jej twarzy.
- Mocniej mój Smoku - wydyszała prosząco - Wytrzymam. Nie bój się…
Jak zwykle spełnił jej żądanie bez zbędnych pytań. Byli na pełnym morzu. Nikt nie mógł słyszeć jęków rozkoszy, czy bólu. Caly ten teatr trwał i trwał, a każdy z jego uczestników zdawał się być ekstremalnie wręcz zadowolonym. W końcu gdy poczuł, że jej podniecenie osiąga szczyt sam również nie wytrzymał. Poczuła jak rozlał się w niej gorącym wulkanem nasienia. Jakby zbierał je od tygodnia na tę okazję. A potem opadł na nią i się wtulił. Mocno. Po chwili leżeli ściśnięci na jednej koji, a ich ciała przeplatały się ze sobą na tyle możliwych sposobów, że nikt postronny nie uwierzyłby w to, że aż tyle miejsca znaleźli na jednym miejscu do spania. Schował jej dłoń w swoją dłoń i przymknął oczy.
Wtulona Wrona przesuwała stopą po łydce Dragana w górę i w dół w leniwym i ospałym geście. Pozwalała Smokowi się relaksować bo nieprzyjemnym spotkaniu w Okinawie. Wiedziała ile kosztuje brak akceptacji i zdawała sobie sprawę jaką cenę płaci się zazwyczaj.
Zastanawiała się czy uda się im z dzieckiem i jakoś odruchowo pomyślała o swoich rodzicach. Czy matka była szczęśliwa żyjąc obok Yurija? Czy może była traktowana jak córka a na koniec zaszlachtowana? Czy Yurij poniósł jakąkolwiek karę? Czy może pomszczenie matki motywowało Sonię? Po czym jej myśli stały się nieco bardziej pragmatyczne.
„Czy udałoby się wydębnić informacje na temat jego kontaktów i wiedzy ze wspomnienia o ojcu?”
Postanowiła poprosić Maksima o pomoc z rytuałem. To była ostatnia myśl zanim zasnęła.
 
corax jest offline