Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2019, 00:01   #4
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Cela numer 1
Błyskawicznie zajęliście się rannymi. Dla Marcusa, kiedy już odpocznie i otrząśnie się z szoku, pamiątką po walce będzie tylko brzydka blizna na brzuchu. Jednak póki co nie mogliście liczyć na jego pomoc w kolejnych walkach czy innych przedsięwzięciach wymagających fizycznego wysiłku. Niestety Mendicus znalazł się w o wiele gorszym położeniu. Nie udało wam się go dobudzić. Został trafiony ostrzem miecza w głowę. Cios prawie pozbawił go oka. Rana wyglądała paskudnie i jeśli miał wyjść z tego cało, potrzebował prędko uzdrowiciela.
Gajusz odnalazł pochodnię i zdołał ją rozpalić resztką hubki i krzesiwa. Wreszcie zobaczyliście, jak wyglądała cela i stróżówka. Surowe ściany i sufit więzienia wykonane były z mieszanki brudnej, poplamionej ochry i zaprawy asfaltowej, która w części stróżówki dodatkowo przykryta była fornirem z rzeźbionego kamienia. Podłogę w obu pomieszczeniach położono z wypalonej cegły. Wejścia do stróżówki pilnowały drzwi ze starego, twardego i grubego drewna, wzmocnione patynowanym brązem. Mieliście też okazję przyjrzeć się paskudnym, jaszczurzym pyskom waszych oprawców… Łuski pokrywające ciała koboldów były purpurowo-czarnej barwy, a zgasłe już ślepia jeszcze chwilę temu jarzyły się na czerwono.
[media][/media]
Odzyskaliście swój ekwipunek. Na drewnianym stole leżało kilka bryłek węgla i zwojów pergaminu, częściowo zapisanych koślawymi liczbami w szyku rosnącym. Takie przybory mogły się przydać do sporządzenia mapy tego zapomnianego przez bogów miejsca. Ponadto zauważyliście, że gladiusy i małe okrągłe tarcze koboldów, zrabowane dzieła imperialnych rzemieślników, zachowały się w doskonałym stanie. Zaś zwierzęce skóry używane przez potworów jako miękkie pancerze nawet gdyby pasowały rozmiarem, były znoszone i porozdzierane w wielu miejscach, przez co bezużyteczne. Ograbiwszy wartowników znaleźliście łącznie pięćdziesiąt trzy aurańskie złote słońca. Kwota wystarczająca, by w niektórych z was wzbudzić nieracjonalną gorączkę złota. W końcu w Tiburze za tyle ktoś skromny mógłby wyżyć przez dwa lata!
Kaczka Livii była cała i zdrowa. Siedziała spokojnie w kącie stróżowki, tuż przy drewnianej klatce, w której koboldy zamknęły wielkiego, czarnego szczura o chytrych ślepiach. Wyglądało to, jakby dwa zwierzęta, mimo wszystkich różnic, czuły się w swym towarzystwie dobrze i bezpiecznie. Marcus i Mucius zrozumieli napis jaki wyryto na pokrywie klatki. “Złotonosek”. Musiało to być imię gryzonia.

Porcius postawił na ziemi pustą skrzynkę.
- No proszę jak jesteśmy ładnie przygotowani. Tu wrzucimy cenne fanty. Poniosę ją i pomogę nieść Mendicusa - zaoferował grubasek. Po czym zgarnął do niej monety. - oczywiście upewniając się, że nikt nie protestował.
- Mam olej - powiedział z kolei Mucius. - Może mieć kilka zastosowań w razie kłopotów. - zerwał przy okazji resztki ubrania z koboldów. Kawałki materiałów mogły posłużyć do wielu rzeczy. Poupychał je po kieszeniach.
- Pomogę Porciusowi - wziął do ręki gladius jak i małą tarczę.
- Będę nas też osłaniał na tyłach. Marcus niech się trzyma blisko nas - nieoczekiwanie podszedł do klatki ze szczurem. Nikt nie powinien tu być więźniem, nawet taki gryzoń. Chciał sprawdzić czy będzie wobec niego agresywny. Uchylił delikatnie drzwiczki klatki i włożył tam rękę. Drzwiczki przymknął następnie tak by łatwo cofnąć rękę i je zamknąć. Nie dając możliwości ucieczki szczurowi. Może był oswojony i Mucius będzie mógł go ze sobą zabrać.
- Spokojnie Złotonosku.
[media][/media]
Po uchyleniu drzwiczek klatki szczur zamiast czym prędzej wyjść zamarł w bezruchu. Nie znał was. Był przestraszony. Do tego stopnia, że Mucius aż poczuł nieodpartą chęć zaopiekowania się nim. Zanim zdolny ale leniwy Kryseańczyk skończył przy kopaniu rowów, pobierał lekcje od wiedzącego i zapamiętał z tych spotkań chowańca swego mentora - sowę, która mu zawsze towarzyszyła. Samotny i na dnie drabiny społecznej, nagle zapragnął posiadać podobnego kompana. Szczurek miał w końcu taki uroczy pyszczek… Wydawał się do tego głodny, a wśród odzyskanych przez was przedmiotów znajdował się kawał śmierdzącego sera wyrobionego przez Vatię. Dlatego Mucius czym prędzej podszedł do wioskowej piękności i rozkazał jej oddać resztki jedzenia tonem nie znoszącym sprzeciwu. Vatia spojrzała na gladius Muciusa i z obawy przed niecodziennym zachowaniem miejscowego obiboka przełknęła głośno ślinę.
Clepsina, kręcąca się do tej pory po stróżówce w poszukiwaniu fantów, widząc sprzeczkę jaka wybuchła zwróciła się szybko do niedoszłego magika, nie omieszkując się pomachać groźnie odzyskanym przez siebie łomem.
- Uspokój się! Karmiliby przecież własnego szczura!
Mucius spojrzał na Clepsinę nie do końca przytomnym, ale gniewnym wzrokiem.
- Nie wymądrzaj się smarkulo, tylko oddaj ten słoik sosu, który kitrasz - wyciągnął żądną rękę. - Musimy zadbać o naszego nowego kompana! Nie karmili go chyba przez miesiąc!

- Mucius, nie jesteś sobą! Jeśli się zaraz nie opanujesz, przywalę ci tym łomem tak, że odbijesz się od ściany. - kontynuowała żebraczka.
- Kto cię dziecko tak wychował, że bezbronne zwierzę gotowa byś była zagłodzić?! - wrzasnął Mucius, robiąc krok w stronę Clepsiny…
- Nie ma co się kłócić, znajdziemy naszemu… kompanowi coś lepszego niż śmierdzący ser, dobrze Muciusie? Możesz odłożyć ten gladius, proszę cię… - westchnęła błagalnie Vatia, mimowolnie kuląc się w sobie i odsuwając się od mężczyzny, który niewątpliwie znalazł się pod wpływem jakiegoś uroku. Albo załamał się pod wpływem strachu i oszalał, ciężko jej było określić.
Porcius spojrzał na Vatię i Muciusa.
- A może dla złagodzenia sprawy dasz mu kawałeczek sera Vatio? Taki nieduży. Tobie zostanie a Mucius będzie zadowolony. - nie żeby popierał nagłe dziwne zachowanie kompana. Jednak wolał nie przelewać krwi ani o szczura ani o ser.
Mucius na chwilę zamarł w bezruchu.
- M… masz rację, piękna Vatio… - Powiedział z diabelskimi ognikami w oczach. Podszedł do jednego z nieprzytomnych koboldów i szybkim ruchem poderżnął mu gardło. Następnie wziął Złotonoska na ręce jak dziecko i położył blisko trupa.
- No masz, jedz… Dobry Złotonosek, dobry…
Odwróciliście się pełni obrzydzenia. Kiedy szczur skończył posiłek, stanął na dwóch tylnich łapach i zaczął kręcić noskiem. Nagle podbiegł do jednego z rogów stróżówki i zaczął drapać pazurkami w odstający kawałek kamiennego forniru.

Mucius zaczął potrząsać głową. Jakby właśnie się obudził.
- Co tam znalazłeś mały? - zapytał dobijając pozostałe koboldy. Następnie podszedł do ściany by ją dokładnie sprawdzić.
W ukrytym schowku była jeszcze jedna sakiewka. A w niej kolejne dziewiętnaście imperialnych złotych słońc. Mucius zrozumiał, skąd się wzięło imię Złotonoska.
- Masz węch chłopie. - pogłaskał szczurka po głowie.
- Vatio przepraszam za moje zachowanie. Chciałbym kupić trochę sera. - roześmiał się. Czy jednak żartował? Wątpliwe. Schylił się do szczurka.
- Jeśli mnie rozumiesz zapiszcz albo chociaż pokiwaj główką. - zwrócił się do Złotonosa.
Złotonosek nie zareagował w żaden sposób, skulił się tylko w kącie.
- Nie lubię tego szczura, to pewnikiem jakiś demon w przebraniu. Przypieczmy go na pochodni, żeby mieć chociaż coś do jedzenia. - Zasugerował Atrius, który dopiero co wyszedł z szoku po tym co widział.
Co prawda nie był może jeszcze na tyle głodny, aby jeść szczury, ale chciał zobaczyć czy zwierzę, o ile to zwierzę, zareaguje na groźbę.
- Tknij go a poleje się krew - zauroczony Mucius mówił poważnie.
- Pomógł nam znaleźć złoto. Chce go mieć przy nas. Jeśli mam stąd wyjść żywy a mogę żywy i bogaty wolę to drugie. Następnie ponownie spróbował przemówić do szczura. Niczym do psa.
- Złotonosku do mnie. - poklepał się w nogę dla podkreślenia słów.
Złotonosek podszedł posłusznie do Muciusa, ale nagle stanął na dwóch tylnich łapach i pisnął strachliwie. Łypał czerwonymi ślepiami na lekko uchylone drzwi stróżówki, zza których wpadała tu łuna światła, pewnie z rozpalonych tam pochodni czy koksowników. Usłyszeliście zwielokrotnione szczurze popiskiwanie. Przepełniał je zwierzęcy ból. I było coraz bliżej...
- Zamknijcie się i zostawcie szczura w spokoju - powiedział Gajusz - mamy inne problemy.
- Kwa - poparła go kaczka łypiąc podejrzliwie na towarzystwo spod pachy Livii.
- Cuś tam się dzieje - powiedziała wieśniaczka ostrożnie wyglądając na korytarz.
 
Icarius jest offline