Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2019, 11:30   #238
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

No i stało się, była na lodach z… nie Jarvisem, a Axamanderem. Cóż… najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. Kobieta wzięła do rąk różdżkę, bawiąc się gładką fakturą w palcach.
- A więc… tak nisko mnie cenisz? - spytała po dłuższym namyśle, spoglądając diablęciu prosto w oczy. Uśmiechała się psotliwie, a może bardzo złowrogo… - Mam ci oszacować wartość za marny rożek lodów?
- Uznaj to za test twoich możliwości. Od razu uprzedzam, że wpierw wykonałem ten test na sobie. I go oblałem. - Westchnął smętnie rogacz.
- Nic dziwnego… ale wiedz mój drogi, że moje usługi będą cię wiele kosztować - pogroziła mu szeptem Chaaya, uruchamiając magiczny przedmiot. - Jesteś na to gotowy? - spytała zuchwale, unosząc pierwszy pergamin do oczu.
- O pieniądzach i kosztach porozmawiamy może po lodach. Mówi się co prawda, że najpierw interesy a potem przyjemność. Ja jednak wolę odwróconą kolejność - odparł z uśmiechem mężczyzna.

Pierwszy tekst, który bardka obrzuciła spojrzeniem, okazał się opisem zjawiska astronomicznego i jego dokładnego wyjaśnienia. Bardzo cenna rzecz… dla astrologów i astronomów. Drugi zaś… wierszowanym wyznaniem miłosnym, napisanym pięknymi literami i… ugh… rymy, aż zgrzytały w uszach. Elf, który je składał, powinien się smażyć w wiecznym ogniu za taką profanację poezji.
Złotoskóra złożyła oba pergaminy, nakrywając je dłońmi. Popatrzyła na rozmówcę, przeciągając jak najdłużej chwilę swego werdyktu .
- Powiedz mi… na prawdę nie wiesz, ile te teksty mogą być warte?
- Wiem. Bo udałem się do specjalisty. Tyle, że on ma osiemdziesiąt lat, co sprawia że… - Westchnął ironicznie diablik. - …opowiem ci po lodach. Najpierw muszę cię zmiękczyć. Alkoholem nie mogę, więc liczę na słodycze.
- Ja ujęłabym to troszeczkę inaczej… - Tancerka nachyliła się nad stołem. - To nie wina alkoholu, a twojego języka… słabo się nim posługujesz i w mowie i… - Oblizała usta, uśmiechając się zadowolona ze zgrabnego spostrzeżenia. - Zobaczymy jak pójdzie ci ze słodyczami.
- Mój języczek… jest za to śmiały w czynach. - Po tej odpowiedzi Axa wystawił go prezentując w całej swojej długiej i rozwidlonej na końcu okazałości. Niczym morskiego ślimaka mieszkającego w jego policzkach.
Tymczasem przybył sługa uprzejmie podając obojgu ich lody i pytając o to czy chcą po konsumpcji coś do picia. Dholianka zbyła go machnięciem dłoni, nie odrywając spojrzenia od popisującego się towarzysza.
- Powiedz mi… - odparła w końcu, zabierając się za jedzenie. - Całowałeś się z Gamnirą?
- Nie. Dlaczego miałbym? Nie ma między nami iskry. Nigdy nie było - odparł z uśmiechem zaklinacz, używając jęzora jako łyżeczki do jedzenia lodów. - No… może jak trochę więcej… popiliśmy? Może wtedy się całowaliśmy? Może… ale w takim razie nie pamiętam.
Tawaif rozmarzyła się na pokaz, zlizując z łyżeczki sorbet. Jej jedzenie wyglądało bardziej na zabawę i to bardzo wyuzdaną.
- Uważaj złociutki… czytam z mężczyzn jak z otwartych kart, jeśli przyłapie cię na kłamstwie… oj.
- Dasz mi po łapkach, czy od razu klapsy na goły tyłek? - zapytał wesoło Axamander. - Bo i jedno i drugie mi się przydarzyło. - Następnie zabrał się za zabawę wisienką zdobiacą jego deser.
- Nie igraj ze mną słońce… - Kurtyzana mruknęła zawadiacko, kradnąc rozmówcy łyżkę lodów. Mlasnęła jak zadowolone kocię, któremu smakowała podana śmietanka. - Wiesz czym się różnię od sukkuba? - zapytała niewinnie.
- Nie masz różków ani ogona. Poza tym jesteście takie same - odparł wesoło rogacz, spoglądając w oczy Chaai. - Poza tym jesteście zapewne takie same.
- Sukkuba możesz odwołać… - stwierdziła złowrogo panna. - A ty… jeśli chcesz się dowiedzieć mojej opinii na temat tych tekstów, będziesz musiał zapłacić mi odpowiednio wysoką cenę. Przysługę.
- Ale ja też chcę coś więcej od ciebie. No… ale mów. Jaka ta przysługa? - zapytał zaintrygowany mężczyzna, opróżniwszy już połowę pucharka. Bardka oparła się w krześle.
- Powiadomię cię w odpowiedniej chwili, wtedy kiedy będę cię potrzebować i choćby był środek nocy, a ty pośród pięciu nagich kochanek… zjawisz się i zaspokoisz moje potrzeby. - Uśmiechnęła się, sugestywnie poruszając brwiami.
- Zgoda - odparło uprzejmie diablę i podrapało się po brodzie. - Tylko gdzie ty mi znajdziesz pięć nagich ślicznotek, by potem mieć pewność, że z bólem serca wyrwę się z ich towarzystwa i popędzę ku tobie?
Dziewczyna zaśmiała się radośnie, skupiając uwagę na posiłku. - Podobno masz branie, więc coś wymyślisz.
- Cóż… pochlebia mi twoja wiara w moje możliwości. A choć jestem piękniejszy od niebian i zawstydzam elfich amantów swoim urokiem, to pięć… jest poza moim zasięgiem. - Wzruszył ramionami mieszaniec. - Noo chyba, że ty zapoznasz mnie ze swoimi ślicznymi siostrami, co?
Nie wiedział pewnie biedaczek jak liczna jest rodzina Kamali i jak bezpruderyjna być potrafi. Sundari pokręciła w zrezygnowaniu głową.
- Nie podołałbyś… no… to powiedz czego ty ode mnie wymagasz?
- Więc… podczas ostatniej misji pobłądziliśmy trochę. I w jakimś starym kuferku znajdującym się w zapomnianej już samotni, znaleźliśmy rzeczy jakiegoś… maga? A może barda? W każdym razie badacza. A w nim drogę do… elfiej biblioteki - wyjaśniał Axa podjadając. - Zdaje się… publicznej biblioteki, bo wszystkie tomy, które tam znalazłem były niemagiczne. Zabrałem kilka z nich i… cóż… część była coś warta. Inne nie. Chce się tam wybrać ponownie z odpowiednią ekipą. Zgarnąć łupy i wrócić. Problem w tym, że trzeba na miejscu zrobić wstępną selekcję, a ja nie jestem dość oczytany by ocenić które księgi są warte dużo monet… A nie możemy brać wszystkiego jak leci, bo tego byłoby za dużo. Potrzebuję kogoś, kto będzie umiał ocenić zawartość ksiąg.

Kurtyzana kiwnęła z powagą głową. Odsunęła pusty pucharek i dotknęła pergaminów.
- Ten traktat możesz sprzedać z zyskiem astronomowi lub astrologowi… - Wskazała na kartę po swojej prawej. - Drugi spal, bo to gówno obraża mnie swoim istnieniem na tym świecie.
- Brawo. Zdałaś mój test. Więęęc… trzydzieści procent zysku? I może parę tomów do własnego wykorzystania? - zapytał zadowolony z jej odpowiedzi.
- A kto bierze pozostałe siedemdziesiąt? - spytała podejrzliwie ślicznotka. - Chyba nie ty co?
- No… ja biorę czterdzieści. A pozostały zysk fundatorzy wyprawy - wyjaśnił uprzejmie diablik. - Nie mniej niż dwadzieścia procent i nie mniej niż koszty przez nich poniesione na tę wyprawę. Więc, musimy zebrać jak najwięcej jak najbardziej wartościowych książek. - Rogacz nachylił się ku tancerce. - W mieście jest wielu bogatych bibliofilów. Możemy zarobić naprawdę dużo… i to bez większego ryzyka. Bo taka biblioteka nie ma nieumarłych strażników.
Chaaya poprawiła ramiączko sukienki i obejrzała się na kanał za balustradą balkonu.
- Kręcisz i kusisz, ale nie zauważyłeś, że twój plan ma jedną słabą cechę… To ja miałabym odwalić całą brudną robotę, przeczesując się przez setki ksiąg i wybierając te najlepsze… A płacisz mi mniej niż sobie. Dość nisko cenisz moje umiejętności i śmiem twierdzić, że inni specjaliści będą równie, jeśli nie bardziej, zniesmaczeni twoim postępowaniem.
- Jest jeszcze złodziejka, która zajmie się pułapkami. I tragarze. Tym płacę za każdy dzień. Tyle, że oni nie dostaną premii jeśli zarobimy więcej. No i nie zapominaj o kilku księgach, które będziesz mogła zatrzymasz dla siebie. Z pewnością wybierzesz coś wartościowego, więc tak naprawdę to zarobisz trzydzieści plus. - Wzruszył ramionami Axamander i kończąc deser wyjaśnił. - A specjalista mój był wielce zainteresowany znaleziskiem. I pewnie zgodziłby się na mniejszy udział i więcej książek dla siebie. Ale to rachityczny staruszek, więc nie mogłem zatrudnić. Jeśli jednak chcesz stały pewny zysk, to… podaj swoją cenę?

“Takich pieniędzy to ty nie widziałeś nigdy na oczy” sarknęła wyniośle Laboni, a spojrzenie Dholianki pociemniało i stało się bardziej drapieżne. “O takich pieniądzach to ty pewnie nawet nie słyszałeś…”
“Zniszcz go…” Utipti dołączyła do podszeptu. “Zetrzyj na proch…”
Maska cechująca odwagę wyraźnie się nasrożyła.
“Nie-e” fuknęła. “My go lubimy.”
“Jest nudny… jest słaby… do niczego się nam nie przyda” złowroga emanacja, nie dała się Deewani tak łatwo zbyć. Na szczęście chłopczyca skumała się z innymi siostrami, które lubiły towarzystwo rogacza.
“Jest wesoły… i poczciwy, a ty się tu nie panosz!” groziły jedna przez drugą.

- Ty, ja i najlepszy burdel w mieście - stwierdziła tawaif po namyśle.
- Kiedy? - zapytał wprost półkrwi, wpatrując się w jej oczy z łobuzerskim uśmiechem.
- Po twojej wypłacie - odparła mu dziewczyna. - Najbliższy termin.
- Obecnej czy po tej misji? - Oblizało się diablę.
- Ma cię s t a ć - wyartykułowała jasno i z naciskiem złotoskóra piękność. - Więc zapewne po misji.
- Zgoda, aczkolwiek na piękne damy zawsze mnie stać. - Zażartował mężczyzna i zmienił temat. - A więc spotykałaś się z Gamnirą? Co o niej sądzisz? Zaprzyjaźniłyście się?
- Coś taki ciekawski? Zazdrosny? Podobno między wami nie iskrzy - odgryzła się rozbawiona bardka. - Myślę, że tak… jest miła i urocza, lubię z nią przebywać? Chyba, bo nie przeszkadza mi jej obecność… choć czasem pieprzy głupoty… tak jak i ty, no ale nie można mieć wszystkiego.
- Zaciekawiony. Bo raz jej się wymsknęło przy piwie coś o twoich zgrabnych nogach. I tak jakoś mocno się zaczerwieniła na twarzy - wyjaśnił rogacz, zerkając na rozmówczynię, by odczytać jej emocje. Ta potrząsnęła charakterystycznie głową, ni to potakując, ni zaprzeczając, przerwacając przy tym oczami.
- Myślałam, że tylko baby są plotkarami - rzekła zawadiacko z uśmieszkiem na ustach. - I tak… moje nogi są zgrabne i aksamitnie gładkie, a gdy owinę je wokół męskich bioder… wyjątkowo śmiertelne. - Napuszyła się dumnie i na pokaz, i... poczuła ogonek kompana muskający delikatnie jej łydkę.
- Masz rację. Są gładkie i zgrabne i wręcz żądają, by je wielbić. Ale nie same słowa Gamniry mnie zdziwiły, ale to co było oprócz nich. Gamnira się nie czerwieni. Nawet gdy całowala się przy mnie z Adrakisem, zero rumieńców. A gdy wspomniała twoje nóżki, pomidor na całej twarzy - wyjaśnił ze śmiechem, przerywając pieszczotę.

Tawaif odrzuciła teatralnie włosy za ramiona… a że włosy miała upięte, wyglądało to całkiem zabawnie. - No cóż… me piękno działa tak na wszystkich. Spójrz na siebie, jesteś czerwioniutki od stóp po sam czubek głowy.
Axamander był niemal pewien, że Kamala w swej próżności mogłaby pokonać samych bogów. Pytanie jednak, czy była to gra, czy czysta prawda.
- Ja jestem rogaty z natury i czerwony też. - Zaklinacz bezczelnie rozbierał ją wzrokiem. - Jestem pewien, że mogłabyś mnie bez problemu wziąć pod obcas. Ale Gamnira? Ona lubi facetów. I to takich dużych i ciężkich. Brodate góry mięśni. Przeciwieństwo ciebie.
- Och haaaii… tacy są najlepsi. Brutalni. Silni, Wściekli. - Sundari rozmarzyła w lubieżnym uniesieniu. - Zaraz… zaraz… - Zwęziła oczka w szparki i popatrzyła na diablika. - Czy ty sugerujesz… że nie jestem dostatecznie dobra dla Gamniry?
- W zasadzie… że w ogóle nie jesteś w jej typie. Śliczna. Drobniutka. Gładziutka na buzi. Kobieta - stwierdził obojętnym tonem chłopak. - Po prostu nie widzę was razem w łóżku. Stąd me zaciekawienie.
- W takim razie za słabą masz wyobraźnię - mruknęła kąśliwie kurtyzana. - A ja jeśli zechcę uwiodę każdego.
- Gamnirę nie… - stwierdził ironicznie jej towarzysz. - …Zabraknie ci cierpliwości do niej. Nie jest kobieca, ani nie jest mężczyzną. Ale ma wady charakteru obu płci. Nie wyobrażam was sobie razem. Natomiast mogę wyobrazić sobie mój ogonek wspinający się po łydce na twoje udo…
Jego ogon jeszcze tego nie czynił, choć znów zaczął wodzić po aksamitnej skórze bardki, powyżej jej kostki. - …i wyżej. To bardzo śliczna sukienka moja piękna, tajemnicza i bezimienna zabójczyni. Przynęta na konkretne oczy?

Dziewczyna westchnęła z niejakim znużeniem tematem. Była profesjonalistką i umiała strzec sekretów, o ile jakoweś miała.
- Jak już wspomniałam… masz słabą wyobraźnię i nie… dziś nie pracuję, dziś wszyscy pozostaną żywi.
- Każdy ma swoje wady i zalety - odparł Axa wystawiając język. - Więc masz ochotę posłuchać o mojej wyprawie, czy opowiedzieć o swoim weselisku… to znaczy tym na którym byłaś?
- Taka rozmowa wymaga dodatkowej porcji lodów - mruknęła pod nosem Dholianka, kryjąc zaskoczenie i obawę wywołaną tematem zaślubin.
Kurtyzana przypomniała sobie scenę na schodach, kiedy torowała przejście panu młodemu. Wzdrygnęła się i zwiesiła głowę.
- Opowiedz mi o swojej przygodzie.
- Ale wpierw lody - rzekło diablę, pstrykając palcami, by przywołać sługę w celu złożenia zamówienia. Nie zaprzestało przy tym subtelnej pieszczoty ogonem, acz ograniczyło się jedynie do obszaru jej łydki.
- Mieliśmy mapę z zaznaczonymi pułapkami, więc robota wydawała się prosta. I była, przez większość czasu… - przerwał, gdy pracownik lokalu przyszedł z kartami do składania zamówień.
Tym razem, kobieta zamówiła wszystko co zawierało w nazwie “czekolada”. Cóż, nic dziwnego, kiedy tak z nagła posmutniała.
- Oczywiście mapa nie uwzględniała faktu, że minęło pięćdziesiąt lat od czasu kiedy została zrobiona i okolica deczko się zmieniła. Ale dzięki temu trafiliśmy do chaty pustelnika i na jakąś elfią uroczystość. Nawet ładna wizja… - rozgadał się mężczyzna, rozochocony widokiem jej dekoltu i przyjemnym dotykiem jej zgrabnej łydki.
- Och… uwielbiam uroczystości - skłamała trzpiotka, pochylając się nad stołem i podpierając twarz na dłoni, wyjrzała z powrotem za balustradę. - Co takiego robili?
- Kapłanki tańczyły, elfi chór śpiewał. Magowie robili sztuczki. Składano kwiaty na ołtarzu przed kryształowym jednorożcem. Był i złoty smok przy tym. Żywy złoty smok - odparł Axamander, a Chaaya poczuła delikatny impuls. Jarvis był na granicy zasięgu ich więzi i powoli się do nich zbliżał. - Opis nie może oddać piękna tej uroczystości, więc musisz uwierzyć mi na słowo.

Serce złotoskórej zabiło mocniej w radości. Jeszcze chwila i znów połączy się z kochankiem. Na samą myśl, mimowolnie się zarumieniła.
- Szkoda, że złoty… to… gdzie dokładnie byliście? Zaczekaj… - Bardka postawiła na kolanach swoją torbę i zaczęła czegoś w niej szukać. - Zapiszę sobie, dobrze?
Smocza Jeźdźczyni uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała już gdzie mniej więcej urzędował czarny smok, gdzie miedziany i teraz dowie się o złotym. Jeszcze trochę i odkryje tereny zielonej smoczycy i powie Nveremu gdzie może szukać jej leża.
Znalazłszy świstek papieru, zamarła na chwilę, przypomniawszy sobie o swoim przyjacielu, który błądził gdzieś po dżungli. Tęsknota rozdarła jej serce.
Nieświadom owej burzy uczuć diablik przekazał informacje. Nie mówiły one tawaif zbyt wiele, ale jej wybranek był miejscowy. Pewnie będzie wiedział.
- Ciekawa jestem co to było za święto i kogo symbolizował jednorożec… boga? - spytała na koniec dziewczyna, składając kawałek papieru. - Może... ale samo zwierze jest sobie symbolem… hmmm… pieśni, tańce i magiczne sztuczki, czyli nic druidycznego. Potrafisz określić jaka była pora roku i dnia?
- Wiosna… tak sądzę. - Zadumał się chłopak, gdy przyniesiono im zamówienie. - Nie poranek i nie zmierzch. Gdzieś pomiędzy. Wizja nie sięgała nieba.
Tancerka ochoczo zabrała się za posiłek.
- Mmm… czekolada… i co było dalej? Po wizji - ponagliła go w dość uroczy sposób, bo łyżeczką.
Poczuła przy tym coraz silniejszy impuls świadomości ukochanego.
~ Stęskniłem się ~ szeptał czule w jej głowie.
- Po przeszukaniu pustelni i walce z gniazdem szerszeni… przyszło nam się zmierzyć z parką wywern, które gniazdowały na ruinach wampirzej kryjówki. Wredne gadziny - ocenił rogacz.
- Wkroczyłeś na ich teren… co się dziwisz - skwitowała, zajadająca się Dholianka, skarżąc się jednocześnie przywoływaczowi.
~ Zostawiłeś mnie… samą… samiuteńką! ~ Ona również się stęskniła, lecz miała do niego żal z powodu ich rozłąki.
~ Wiem… ale już jestem. Chcę zsunąć z ciebie tą suknię i halkę. Pieścić nagie ciało pocałunkami. Gdzie jesteś? ~ odpowiadał jej myśloszept czarownika.
- Cóż. Ani my ani one nie mogły ustąpić. My wygraliśmy i mogliśmy zabrać zdobycz. Oczywiście po wpadnięciu na kilka wrednych pułapek o których mapa nie informowała. Ale można się tego spodziewać, że krwiopijcy nie powierzyli wszystkich sekretów świstkowi pergaminu - odparł z uśmiechem mieszaniec.
- No… ale nikomu się krzywda nie stała? - Kobieta spytała z udawaną troską, nakładając na łyżeczkę lodów i podsuwając ją pod nos rozmówcy. - Chcesz spróbować?
Była zła… tylko troszeczkę, ale jednak! I nie potrafiła wybaczyć Jarvisowi zniknięcia, tak samo jak nie potrafiła wybaczyć Godivie, że go jej zabrała.
~ Za późno już dla ciebie ~ syknęła kochankowi złowrogo, ale zaraz dodała, że siedzi na piętrze w jakiejś lodziarni.
- Nic czego parę eliksirów nie zdołałoby zaleczyć - odparło diablę, otwierając szeroko usta i wysuwając język, by mogła go nakarmić.
~ Widzę cię. ~ Posłyszała w odpowiedzi, a potem zobaczyła wizję samej siebie branej od tyłu przez przywoływacza przy stoliku, przy którym siedziała. Namiętnie i zarazem bezlitośnie. Oparła się tej wizji, ostrożnie karmiąc Axamandera. Niech Jarvis wie, że nie może jej zostawiać. Niech ma nauczkę!
- Teraz nie musisz się martwić ranami, potrafię leczyć, jeśli coś ci się stanie, na pewno ukoję twój ból - oświadczyła ciepło. Język diablika musnął pieszczotliwie palce i dłoń Chaai, był ciepły i wilgotny i zwinny niczym mały wąż.
- To dobrze. Z chęcią oddam się pod władzę twoich zmysłowych paluszków - wymruczał dwuznacznie, kiedy dziewczyna chichotała cicho jak psotliwy chochlik.
- Znasz niejakiego Gulgrama? - spytała ciekawsko.
- Przelotnie. Czasem sprzedaję mu znalezione tomy. Ale rzadko. To dusigrosz - wyjaśnił rogacz.
- To geniusz i nie powinieneś go lekceważyć - odparła Dholianka, wracając do dojadania deseru. - Kiedy wyruszamy?
- Najwcześniej za cztery dni. Ale pewnie później. Mam na oku kilku sponsorów wyprawy. Ale muszę ich jeszcze przekonać. Myślę, że w tydzień mi się uda - ocenił półkrwi demon i uśmiechając się dodał. - Co powiesz na randkę ze mną pojutrze, by dogadać szczegóły i bym przedstawił ci postępy w organizacji wyprawy?

Tymczasem jej kochany nieustępliwie podsuwał do jej głowy kolejne wyuzdane pozycje. Złościło ją, że nie podszedł i jej po prostu nie zabrał, tylko skrył się gdzieś w cieniu i udawał sprytnego.
- O której, gdzie i jak mam się ubrać? - Odsunęła puste naczynie, oblizując usta z czekoladowej polewy.
- O siódmej wieczorem. Może zaczniemy tutaj naszą randkę. A jeśli chodzi o strój. Możeee… prowokująco? Ja ze swojej strony obiecuję powrót do starej fryzury - odparł łobuzersko Axa.
- W porządku, a więc jesteśmy umówieni - zdecydowała orzechowowłosa, zastanawiając się co począć teraz. Na szczęście ogoniasty rozwiązał ten problem za nią.
- Niestety interesy zmuszają mnie do opuszczenia twojego zacnego towarzystwa. - Ogon uwolnił nogę bardki, a sam mężczyzna wstał. - I muszę cię pożegnać, acz… będę niecierpliwie czekał na randkę z tobą.
- Skoro tak… to nic tu po mnie… idę szukać kolejnej ofiary - odparła beztrosko panna, również wstając. - Miło było cię zobaczyć, ale nie myśl, że tęskniłam. - Puściła kompanowi oczko, po czym zarzuciła torbę na ramię i bez większych ceregieli, zbiegła zwinnie po krętych schodach.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline