Zacisnęła pięści, próbując powstrzymać wściekłość i nie uderzyć jej w twarz. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że to prowokacja. Że tamta bawi się jej uczuciami. Rozluźniła dłonie. Nie rozumiała dlaczego? Co takiego jej zrobiła. Przecież w życiu się nie spotkały. No tak może i miała kilka przygód z mężczyznami, którzy raczej nie nadawali się na towarzysza życia, ale przecież nikt nie nazwałby tego aż tak dosadnie. Nikt, kogo znała.
- Nie wiem z kim się zadawałaś ani w jakich sytuacjach pozwalałaś sobie mówić takie rzeczy. A już najmniej interesuje mnie o kim mowa. - Szlachetna krew i duma wreszcie przemówiły. Chyba nic bardziej nie rozwściecza wroga jak bycie „ponad” jego ataki.
- Daruj, ale twoje perwersyjne wspomnienia mnie nie ciekawią. Wynajęłam ten pokój i nie życzę sobie, by ktoś naruszał moją przestrzeń. No chyba, że coś się zmieniło i przybytek ten nagle zmienił się w prywatny, porządny dom, gdzie nie przyjmuje się pieniędzy za możliwość spędzenia nocy? - To mówiąc, odeszła od okna i powolnym krokiem zbliżyła się do drzwi, kładąc dłoń na klamce.
Miała tylko jeden cel. Zadać mu pytanie. Wiedziała jednak, że jeśli stąd wyjdzie, nigdy więcej nie zdecyduje się tego zrobić. A podobno lepiej żałować rzeczy, które się zrobiło, niż tych, których się nie miało odwagi uczynić. Dlatego postanowiła na niego poczekać. Choćby i miała nie spać całą noc. Wiedząc, że ta kobieta oddycha swym żmijowatym oddechem pod tym samym dachem. Gdy tamta wychodziła, patrzyła jej hardo w twarz. Zastanawiała się tylko czy odpuściła, czy po prostu miała w głowie inny plan.
Odetchnęła, gdy została sama. Czas dłużył się niemiłosiernie. Chodząc w kółko od okna do drzwi, próbowała zrozumieć rolę jaką jej powierzono w tej grze. Kto grał, z kim i jak wysoko była stawka. Ewidentnie była żałosnym pionkiem przestawianym po polach przez innych. Jednak jeśli uda jej się przejść cało przez całą szachownicę, zamieni się w hetmana. A w tedy to już będzie zupełnie inna gra …
Przez wciąż otwarte okno usłyszała stukot końskich podków uderzających miarowo o podjazd. Wyszła szybkim krokiem do hallu powitalnego. Lokajowi poleciła, by, jeśli to Barski, przekazał mu, że czeka na niego, sama zaś prędko wróciła do pokoju. Już po chwili usłyszała pukanie.
- Proszę.
Przez moment patrzyli na siebie w milczeniu. Przygotowana przemowa gdzieś się rozmyła w przypływie emocji, które nią znowu targały.
- Chcę wiedzieć jedno. Czy wiedziałeś o tym wszystkim? - zapytała w końcu, kątem oka dostrzegając jeszcze ziemię i brunatne plamy na jego ubraniu.
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |