Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2019, 15:39   #237
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Jarvis, trzymając bardkę za rękę, rozglądał się dookoła jakby czegoś szukał w tym labiryncie.
- Zakładając, że gnom projektował to miejsce, można łatwo określić gdzie są warsztaty. Gnomy mają swoje zasady jeśli chodzi o takie miejsca - wyjaśniał przy okazji - przy trzecim przypadku, znałem już ogólny wzorzec ich siedzib. Oczywiście są pewne różnice, ale… - Zatrzymał się nagle i przycisnął palec do ust kochanki. Nasłuchiwali przez chwilę i coś usłyszeli. Tępy huk w oddali.
- Gnomy zawsze są tam gdzie jest głośno - odparł mężczyzna i pociągnął tawaif za sobą.

Przemknęli pospiesznie przez kilka korytarzy i dotarli do drzwi komnaty pełnej hałasów maszynerii.
Mag ostrożnie otworzył wejście i oboje ujrzeli olbrzymią salę wypełnioną różnymi machinami i niską istotkę o wyraźnie łysiejącej głowie, okolonej białymi włosami. Gnom był wielkości karła, acz zbudowany bardziej zgrabnie. Jego pełen kieszeni i pasów strój pobrzękiwał przy każdym ruchu. A on sam mówił bez przerwy słowa, które wyrzucał z siebie w jednym, rzadko przerywanym oddechem, potoku słów. Kamala przechylała głowę raz w lewą, raz w prawą stronę, przyglądając się dziwacznej istotce z mieszanką bojaźni i fascynacji. A więc… to by gnom. Nie człowiek… gnom. Zupełnie inna, humanoidalna rasa, niemal niespotykana… a w zasadzie nie niemal tylko po prostu niespotykana na tym świecie.
- Jest… niski jak dziecko, ale jest staruszkiem… - stwierdziła, cicho szepcząc do czarownika. - Czytałam, że byli niscy… ale, że aż tak? W jakim on języku mówi? Czy to gnomi? Nic nie rozumiem…
- Gnomi… ich mowa wymaga trochę ćwiczeń, bo nie rozdzielają słów i zdań. A wszystko musi być precyzjnie określone. Więc ich słowa są dłu… - Zanim przywoływacz zdołał dokończyć swój wykład, stworek obrócił się i spojrzał na oboje podnosząc do góry swoje gogle.
- To nieładnie tak obgadywać mnie za plecami. Ale to nieważne. Spójrzcie na to… mój najnowszy i największy wynalazek.
Po czym z dumą wskazał na skomplikowany mechanizm, przy którym pracował. - Czyż nie jest przepiękny?
Sundari nie zdążyła otrząsnąć się z szoku, kiedy jej usta przemówiły.
- To wspaniały cud techniki panie, jestem pod wielkim wrażeniem! - Wcale nie była, kłamała jak z nut, wpatrując się z małego człowieczka, jakby to on właśnie był cudem, a nie jego wynalazek.
- To mój zautomatyzowany, parowo napędzany, prototypowy przewidywacz chaosu i prawdopodobieństwa, który z dokładnością do 9 na 10 przewiduje poprawnie, czy kromka upadnie stroną z masłem czy nie! - Odparł triumfalnie mikrus. - Maszyna koncepcyjna, ale wystarczy sobie wyobrazić, jakie są możliwe wykorzystania jej.
- Maszyny przewidującej jak upadnie kromka z masłem? - zapytał Jarvis, starając się ukryć sceptycyzm.
- No dokładnie… - Ebeneizer spojrzał z pobłażliwością na magika. - No tak. Ja was ludzi trochę żałuję. Za lat dziecinnych tętnicie kreatywnością i nieskrępowaną wyobraźnią. A potem nadchodzi dorastanie i… - Sądząc po minie miało się wrażenie, że gnom wypowiada jakieś przekleństwo, gdy mówił. - ...praktycyzm.
- Proszę nie zwracać na niego uwagi! - Zawołała dziewczyna z pasją w oczach. - On nawet za młodu był taki nijaki… sama widziałam, bo mi się przyśnił… dziś… nie ważne… chcę zobaczyć jak to działa! Macie kromkę chleba? Macie masło? Muszę zobaczyć! Gdzie się to naciska by zaczęło działać?
Tym razem tancerka nie kłamała. Była przejęta i w pełni zafascynowana pracą niskiego mężczyzny oraz jego genialnego wynalazku! Ach… gdyby mogła wysłać taki prototyp swoim siostrom! Byłyby wniebowzięte! Tyle godzin zabawy! Z różnymi rodzajami kromek… i chleba… i masełek i… oczywiście PODŁÓG! Drewniane, kamienne, z gliny lub piasku, z dywanem i bez. Tyle możliwości, tyle rozwiązań!
- Oczywiście że mam. W końcu muszę testować wynalazek - odparł z uśmiechem staruszek. - Kalibrować go, dodawać nowe dźwignie, zapadki, trąbki… bo co to za machina kalkulująca, która nie obwieszcza swojego rezultatu w odpowiedni sposób?
Wynalazca pokazał talerz na którym leżały czyste kromki i osobno osełka masła z nożem.
- Po przygotowaniu kanapki, kładzie się ją tu… na tej wadze. Pociąga za dźwignię. Wpisuje wysokość, określa kąt z jakim spadnie kromka, potem machina przelicza wszystko i podaje wynik. Z fanfarami.
Dholianka zabrała się za smarowanie chleba.
- A później co? Jak sie sprawdza, czy machina dobrze obliczyła? - dopytywała się ciekawsko, kładąc obiekt ich doświadczeń na szalce wagi.
- No w najprostszy sposób. Upuszcza się kromkę - wyjaśnił gnom, pociągając za dźwignię i biorąc się za wciskanie klawiszy, po czym spojrzał na bardkę. - Ile masz wzrostu?
- Ja eee… nie wiem… jestem dość mała, jak widzisz… och przepraszam, nie chciałam być niemiła to wcale nie tak, że ty jesteś mniejszy… eee… metr sześćdziesiąt… parę? - Chaaya zapędziła się w kozi róg. - Czy ta maszyna oblicza tylko opuszczanie, czy podrzuty też? A podkręcenie? Albo odbicie i spadnięcie?
- Oblicza wszystko, ale kolejne zmienne wprowadzone do obliczeń sprawiają, że wynik staje się bardziej… niekoniecznie zgodny z jej wyliczeniami. Ale pracuję i nad tym - odparł z entuzjazmem gnom, wprowadzając kolejne liczby. - W końcu to maszyna koncepcyjna.
- No dobrze… to spróbujemy na razie z upuszczeniem… czy mam upuścić masłem do dołu, czy do góry? I z jakiej wysokości? Może z linii moich oczu? Z jak wysoka upuszczałeś swoje kromki? - Kurtyzana bardzo chciała wierzyć w powodzenie doświadczenia.
- Może być z linii twoich oczu i zawzyczaj wprowadzam opcję masło do góry. Więc tym razem tak zrobimy - stwierdził Ebeneizer i zaczął wstukiwać coś jeszcze. Przekręcił kolejną dźwignię. Całą machiną zatrzęsło, poszła para z gwizdków i z maszyny wysunęła się karteczka przy dźwięku fanfar.
- Masłem do góry - odczytał.

Złotoskóra zaklaskała w dłonie, następnie wzięła kromkę i uniosła ją przed swoje oczy. Wzięła głęboki wdech, jakby przygotowywała się na jakąś bardzo ważną próbę w swoim życiu.
- Daj znać kiedy mam puścić.
- Już - odparł gnom uzbroiwszy się w notatnik.
I kromka spadła wirując w powietrzu i lądując masłem do góry.
- Jallah! - zawołała radośnie i triumfująco tawaif. - To naprawdę działa! Widzisz Jarvisie?!
Kobieta zapląsała w zwycięskim tańcu, po czym wpadła czarownikowi w ramiona.
- Widzę widzę - odparł jej ukochany chwytając ją i tuląc do siebie. Był w równie dobrym nastroju co ona. A może to tulone ciało bardki dodawało mu tyle humoru? Dłonie Kamali zjechały mu po plecach na pośladki. Chwile je ściskała, zanim się nie odsunęła, niby to speszona.
- Trzeba by zrobić test zrzutu z kilkunastu metrów - rzekła do naukowca. - Trzeba by znaleźć jakieś wysokie i zabudowane miejsce, ponieważ wiatr mógłby wpłynąć na trajektorię lotu i popsuć obliczenia. Czy próbowaliście także z innymi rodzajami chleba?
- Tak… pracuję nad tablicą modyfikatorów związanych z różnymi rodzajami pieczywa. Okazało się bowiem, że waga to nie wszystko. - Zadumał się gnom nawet nie zwracając uwagi na fakt, iż dłoń Jarvisa najpierw objęła pupę, a potem sięgnęła pod sukienkę próbując musnąć opuszkami nagą skórę dziewczęcia.
- Co do wieży eksperymentalnej to mam już pierwsze projekty - mówił entuzjastycznie.
- Wydaje mi się, że to może mieć związek z gramaturą pieczywa. Grubością skórki, rozmieszczeniem i wielkością dziur w miąższu… i przepuszczalnością przez siebie powietrza. Na przykład naan prawie zawsze upadał mi masłem do dołu, zupełnie jakby nasiąknięta skórka przeważała w równowadze podpłomyka - odparła grzecznie kochanka czarownika, strzepując przy okazji jego lepkie rączki z siebie. - Jeśli potrzebowalibyście kogoś do pomocy w badaniach, to ja jestem bardzo chętna.
- Z chęcią przyjmę pomoc. Tutejsi… nie potrafią zrozumieć wagi moich badań i wynalazków - zaczął mówić karzełek, a drzwi do sali na powrót otworzyły się… by Archiwista wszedł przez nie wraz z Beatrycze.
- Wybacz Ebenezeirze, ale… ooo… wy też tu jesteście? - spytał Miedziany widząc parkę Smoczych Jeźdźców.

Dholianka schowała się za plecy przywoływacza, nie będąc pewną, czy nie złamali jakiegoś ważnego zakazu, zbliżając się do gnoma.
Mała łotrzyczka doskoczyła do mechanizmu, oglądając go ze wszystkich stron.
- Łooo ale cuuudoooo, jak to działa?! Nie mówcie, sama się dowiem! - Zatarła rączki w ekscytacji.
- Hej hej! - zatrzymał ją konstruktor niskiego metrażu. - Żadnego dotykania bez pozwolenia. Najpierw musisz się zapoznać z zasadami mechanizmu. A kto ty właściwie jesteś?
- To może być twoja nowa uczennica Ebenezeirze - wyjaśnił smok, niespecjalnie się przejmując obecnością Jarvisa i Sundari.
- No… wiek przynajmniej odpowiedni, ale nie potrzebuję brać sobie ucznia. A poza tym, tamta twoja pracownica zgłosiła się do pomocy przy zautomatyzowanym, parowo napędzanym, prototypowym przewidywaczem chaosu i prawdopodobieństwa, który z dokładnością do 9 na 10 przewiduje poprawnie, czy kromka upadnie stroną z masłem czy nie… - rzekł gnom przytrzymując dziewczynkę i przyglądając się jej zaciekawiony.
- Tamta dwójka to nie moi pracownicy. Bardziej… współpracownicy… od czasu do czasu. - sprostował ślepiec. - Pamiętasz co wspominałem o Czerwonym?
- Aha… - Niski wynalazca przyglądał się szarpiącemu dziecku. - No… energiczna to ty jesteś. Ale jak u ciebie z precyzją i cierpliwością.
Beatrycze zgromiła magika nieprzychylnym spojrzeniem, gdyż szczęściem bardka w pełni ukryła się za nim.
- Ja jestem mistrzynią pułapek! Złodziejką czarów i… - Kaszlnęła, znowu popatrzyła na czarownika. - Zamiast badać, którą stroną spadnie kromka z masłem, posmarujmy ją ektoplazmą! Będzie o wiele zabawniej, gdy się przyklei do podłogi.
- No ale… to straci wtedy sens - ocenił gnom drapiąc się po czuprynie. - Cały eksperyment ma przewidywać wynik. Znaczenie wyniku nie ma znaczenia.
- Daj jej szansę. Może okazać się bardzo zdolna. - Archiwista niewątpliwie stał po stronie zaklinaczki. Ebenezeir westchnął i pomrukując pod nosem sięgnął do kieszeni. Wyjął dziwną kostkę…, podając ją Bumi. - Masz… rozłóż ją bez narzędzi. Tylko uważaj na palce. Złapie za nie, jak nie będziesz uważna. To kostka pułapek. Taka zabawka mojej rasy.
- Masz może.. dwie? - zapytał Jarvis zapewne chcąc wyłudzić jedną dla tawaif.
- Kilka wariantów. - Łysawy staruszek łaskawie sięgnął do kolejnej kieszeni i rzucił następną kostkę mężczyźnie.
Łotrzyczka odebrała przedmiot i z zapałem zabrała się za rozmontowywanie go. Widząc, że tak łatwo jej nie pójdzie, usiadła na ziemi pod ścianą i całkowicie straciła zainteresowanie otoczeniem.

~ Niezręcznie się czuje… ~ bąknęła Chaaya skulona za ukochanym. Najwyraźniej nie miała w planach wchodzić między małą a jej przyszłego mentora.
~ Możemy odwiedzić gnoma innym razem. Gdy Beatrycze już ugruntuje swoją pozycję. ~ zaproponował przywoływacz zerkając za siebie i chowając zdobycz. Poczuł jak kobieta kładzie mu ręce na plecach i przytrzymuje się jego marynarki.
~ Uciekamy? ~ spytała, opierając się czołem o jego łopatkę.
~ Tak ~ poparł jej plan Jarvis, dyskretnie się wycofując, podczas gdy para starców omawiała przyszłość blondynki.

Gdy znaleźli się na korytarzu, czarownik poprowadził ją tunelami, zapewne w kierunku wyjścia. Niemniej, nagle pociągnął kurtyzanę w stronę drzwi do jakiejś komnaty. Wciągnął ją do środka i zamknąwszy wejście cicho za sobą, przyparł do nich swym ciałem kochankę.
Całując zachłannie, sięgał do jej sukienki, podciągając materiał w górę. Jego nie obchodziło gdzie się znaleźli, obsypując pieszczotami jej usta i szyję. Ale kiedy zszedł wargami na nagie ramiona bardki, ta zauważyła przez jego ramię, że znaleźli się w koszarach wojskowych.
Były tu rzędy łóżek i... na dwóch z nich, spały osoby nieświadome tego co się właśnie dzieje w ich komnacie. A więc… nadszedł czas jej kary. Byłoby to całkiem przyjemne, gdyby nie groźba zdemaskowania.
~ Jarvisie… tu śpią ludzie… ~ Przeraziła się tancerka, chcąc odwlec wyrok w czasie… a może to była jej kolejna zagrywka?
~ To będziemy musieli być cicho? ~ zapytał mag, spoglądając jej w oczy i pocałował ją delikatnie w usta. ~ Bardzo cicho.
Jego palce sięgnęły do jej bielizny i zaczęły ją powoli zsuwać. Dziewczyna jęknęła, po czym szybko zasłoniła wargi dłonią.
~ Jarvisie… mój słodki… zaklinam cię ~ błagała, drżąc napiętymi udami.
~ Chcesz bym przerwał. Acz przecież obiecałem, że wezmę cię bez względu na miejsce… i czas. ~ Kochanek kucnął i bezlitośnie zsunął jej koronkowe majteczki, aż do kostek. Kamala zmrużyła nieznacznie oczy, o nie… nie podda się tak łatwo. Będzie go błagać, będzie płakać, aż go złamie…
~ Miej litość najdroższy… już nigdy więcej z ciebie nie zadrwię… będę grzeczna…
~ Nie tym razem ~ mruknął mężczyzna, nurkując głową pod sukienką i całując czule jej uda. ~ Tym razem jestem bezlitosny, spragniony i pożądliwy. Tym razem płonę. Śpią?
Spali mocnym snem, nawet wtedy gdy zakwiliła głośniej przez zaciśnięte na ustach palce. Cierpiała… i bała się, więc ścisnęła nogi ze sobą, chcąc udaremnić włamanie złodziejaszkowi.
~ Będę ci posłuszna… obiecuję, proszę cię… tylko nie tutaj, nie teraz…
~ Wiesz dobrze, że nie tego pragnę… lubię twoją zadziorność. ~
Przywoływacz przesunął językiem po jej podbrzuszu, na tyle, na ile dały mu jej zaciśnięte uda. ~ Obiecuję, że skończy się tu na jednym razie… więc jeśli się pospieszymy to szybko stąd wyjdziemy.
Wstał i zabrał się za oswobodzenie swojego oręża. Na szczęście był już gotów do podboju. Nie potrzebował dodatkowych figli, by ją posiąść.

Tu? Czyli planował tego więcej… gdzie indziej… O nie, nie pozwoli na to. Rzuciwszy wyzywające spojrzeniem, wpierw przyrodzeniu, a później kochankowi, Sundari przygotowała się do walki.
~ Nie, nie i już… nie zgadzam się, jeśli tego chcesz, będziesz mnie musiał wziąć siłą.
~ Będę jednak nalegał, kusił.
Usta mężczyzny zabrały się za ponowne pieszczoty jej szyi i dekoltu. Dłoń znów sięgnęła pod sukienkę, by muśnięciami palców kusić jej ciało ku uległości. I to akurat się udawało, delikatny dotyk był wszak przyjemny, a choć bardka broniła się dzielnie, to zdała sobie sprawę, że im dłużej będzie odwlekać, tym dłużej tu utkną. Ambicja nie pozwalała jej się poddać. Obiecała sobie, że złamie Jarvisa, pokona go i pokaże kto jest lepszy w te miłosne szachy. Była tawaif do cholery! Miała swoją kurewska dumę! Czarownik musi się poddać, a kiedy to zrobi… wyśmieje go i do końca ich dni będzie mu wypominać jak słabym jest człowiekiem.
Ruch na jednym z łóżek wprawił Chaayę w lekkie drżenie ze strachu. Jeśli to były szachy, to niestety mag miał obecnie lepiej rozstawione figury.
Niespiesznymi pieszczotami palców przyjemnie drażnił jej zmysły, a delikatnymi pocałunkami różowił jej policzki, choć akurat w tej kwestii także emocje miały swój wpływ.

~ Nie… ~ powtarzała zawzięcie tancerka. ~ Nie zrobisz mi tego… ~ To była dla niej prawdziwa udręka, pragnienie wypalało w jej łonie dziurę, aż kobieta zaczęła się obawiać, iż jej sukienka stanie w ogniu. Nie mogła się poddać, ale i nie mogła go zatrzymać. Ich gra zaczynała doprowadzać ją do szaleństwa. Ach… a gdyby tak się zgodzić… gdyby tak rzucić się na ukochanego i kochać się z nim namiętnie na oczach wszystkich żywych istot? A co tam! Niech patrzą i zazdroszczą, jak wspaniałego ma partnera. Niech widzą jak bardzo ją kocha… jak ona kocha jego.
~ Nie…
~ Nie. Nie zrobię. My to zrobimy… razem. Przecież nie mogę bez ciebie ~ odparł mentalnie Jarvis naciskając palcem między jej zaciśniętymi udami, by wsunąć go między jej nogi. Nie mógł sięgnąć daleko, przynajmniej nie w ten sposób, ale sama obecność intruza była wyraźnie odczuwalna, jak i jego pocałunki na jej obojczykach i… obnażona męskość, spragniona jej delikatnego wnętrza. ~ I powinniśmy się pospieszyć… nie chcesz chyba żeby nas tu przyłapano z gołymi zadkami, prawda?

Ból i udręka Kamali była obezwładniająca. Dziewczyna nie tylko igrała z przywoływaczem, ale i ze sobą. Ona jedna, przeciwko dwóm bestiom, z tego nie mogło wyjść nic dobrego.
~ Powiedziałam ci już… będziesz musiał wziąć mnie siłą.
~ Kocham cię… wiesz o tym, prawda? ~ spytał czarownik nim zaczął oboma dłońmi łamać jej opór, siłą rozchylając jej nogi. Nawet jeśli wiedziała, to nie dała tego po sobie poznać. Czujnym wzrokiem obserwując śpiących i resztkami sił broniąc się przed wybrankiem.
~ Podły ~ fuknęła, zła na samą siebie. Zakochała się do upadłego i nie była w stanie nic z tym zrobić.
~ Twoje ciało mówi mi co innego.

Jarvis rozsunąwszy jej uda, kucnął i nachylił się. Powoli przesunął językiem po jej łonie, aż natknął się na twardy punkcik i pomasował go delikatnie czubkiem języka. ~ Mówi… weź mnie teraz, pieść mnie. Szkoda, że nie mamy teraz czasu na dłuższą zabawę.
Spojrzenie bardki ogniskowało się to na jednym to na drugim potencjalnym świadku. Czy oddech któregoś z nich się zmieniał? Nie. Na razie oddychali równo pogrążeni w śnie.
~ Skoro nie mamy czasu to przestań się mną bawić! ~ Sundari drżała, stojąc na miękkich nogach, opierając się o drzwi. Od wzbierającego pożądania, ciemniało jej w oczach. Nie ruszyła się jednak i nie wydała żadnego dźwięku, dzielnie walcząc z przeciwnościami słodkiego losu.
~ Może chcę usłyszeć twoją prośbę? ~ Chłopak cmoknął czule jej intymny zakątek i wstał, przy okazji chwytając ręką prawe udo Dholianki i zakładając na swój lewy bok. Naparł ciałem i przeszył ją swoją dumą wchodząc gwałtownie do jej kobiecości niecierpliwie oczekującej jego wizyty. A ewentualne jęki chciał zdusić pocałunkiem. Jednak kurtyzana odsunęła twarz od jego, tylko po to, by zakryć swoje usta dłońmi. Nie będzie prosić, ale także ich nie zdradzi. I to druga decyzja była w tej chwili trudniejsza do wykonania.
Chaaya spojrzała Jarvisowi w oczy, bojąc się nawet mrugnąć, by nie stracić nad sobą panowania. Biła od niej namiętność i bezgraniczne oddanie, utwierdzające przywoływacza w tym, że to co zrobił, co robi i co będzie robić, jest tym czego ona pragnie.
Nie były to szczególnie wyrafinowane igraszki. Mężczyzna wiedział, że stracili dużo czasu. Więc wszystko było pospieszne i nerwowe i mocne. Pupa tancerki amortyzowała silne ruchy bioder. Acz nie dało się w pełni ukryć odgłosu zderzania się ze sobą ich ciał z drzwiami.
Mag zaborczo trzymał otulającą go nogę kochanki i czule całował jej szyję i dekolt. Byle jak najszybciej dotrzeć wraz z nią na szczyt. Dzięki grze wstępnej nie mieli z tym problemu. Złotoskóra zakwiliła między ściśniętymi palcami, przymykając oczy kiedy fala gorąca rozniosła się po jej podbrzuszu, łaskocząc wszelkie nerwy i zmysły. Odetchnęła z ulgą, rozluźniając się w męskich objęciach, wyciągając dłonie do twarzy czarownika.
Pocałowała go czule za dobrze wykonaną robotę, po czym poklepała po policzku.
- Ja ciebie też - wychrypiała, uśmiechając się niewinnie i w zawstydzeniu.
- Proponuję uciec, zanim ktoś rzeczywiście złapie nas z gołymi zadkami. Twój tyłeczek jest urokliwy, ale wątpię by mój wzbudzał zachwyt - szepnął żartobliwie Jarvis nie wiedząc, że sama tawaif jak i pewien kruk mają na ten temat odmienne zdanie.

Dziewczyna zachichotała cicho, opuszczając nogę i poprawiając spódnicę. Poczekała, aż jej partner upora się ze swoimi spodniami, po czym zgrabnie kucnęła i zabrała z ziemi czerwone majtki, planując je założyć w bezpieczniejszym miejscu.
- Zjemy śniadanie? - zapytała z nadzieją.
- Tak… a potem skonsumuję ciebie. W naszym łóżku… bardzo, bardzo długo - zdradził cicho brunet swoje plany wobec niej.
Nie miał niestety okazji ich zrealizować. Bo Godiva się pojawiła i go zabrała. Obiecując zwrócić go jak najszybciej.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline