Wyniki runotworzenia były więcej niż zadowalające. Jego przypuszczenia okazały się prawdziwe i radość w sercu okaleczonego krasnoluda była niewypowiedziana. Podziękował Valayi za jej błogosławieństwo dla siebie i Dziedzictwa Bugmana. Do śniadania wzniósł toast za Pramatkę. Był niewyspany, ale szczęśliwy i zdecydowanie pozytywniej nastawiony do tego co miało nadejść.
Od Lagera przyjął prowiant i bukłak z piwem, dziękując bardzo i żegnając się. Nic więcej nie potrzebował, a i tak Browarnik gościnnością i pożyczeniem wozu odpłacił się znacząco za błogosławieństwo Valayi. Galeb natomiast cieszył się przede wszystkim zdobyciem przyjaciela w tak ważnym dla jego rodziny miejscu.
Fakt, że czarodziej i akolitka mieli problem z przejściem przez próg był warty odnotowania. Niestety chłopi zabrali jego księgę. Nie przejmował się że ktoś może odczytać jej zawartość - była zapisana w khazalidzkim dialekcie, z którego odczytaniem miałyby dużo problem nawet znający język uczony. Był to kolejny powód, aby w drodze powrotnej, albo przy najbliższej okazji zajść do pogańskiej wioski i zrobić tam porządek.
Jednak sytuacja ta przypomniała Galebowi o wygłupach Leo przy runicznym kamieniu i o kruku, który pochłonął złoty gwóźdź. Nie dziwił się że czarodzieja bariera powstrzymała, jednak Leo nie korzystała z magii.
-
Miej oko na Estalijkę. - szepnął czarodziejowi -
Bariera działa na złe moce i o ile ty jesteś czarodziejem to ona nie. Uważaj też na kruka. Gdy się rozdzieliliśmy znaleźliśmy pośród wzgórz runiczny głaz z symbolami ochronnymi. Był wetknięty w niego złoty klin. Dziewczyna wyjęła go, dała krukowi, a ten go połknął. Myślę, że coś złego ciąży na niej i na zwierzęciu. ***
Wykazując się inicjatywą i przebiegłością Gustav wyciągnął od najemników to jak Parszywiec się zachowywał i... no i upewnił się w pewien sposób odnośnie ich lojalności. Ostatni robili wrażenie kupy skłóconych dezerterów, więc dla najemników najwyraźniej rzeczywiście nie było po co wbijać im noża w plecy. Szczególnie, że jak na razie podróż byłym Parszywcom się opłacała. A potencjalnie spokojne dotarcie na przełęcz skąd mogliby spokojnie już odjechać do domów było kuszącą propozycją.
Kiedy wsiedli na barkę Galeb skorzystał z okazji, aby się zdrzemnąć i odrobinę odespać zarwaną noc. Słysząc plotki o zielonoskórych spał jednak z młotem przy dłoni.