Oleg z zazdrością spoglądał na upuszczającego strużkę śliny krasnoluda. Na całe szczęście stan rzek w tym roku był niewysoki, bo w innym wypadku Galeb Galvinson mógłby za nadto je zasilić i byłyby podtopienia. Frietz zaśmiał się głośno sam do siebie, ale od razu spoważniał, kiedy znów stracił równowagę i ledwo chwycił się burty.
Zazdrość w spojrzeniu była wynikiem tego, że Oleg też chętnie by się zdrzemnął, ale w momencie, kiedy zamykał oczy lub kładł się na pokładzie świat zaczynał wirować przyprawiając go o mdłości. Nie, nie miał problemów z chorobą morską czy raczej rzeczną, ale po prostu nie był dziś w formie.
Jedynym sposobem na przetrwanie tej wycieczki było skupienie wzroku w oddali. Skupił go zatem i niczym odkrywca nowych światów stał na dziobie łodzi, oparty o kolano lustrował uważnie przymrożonymi oczyma pojawiające się w zasięgu wzroku zarośla. Był przy okazji niemal pewien, że skoro w okolicy grasują gobliny to znając ich szczęście w końcu na nie wpadną. Lepiej wtedy wypatrzeć je jako pierwszy i udać się za wczasy upatrzonego miejsca, w którym schowa się przed ostrzałem.
Ostatnio edytowane przez Morel : 28-04-2019 o 07:31.
|