Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2019, 21:42   #84
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że gdyby porwali coś to nie trzymaliby tego tak głęboko w systemie tuneli tylko w swojej kryjówce. - rzekł Kocięba pocierając brodę, a potem popijając “magicznego dekoktu” - Ale nie ma bata by tego nie zauważyli… te tory były jakiegoś rodzaju przekaźnikiem. Ale nie może to być żadne nazistowskie cudo… za dużo ludzi tu łaziło swego czasu, nawet już po upowszechnieniu tego magicznego mambo-jambo.

Ciężko było powiedzieć coś więcej, ale na pewno odbiło się to lepiej na lesie. Przynajmniej tak się wydawało. Na uwagę o pikniku od Beboka odezwała się Kuna, sprawdzając amunicję rzuciła znanym śląskim powiedzeniem…

Prawdziwe powietrze to takie które można pogryźć. - przeżuła coś i uśmiechnęła się półgębkiem.

Dowództwo wysłało potwierdzenie odbioru meldunku. Po zwinięciu anteny próbowali jeszcze skontaktować się z Dobroleszym, ale jego oddział nie odpowiadał. Tak czy inaczej należało się udać do Kęszycy. Zmienili ciuchy, ustanowili szyk i ruszyli drogą przed siebie.

Po parudziesięciu metrach ujrzeli szkielet dawnego garażu - długiej budowli z której zostały tylko betonowe podłoże, dach i trzymające go ceglane kolumny. Wkrótce potem dotarli do zarośniętego już skrzyżowania.
Pomimo że skanery krasnoluda wykazywały, że wszelkie stworzenia uchodziły od nich to czuli jakby coś im się przyglądało. I to nie po kryjomu, ale jakby stali obok kogoś i po prostu nie mogli go dostrzec. Uczucie było bardzo irytujące. Przebudzeni wiedzieli, że to lokalne duchy ich obserwują.

- Przydałoby się popracować nad skanerem pod czary. - rzekł Olek - Maszyna raczej nie dostanie pierdolca od ciągłego wykrywania tego wszystkiego.

***



Wędrówka przez las nie była długa, ale ciągła czujność i poczucie czyjejś obecności wykańczały psychicznie. Podziemia to jedno - tutaj napięcie było ciągłe i nie wiadomo było czego się spodziewać. Od czasu do czasu widzieli pośród gęstwiny błyszczące oczy, jednak według maszynerii Beboka były to niewielkie stworzenia. Jednak w tym wszystkim las nie cichł. Słychać było owady, zwierzęta i wiatr. Złowróżbna cisza, tak znana i dojmująca nie ogarniała ich. Tyle dobrze. A może nie? Może to znaczy że coś czaiło się w tym środowisku tak, że nawet lokalne istoty nie były w stanie tego spostrzec?
Kolejne wywołanie Dobroleszego zaowocowało tylko usłyszeniem przez słuchawki szumu liści. Cholerne leśne czary przenikały wszystko. Przebudzeni czuli to aż nadto. Wydawało się im jakby wędrowali wprost przed oczami jakiegoś olbrzyma, który się na nich gapił. Astral był przesiąknięty życiodajną siłą, potężną i groźną. Czekającą tylko na jakąś poważniejszą prowokację.
Kiedy dotarli do granic osady ich oczom ukazał się zwarty mur drzew i roślin. Zrośnięte, splątane tworzyły barierę przez którą nie można było nic zobaczyć, a po bliższych oględzinach nie dało się także przejść. Żołnierze zaczęli się rozglądać zaniepokojeni brakiem jakiegokolwiek komitetu powitalnego.
Znów nie udało się wywołać enta, ale parę minut po ich przybyciu pod ścianę zieleni jej część zaczęła się rozplątywać i ustępować tworząc przejście.
Ostrożnie przez zwisające jeszcze pnącza przedostał się Dobroleszy. Wyglądał strasznie - cały obryzgany krwią. Razem z nim przeszło dwóch powstańców. Wyglądali na zaniepokojonych, a po stanie mundurów widać było, że również mieli za sobą jakieś walki.
Zgaście silnik. - rzekł cicho i poważnie ent pochylając się do nich - W środku krąży jeden ze Starszych, lepiej go nie denerwować. Witajcie w Kęszycy. Z trollem przeniesiemy wehikuł i przyczepkę w bezpieczne miejsce to pomówimy.

Ostrożnie przekroczyliście granicę Kęszycy Leśnej. W środku, za leśnym murem, panowały ciemności rozświetlone delikatnymi światłami jakby z lampionów. Pomiędzy drzewami widać było obrośnięte roślinami klocowate kształty dawnych baraków i garaży. Zbliżając się dostrzegli asfaltową drogę, która popękała. Ze szczelin przebijały się mchy, porosty i niewielkie roślinki. Było tu dużo wydeptanych ścieżek… i dużo stworzeń, które patrzyły z ciekawością na nowoprzybyłych. Widzieli też postacie przechodzące pośród drzew. Wysokie sylwetki drzewnych ludzi, ale także skradających się metaludzi. Wszyscy szli spokojnie, nikt się nie spieszył.
Ent poprowadził ich jedną z takich wydeptanych dróg na skraj miejscowości gdzie w rzędzie stały dawne garaże. Rozglądali się kiedy Hipolit uchylił ostrożnie jedno z wrót.



Ich wzrok przykuł ruch… ruch na wysokości większej niż dawne budynki Kęszycy. Coś sunęło pomiędzy drzewami i domami ze spokojem i dostojnością żywej i bardzo starej istoty. Ponad dwanaście metrów wzrostu i wygląd przypominający trochę entów.

- To Starszy. Brzozowiec. - wyjaśnił cicho Hipolit - Wchodźcie do środka, prędko.

W garażu było ciemno. Kocur wchodził ostatni. Zanim ent zamknął za nimi wrota garażu obejrzał się jeszcze. Widział dwoje zielono-bursztynowych oczu daleko w ciemności, które patrzyły się na niego. Chociaż nie był Przebudzonym czuł, że istota skupiła na nim swoją uwagę jakby chcąc przeniknąć to czym i kim Kocur właściwie jest. Kiedy wrota się zamknęły uczucie pozostało.

Moment później zrobiło się jaśniej - ent potrząsnął dużym słoiem wypełnionym owadami, których odwłoki zaczęły świecić, rzucając na wnętrze trochę ciepłego światła.
Garaż był dostatecznie wysoki, by nawet drzewiasty mógł stać wyprostowany. Ściany dzielące kolejne boksy wyburzono po środku tworząc wygodne przejście. Pojazdów i maszyn nie było, zamiast tego pod ścianami ustawiono wiklinowe kosze.
Kiedy trochę się uspokoiło Dobroleszy wyjaśnił, że dotarli niedawno, ledwo ochłonęli. W trakcie przemarszu natrafili na patrol wroga i jak się okazało, nie byli to rządowi tylko ruscy. Dokładniej Czarna Kompania. Jakiś dziesięciu ludzi prowadzonych przez dziwnego szamana z jakiejś odludnej ruskiej prowincji. Był w stanie ukryć swoich towarzyszy przed gniewem lasu i ich wzrokiem, a co więcej poprowadził ich nawet do ataku na enta i jego oddział. Kiedy walczył rozkazywał duchom i lasowi. Był bardzo potężny - wraz z resztą Czarnych wybili prawie cały oddział Dobroleszego, ale ent w końcu przedarł się do dzikusa, wzniósł nad głowę i rozerwał niczym szmacianą lalkę. Posoka na ciele Hipolita po ponure świadectwo tego czynu. Ocalało tylko dwóch ludzi, którzy wyglądali na roztrzęsionych.

- Gdy tu weszliśmy… tu jest sporo metaludzi lubiących dzicz. - powiedział jeden z nich przełykając ślinę - Ale są dziwni. Chodzą oddzielnie, ostrożnie, cicho… jakby się bali robić gwałtowne ruchy.

- Prastarzy wciąż myślą o śmierci Bukowca - wyjaśnił Hipolit - Łatwo ich rozdrażnić.

Pobyli w tym spichlerzu kilka ładnych minut zanim ktoś zapukał do wrót, a po chwili wślizgnął się do środka. Była to elfka o intensywnie zielonych włosach i oczach oraz ostrych rysach twarzy. Na czole miała opaskę, a jej ubiór stanowił stanowiły buro-zielone luźne szatki podobne do takich w jakich chodzili setkę lat temu hipisi. Przyłożyła palec do ust i wyjaśniła, że przejście do budynku w którym czekała Rada jest bezpieczne.

***

Quad Beboka musiał pozostać w spichlerzu. Obiecano mu że nikt nie będzie ruszać jego sprzętu. Powędrowali między budynkami i drzewami w głąb osiedla i tylko dzięki noktowizji lub wyostrzonym zmysłom widzieli dokąd zmierzają. Mijali zarośnięte baraki, koszary i blokowiska, które chociaż zaatakowane przez roślinność to trzymały się i stanowiły schronienie dla mieszkańców osiedla. Czasem ciekawscy wyglądali z okien by się przyjrzeć przybyszom. Wydaje się, że było tu bardzo mało ludzi, większość istot, które ich oglądały było dość rzadkich pod-metatypów znanych tylko z opowieści o głębinach Przebudzonych lasów. Potężnej postaci, którą dostrzegli wcześniej nie było widać.
Elfia-hipiska zaprowadziła ich do jednego ze starych baraków.



W środku było dość czysto, przeszli przez pomieszczenia garażowego i powiększone drzwi do sali, która mogła być kiedyś koszarową świetlicą. Zgromadziło się w niej kilku entów, którzy przysiadli na przyniesionych kamieniach, aby nie garbić się ciągle pod niskim sufitem. Było też sporo humanoidalnych postaci różnych rozmiarów i kształtów. Można by powiedzieć - bajkowa menażeria. Gdyby nie to że wszyscy patrzyli ponuro i niezbyt wesoło, jakby dźwigali na ramionach ciężkie brzemię. Wrażenie to powiększyło słabe oświetlenie zapewniane przez wolno latające w powietrzu świetliki. Z pośród tego tłumku wystąpił w końcu starzec odziany w kombinezon środowiskowy, mocno sfatygowany. Podpierał się na tęgiej ladze. Zbyszek wyczuł, że jest to ktoś władający naprawdę potężną magią. Z resztą… całe pomieszczenie pełne było istot wyraźnie emanujących w astralu z czego z pewnością nie jedna z nich władała nadprzyrodzonymi mocami.

- A więc przybyliście Męczennicy. Jestem nadleśniczy Kuklicki, naczelny druid zgromadzenia jakie sformowało się w Kęszycy i poproszono mnie o bycie… przedstawicielem naszej społeczności.

Kuklicki przedstawił jeszcze parę osobistości - centaura, driadę, kilku elfów i paru dziwnych bardzo włochatych krasnoludów. Przedstawił również trójkę drzewiastych, którzy… byli kobietami. Entiny tak jak entowie przybierały różne kształty, lecz dało się dostrzec ich płeć głównie za sprawą gładszej kory i zaokrągleń tu i ówdzie, bez wątpienia pozostałości po swoich “ludzkich” formach. Druid zapytał Dobroleszego co Powstańcy już wiedzą, a potem dla jasności doprecyzował sytuację i powiedział od siebie coś jeszcze.

Jak się okazało w Kęszycy było kilku deckerów, którzy trzymali pieczę nad dyskami przejętymi podczas ataku na Wędrzyn. Nie byli jednak dość dobrzy aby złamać zabezpieczenia i jak wyjaśniali w środku siedzi “czarne oprogramowanie”. Każdy kto chociaż trochę znał się na cyber-przestrzeni zdawał sobie sprawę o co chodzi - oprogramowanie klasy wojskowej, a więc śmiertelnie niebezpieczne dla buszujących po sieci Deckerów. Społeczność Leśna, wie że Rosjanie zbudowali tajemniczy kompleks w głębi lasu, w miejscu gdzie dawno dawno temu wybudowano podziemne hangary do składowania głowic nuklearnych. Rosjanie kiedy Las popadł w gniew wycofali się do tego kompleksu i tam zabunkrowali. Niestety aby się tam dostać potrzeba Władców Maszyn wysokiej klasy, których w Kęszycy po prostu nie ma. Rada podejrzewa, że na dyskach może trafić się coś co ułatwi dostęp do zamkniętego na cztery spusty kompleksu… i może być cenne dla Powstańców. Poza tym potrzebują też wsparcia w szturmie i wyrżnięciu znienawidzonego wroga. Wszystko bowiem wskazywało na to że dzieje się tam coś co rozwściecza ducha lasów zwanego Lubuszem, co wraz z zniszczeniami wynikłymi z toczonych walk sprawia, że nie ma możliwości uspokojenia go.
W zamian za pomoc Leśna społeczność jest gotowa wesprzeć Powstańców swoimi zasobami - fizycznymi i magicznymi, nie mówiąc już o nowych rekrutach.
Tu wskoczył w słowo staremu leśnikowi Kocięba i opowiedział o tym co znaleźli i zniszczyli w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym. Kuklicki pogładził długą brodę zastanawiając się długo.

- Mnie to zdecydowanie wygląda na robotę Rosjan… Tylko to by oznaczało, że przekopali się z kompleksu do MRU albo założyli w podziemiach drugą placówkę. Niedobrze, niedobrze. Jesteśmy partyzantami, nie prawdziwymi wojakami. Zdecydowanie będziemy potrzebować… kompetentnych żołnierzy.

Kiedy druid mówił Kocur spokojnie podszedł do jednego z okien zaciekawiony tym co było widać na zewnątrz. Centralny plac miasteczka z jedynym pomnikiem jaki tutaj postawiono.



- Pomnik Łącznościowca. - wyjaśnił zwiadowcy stojący obok okna centaur.

Był mocarnie umięśnioną istotą o dość łagodnym obliczu. Jedynym ubraniem jakie miał na sobie była opinająca mu tors kamizelka w maskujące barwy z masą kieszeni. Głowę miał ogoloną w irokeza, twarz przyozdobioną malunkami niczym jakiś Indianiec z Ameryki Północnej.

- Przed laty chcieli go zlikwidować w ramach dekomunizacji, bo jest na nim gwiazda Związku Radzieckiego. - prychnął i potarł kopytem o sfatygowaną podłogę z klepek - Kiedyś chyba ludzie mieli za dużo wolnego czasu i za mało rozumi w głowie, że zajmowali się czymś tak... bezsensownym, jak niszczenie monumentów.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 29-04-2019 o 21:56.
Stalowy jest offline