Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2019, 12:58   #360
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Rozłożenie konstrukcji zajęło sporo czasu, ale i tak nic się nie wydarzyło. W końcu wszyscy wrócili do obozu, chociaż bez niedźwiedzia. Za to prowadząc ze sobą kolejnego obcego. Rudolf, cały czas trzymając w ręku łuk (chociaż nie napięty, szybko się tym zmęczył), rzucił powracającym pytające spojrzenie.
- Jego kompana zjadł niedźwiedź - Borys pokazał palcem kierunek. - Robin to potwierdziła. Widziała to na własne oczy. Chce się zabrać z nami. Idę spytać Sammera czy mu to odpowiada. To raczej przypadek a dodatkowa darmowa para rąk za Alberta się przyda - zakończył kislevita. Rudolf spojrzał w stronę Wolfganga, ale ten nie zareagował na słowa.
- A co z niedźwiedziem? - zapytał pragmatyczny Bednarz. - Nie upolowaliście na mięso? - rozejrzał się po powracających. - Zostawiliście, żeby po nocy nam się do obozu dostał?
- Najadł się to i odejdzie. Jak chcesz go jednak upolować i ponosić ryzyko droga wolna
- Borys powiedział to najgrzeczniej jak potrafił.

Rudolf nie mógł się nadziwić. Najpierw zrywają się na nogi, bo ryczy niedźwiedź. Potem wracają z kolejnym podejrzanym typem, a niedźwiedzia odpuszczają. Co więcej, Borysa zupełnie ten nowy nie interesuje, a uwagę wszystkich zwraca na wcześniej uratowanego.
Wieczorem zwrócił uwagę, że medyk, który do tej pory jadł razem ze wszystkimi ze wspólnego garnka, zaczął jeść osobne racje. Wszystko to razem wzięte wyglądało podejrzanie. Wyglądało to tak, jak gdyby Bogdanov był w zmowie ze zbójami, planującymi napaść na karawanę. Ewidentnie podważał autorytet Wolfganga. Odwrócił uwagę wszystkich od Georga, zupełnie im nieznanego i skoncentrował uwagę wszystkich na Magnusie. Przestał jeść ze wspólnego garnka. Na wyprawę ściągnął ze sobą Kasztaniaka, którego zachowanie też nasuwało wątpliwości. I Drago. Ten co prawda udawał niespełnego rozumu, ale... kto wie, czy nie miał ochoty odegrać się na nich? Borys, Drago, Kasztaniak, Georg i Magnus. Pięć osób! Postanowił mieć ich na bacznie na oku.

O ile reszta mieszkańców Kreutzhofen biorących udział w wyprawie postanowiła go ignorować, odkąd wygarnął im prawdę na temat ich tchórzliwego postępowania w bitwie, o tyle wieczorem zaczęli przychodzić do niego z prośbami. A to Robin poprosiła o sporządzenie gwiżdżących strzał, a to znowu Borys o ustawienie nocą manekinów udających wartowników. Poczłapał więc do Sammera z pytaniem o jakieś narzędzia (w końcu kupiec cały czas twierdził, że mają wszystkie potrzebne rzeczy), a potem postarał się przygotować zamówione rzeczy najlepiej, jak to było możliwe w polowych warunkach.

Postanowił, że musi nawiązać nowe kontakty. Przy ognisku usiadł obok Hansa. Rzucił Predatorowi trochę jedzenia i wyciągnął piwo.
- Napijesz siÄ™?
- Pewnie, dzięki. Po takim dniu…
- usłyszał w odpowiedzi.
- Ciekawy jestem, co skłoniło Cię do wzięcia udziału w wyprawie. Oprócz pieniędzy rzecz jasna, ale… ja zbieram pieniądze na rozwinięcie działalności. Gdyby nie to, nie ryzykowałbym takiej wyprawy.
- Oprócz pieniędzy to… pieniądze
- uśmiechnął się szczerze. - Tak to, masz rację, lepiej by było siedzieć w spokojnym miejscu. Zarobek tu obiecany niemały, więc skusiłem się.
- Niemały
- potaknął Bednarz, wyjmując piwo i częstując. - Ale nic, czego nie dałoby się zarobić bez narażania życia. Ile by Ci to zajęło. Parę miesięcy? A jak już zarobisz i przeżyjesz, to co z pieniędzmi zrobisz? Większość tu - machnął ręką wokoło - jest służbowo. Ciekawi mnie więc czemu i Ty, jak i ja, podjąłeś się tego ryzyka.
- Z tego co nas znam, to służbowo jest tylko Wolfgang i był Albert. Reszta to takie znajdy, jak i ja
- uśmiechnął się. - Każdego z nas przywiodły tu monety złote. A ja… a ja po prostu chce poprawić to, jak żyję. Taki zarobek, to parę miesięcy pracy.
- Tego Gottfrieda też odgórnie przysłali, z tego co wiem. A dziewczynę
- wskazał na Fay - Saufer… albo Sauferowa delegowała na wyprawę. Krasnoluda Borys zatrudnił, więc on też nie sam z siebie tutaj. Wcale nie dużo tych osób z własnej woli tutaj - skwitował rzemieślnik. - Ale, zarobisz, dostaniesz wypłatę i co dalej? Zostaniesz w Mortensholm? Wracasz do Kreutzhofen?
- A no tak, Gottfried jeszcze
- przytaknął. - A krasnolud, to zarabia jak i my i tak samo jak i my - uśmiechnął się Hans. - Jeszcze nie wiem, zobaczę jak w tym Mortensholm. W Kreutzhofen nic mnie nie trzyma.
- Ja planuję za zarobione złoto kupić towar i wrócić do Kreutzhofen. Tam sprzedać z zyskiem. Będę szukał chętnych na wspólne zakupy i powrót…
- nie dokończył zdania, popijając. - Potem mam już dalsze plany, będę szukał na stałe kogoś, kto ma smykałkę do roboty. Złotej rączki.
Pogłaskał psa i zapatrzył się w noc.
- Plan sensowny - przytaknął. - A myślałeś, co by kupić tam - spojrzał na Rudolfa. - Nie, żebym chciał pomysł podebrać - uśmiechnął się - tak z ciekawości ino.
- Tak. Zasada wydaje mi się prosta. Trzeba poszukać tego, czego albo tam jest dużo, albo z krain, które tam bliżej. Stary Kippel bardzo lubi egzotyczne towary. Gdyby udało się coś z Arabii kupić… Zresztą, na przykład jakiś egzotyczny tytoń… też by się chętni znaleźli… będę szukał czegoś niezbyt ciężkiego, o sporej wartości. Biżuteria, taka z daleka, też byłaby dobra. Dużo osób lubi biżuterię. W ostateczności - westchnął - Hayer z gór skóry do miasta znosi. Może Robin będzie się znała na cenach. No, ale na miejscu planuję pochodzić i popatrzeć co mają i w jakich cenach. A o pomysł nie boję się - machnął ręką. - Bardziej będzie Ci się kalkulować wspólnie robić zakupy ze mną. Lepszą cenę dostaniemy niż każdy osobno. Dlatego mnie i tak zależy na połączeniu sił. Bo potem trzeba jeszcze zakupy bezpiecznie dostarczyć do Kreutzhofen.
- To się może udać
- przytaknął. - Jeśli się tak uda, to mógłbym w to zainwestować i spróbować. Tylko jeszcze tyle dni drogi… - zawiesił głos - a już teraz jest ciężko.
- Pożyjemy, zobaczymy. Nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu
- uśmiechnął się Rudolf. - Pogadamy więc znowu, gdy dotrzemy do celu.
- Dokładnie
- uśmiechnął się Hans po czym wziął kolejny łyk piwa.
- Tylko miej oko na tego nowego, Georga - szepnął Rudolf. - Nie podoba mi się, że Borys tak beztrosko podszedł do jego dziwnego pojawienia się. Sam już nie jestem pewien, czy razem z Drago i z Kasztaniakiem nie są w zmowie jakąś bandą. Zauważyłem, że dzisiaj po raz pierwszy nie jadł ze wspólnego garnka.
 
Gladin jest offline