Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2019, 02:22   #86
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=not0bstWaUU[/MEDIA]
Jedna noc, jedna rozróba i już szeregi wyprawy Federatów zostały poważnie nadszarpnięte. Pozostawało mieć nadzieję, że pozostałym grupom idzie równie kiepsko i tylko kwestią czasu będzie, aż bagna same w sobie wyeliminują ich z wyścigu bez pomocy osób trzecich. Szczęście w nieszczęściu van Urke zapowiedział krótką przerwę, przeznaczona na powrót do Nice City… przynajmniej dla pary z Det, ich fury… i fury trupów.
- Trzeba się umyć, wiesz o tym… no nie? - panna Holder zerknęła wymownie na gangera, gdy ten skończył mówić i przedstawiać plan działania według ich przełożonego. Ostatnio dwójka uchodźców z Detroit brała kąpiel u całkiem przyjemnej Nutellki. Szkoda by było zmarnować okazję do powtórki, skoro nie musieli na gwałt się spieszyć.

- Taa? Myślisz? - Alex spojrzał kpiąco na jej sylwetkę, potem na swoją, w końcu rozejrzał się po okolicy jakby sprawdzał kto jest czy kto jeszcze słucha. Ale z wyrazu twarzy nie można było powiedzieć, żeby wyłapał coś tak iluzyjnie aluzyjnego.

- No to jak mówisz, że trzeba no to trzeba. - rzucił na ziemię niedopałek i skinął głową w kierunku vana. Wydawało się, że właśnie kończono ładować na niego ciała. Ładowano po prostu na kufer, dopiero tam chyba przykryto je jakimiś kocami czy innymi płachtami.

Ves paliła w spokoju, opierając pośladki o maskę i westchnęła równie przeciągle co wymownie. Do kompletu przewróciła oczami, przybierając obrażoną minę. Nie żeby się gniewała, ale co tam. Trochę rozruszać głowę po aktywnie nieprzyjemnej nocy też należało.
- A od kiedy ty taki zgodny, co? - łypnęła na Runnera żmijowym wzrokiem - Przyznaj się co knujesz, albo co ci powiedział van Urke jeszcze. Od kiedy to się tak kumplujecie, że cię bierze na stronę? Mam być zazdrosna? Niby tu hejt po całości, a jak przychodzi do konkretów to cię woła sam na sam… beze mnie, niegodnej uwagi. Czuję się pominięta - założyła ręce na piersi wystudiowanym ruchem urażonej primadonny - Za ten naganny przejaw braku szacunku… i tego że mnie zostawiłeś samą, żądam rekompensaty. Dwudaniowej i z deserem.

- No weź… -
Alex spojrzał na nią z góry próbując chyba oszacować jak bardzo na poważnie traktuje te swoje oskarżenia. Chyba dojrzał to co chciał dojrzeć bo prychnął pogardliwie jakby nie było o czym mówić. - No pewnie, że gadał ze mną. Przecież jestem facetem i do tego mam łeb na karku co nie? I co? Miał z tobą gadać? Sam? Jeszcze czego… Poza tym to ja siedzę za kierownicą nie? - Runnerowi ledwo udawało się ukryć, że te traktowanie ze strony Federaty mile go połechtało. Zresztą słowa Ves świadczące, że też odebrała tą rozmowę podobnie pewnie też. Teraz miał minę co najmniej jakby właśnie wkroczył na dotąd zakazane salony vipowskie prawdziwie, wielkiego biznesu.

- Siedzisz za kierownicą czterech kółek, o które ja dbam aby się toczyły - dziewczyna doburczała z jawną pretensją, przybierając postawę obrazy majestatu po całości. - I co złego w tym jakbym miała z nim pogadać sam na sam? A to raz gadałam? Pfff! - prychnęła - Jestem dorosła i sama za siebie odpowiadam. Mogę gadać z kim chcę, bez twojego pozwolenia. Jak wtedy w nocy kiedy poszedłeś na dół, a on nas dzielnie bronił przed dzikunami. Mnie i Lee - skrzywiła się - Zresztą skoro tak sam wszystko załatwiasz to po co ci jestem potrzebna, hm?

- Ta, bronił?! A załatwił tyle dzikunów co ja?!
- Alex z miejsca się zaperzył całkiem zapominając, że właśnie tak jakby wkroczył na ścieżkę prowadzącą do drzwi wielkich ważniaków i biznesów. Z miejsca wylazł z niego Runner z Novi po całości. Zapalczywy i krnąbrny oraz oczywiście uważający się za pępek całego świata. Popukał nerwowo palcami o maskę wozu chwilę analizując sytuację i obserwując ludzi wchodzących lub wychodzących z lokalu.

- Zresztą co mnie to obchodzi? Gadaj sobie. Sama widzisz, że jak z poważnymi rzeczami to widzisz do kogo przyszedł. - ganger nie mógł sobie widocznie darować aby nie być jeśli nie lepszy to chociaż nie gorszy od swojej dziewczyny.

- Też załatwiłam jednego dzikuna… i to bez broni - technik zrobiła dumną minę, biorąc się pod boki - Żadnego noża, żadnej spluwy, albo glanów. Sama czysta, mistyczna siła i gołe ręce. Jak mnisi z klasztoru Shaolin, moje ciało to broń sama w sobie - jakimś cudem, ale zachowała poważny wyraz twarzy - Skoro tak dobrze ci idzie, może z Amari też pogadasz? Wystarczy przestrzegać protokołu i kodeksu dobrych manier. Pamiętać kiedy użyć łasiczej mowy, a kiedy próbować pochlebstwem zawoalować właściwy cel - zamrugała, łopocząc rzęsami - Skoro tak świetnie ci idzie, chętnie cię zastąpię. Ja będę jeździć i rozbijać się po barach, a ty załatwiać nasze interesy. Co ty na to? Będe miała więcej czasu dla dziewczyn… - pokiwała głową.

Alex jeszcze chwilę wytrzymał struganie ważniaka do momentu gdy padło nazwisko ich szefowej której nawet szef ich poszarpanej karawany podlegał. Nazwisko tej kobiety o nienagannych manierach i wyrafinowanym poczuciu stylu i smaku skojarzyło mu się chyba z cytryną. Albo czymś równie słodkim. Może jeszcze by próbował coś ze swojej bajery ale oddalająca się perspektywa chętnych dziewczyn jakie zdążyli poznać od przyjazdu do Nice City chyba storpedowała te próby do reszty. Ale oczywiście jako cwaniak z Novi nie mógł się do tego tak po prostu przyznać.

- Znaczy wiesz, Ves, no jak już nie dasz rady no to mogę z nią pogadać. - rozłożył ramiona na boki na znak, że w ostateczności to temu zadaniu na pewno też by podołał. - No ale sama wiesz, że lepiej kitrać jokera w rękawie nie? To lepiej zróbmy tak: pojedziemy tam i z nią pogadasz tam po swojemu, ona cię lubi i w ogóle nie? No to pogadacie sobie, dasz jej ten papier od tego tutaj no a ja będę w pogotowiu. I jakby trzeba było to wpadnę tam i cię uratuję. No to tego nie będą się spodziewać jak niby będziesz tam tylko sama nie? - popatrzył gdy jakoś wybrnął z opresji chociaż sądząc z ledwo maskowanego braku pewności i jak na niego to wolnego stylu mówienia to pewnie musiał szyć ten plan ratunkowy na gorąco. I to tak, że aż mu czacha dymiła od tego główkowania bo aż jakby troszkę się spocił. Ale to na pewno od tego upału więc nawet nie było się co pytać o tą zbieżność.

- Nie, nie trzeba. Skoro tak ci świetnie idzie, nie będę cię pozbawiać tej frajdy - dziewczyna machnęła zbywająco ręką - Jeszcze bym coś zepsuła i co wtedy? Lepiej skitram się w cień, skoro i tak do niczego porządnego się nie przydaję. Wezmę dziewczyny i pójdziemy się napić, a potem zabalować… - udała że się nad tym poważnie zastanawia.

- No daj spokój w ogóle bez sensu gadasz. Przecież i tak jedziemy do tej pięknej i mamy jej zostawić wszystko. To załatwimy to i potem pojedziemy do dziewczyn. - ganger przyjął ton jakby musiał tłumaczyć oczywiste oczywistości chociaż dłuższa chwila zwłoki jaka nastąpiła między jej wypowiedzią a jego świadczyła, że musiał chwilę pogłówkować co tu teraz powiedzieć. W końcu widać uznał, że lepiej postanowił postawić na racjonalizm.

- No to jak już tam i tak razem będziemy to pójdziemy pogadać z tą nie dodymaną lalą i zobaczymy co ona tam chce. A potem wracamy do dziewczyn i balujemy całą noc. - oparł się o maskę granatowego wozu i wyciągnął rękę aby objąć Ves jakby chciał się upewnić, że na pewno wszystko usłyszy no i oczywiście zrozumie we właściwy sposób.

Niestety panna Holden nie ruszyła się z miejsca, odwróciła też głowę w bok, przyglądając się dżungli i domom na jej skraju.
- Wyrzucisz mnie pod burdelem i sam do niej pojedziesz. Jeszcze bym coś zepsuła i co wtedy?

- Nie no nie gadaj głupot Ves. Ostatnio dobrze ci z nią poszło. Zresztą, nie bój się, będę zaraz przy tobie. Jakby zaczęła fikać czy co to by się ją szybko stentegowało.
- Runner przybrał ton jakby chciał rozwiać wszelkie wątpliwości jakie mogły się zalęgnąć w głowie dziewczyny.

- Nie chce mi się już z nikim gadać ani ustalać - burknęła uparcie - Jestem głodna, chcę się wyspać i napić. Więc pójdę się napić, a ty ogarniesz listy, gadki, Fedziów i całą resztę. Ja i tak wykonuję marginalne czynności, więc gdzie problem? - wzruszyła ramionami.

Fox chwilę wpatrywał się w nią szukając czegoś na jej twarzy i sylwetce.
- Głodna? No tak, ja w sumie też. To jedziemy do Nutellki ona nam na pewno zrobi coś dobrego. - powiedział w końcu zerkając czy już idą ci dwaj co mieli się z nimi zabrać. Wniesiono właśnie tego ciężko rannego ochroniarza van Urka i zostali ci dwaj. Chociaż mina i ton Alexa mówiła, że jak się nie pośpieszą to jest gotów odjechać i bez nich. - Dobra, nie ma sprawy Ves, jak nie chcesz gadać z Fedzią to ja to jakoś załatwię. - machnął ręką jakby nie chciał już więcej o tym gadać. Zajrzał przez przednią szybę szoferki aby sprawdzić jak te wszystkie martwe i jeszcze nie, ciała zapakowano. Zmrużył oczy ale na razie nic nie powiedział na ten temat.

- Przecież z nią pogadam - technik fuknęła oschle, pakując się na miejsce pasażera z przodu - A potem i tak będziesz się woził że sam wszystko załatwiłeś, więc jedźmy już. Nie jadłam drugiego śniadania, obiad też był… co to są dwa dania? I porcje małe, ziemniaki niedosolone, a mięso twarde… - burczała w najlepsze, odpalając papierosa.

- Oj no Ves, no daj spokój co? Przecież wiesz, że ja nie jestem od gadania i trzeba z tymi wszystkimi fircykami i paniusiami gadać co to zawsze jakby ich nawet kwartalnie nikt nie dymał i mnie szlag na nich z miejsca trafia to tobie to jakoś wychodzi. Teraz się ujarałem bo mi ten goguś tak przy wszystkich zagadał i w ogóle. No już się nie bocz. Zamówię u Nutellki coś słodkiego. I jak chcesz to tym razem ona może ciebie umyć czy co. - Alex w końcu się poddał w starciu z takim babskim fochem. Widać już było, że dwaj ostatni pasażerowie dzielnie maszerują w kierunku ich fury więc sam też stanął już przy drzwiach szoferki z rozbitą w nocnym ataku boczną szybą gotów zająć swoje ulubione miejsce i ruszać w drogę.

- Chcę sernik… i nowe buty. W tych moich się już zdarły noski - Ves wydmuchała dym, ale humor się jej poprawił. Uśmiechnęła się nawet dość miło do Runnera, klepiąc siedzisko kierowcy zapraszająco - Co tak sterczysz, czekasz aż nasz fircyk ci pomacha chustką na pożegnanie i da całusa na drogę? Zbierajmy się z tej dziury, trzeba w końcu doprowadzić się do porządku u Nutellki. No i coś zjeść - pokiwała przy tym głową, szczerząc się już pełnoprawnie - Musimy mieć siłę na drogę i wieczór. No i noc… w końcu ciągle masz swoje życzenie.

Kierowca miał minę jakby te buty trochę go zaskoczyły. Ale cała reszta widocznie to było właśnie to co chciał usłyszeć więc raźno zajął swoje miejsce i uruchomił maszynę czekając aż dwóch ostatnich pasażerów zajmie swoje miejsca. Wcale nie było to takie łatwe. Jedną boczną ławę wzdłuż burty zajmował półprzytomny ochroniarz a podłogę zaściełały koce i płachty pod jakimi były ciała dwóch zabitych karawaniarzy. Dla dwóch lżej rannych pasażerów, Marcusa i Georga, została więc do dyspozycji wolna ławka po przeciwnej stronie.

W końcu ruszyli w drugiej połowie dnia aby wyjechać z Espanioli. Jechało się zdecydowanie sprawniej i szybciej niż w konwoju. Alex jechał w detroickim tempie i stylu wreszcie nie musząc się ograniczać innymi “niedzielnymi kierowcami”. Czyli właściwie każdego spoza Detroit. Do osady w jakiej poprzednio doszło do zderzenia dwóch samochodów i nieplanowanej naprawy i postoju prawie na cały dzień dojechali o wiele szybciej niż gdy jeszcze na w pół po omacku jechali przedtem w przeciwną stronę. Granatowa furgonetka z werwą zajechała przed już całkiem znany trójce spośród przytomnej czwórki osób podróżujących vanem.
- Co z nim? - Alex gdy zgasił silnik zapytał wskazując kciukiem na powalonego gorączką i pogrążonego w letargu ochroniarzu Federaty.


Gdy weszli do zdawałoby się mrocznego wnętrza lokalu okazało się, że w tej około sjestowej porze lokal jest prawie pusty. No ale nie zupełnie. Za barem dostrzegli odwróconą do wejścia kobietę o znajomych kształtach i kolorystyce. Czarnoskóra dziewczyna próbowała chyba wydobyć coś sensownego z szafy grającej czy radia. Ponieważ i blat baru i sama jej sylwetka sporo tego ustrojstwa zasłaniały to nie można było mieć pewności. Alex wskazał ruchem głowy aby podejść do baru i sam ruszył krokiem jakby należało tutaj do niego wszystko i wszyscy.

Znalezienie się w chłodnym wnętrzu Ves powitała z ulgą. Nie przywykła do upałów Południa i z każdym kolejnym dniem coraz mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że powinna zamieszkać na Alasce. Chwilowo jednak musiała się zadowolić cieniem i czymś chłodnym do picia. Niczym cień Runnera podeszła do baru, opierając się o niego łokciem.
- Co tam, muzyka padła? Rzucić na to okiem?

Lilly odwróciła się gwałtownie gdy Ves się do niej odezwała. I w pierwszej chwili na twarzy zakwitł jej wyraz zaskoczenia zaraz zastąpiony przez szczerze okazywaną radość.
- Too wyy?! Wróciliście! - ucieszyła się kelnerka, barmanka i łaziebna w jednej osobie. Doskoczyła do baru, nachyliła się nad nim aby uściskać ich oboje z tej radości.

- Wpadliśmy na coś słodkiego i zobaczyć co u ciebie słychać - technik oddała uścisk, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech - To byłby grzech, gdybyśmy byli w mieście i nie wstąpili w odwiedziny. Będziesz taka kochana i dasz nam coś zimnego do picia… plus kąpiel? - spytała entuzjastycznie.

- Oh, no pewnie! I obraziłabym się jakbyście nawet nie wpadli się pokazać na oczy! - obecnie barmanka, bardzo ucieszona, jakby witała swoich ulubionych gości a poza tym dawno nie widzianych gości za jakimi się zdążyła stęsknić pościskała ich jeszcze chwilę obdzielając te uściski mniej więcej po równo.

- To co chcecie? - odkleiła się wreszcie i wskazała na tablice gdzie kredą były wypisane dania i napoje. Na zimno też było kilka pozycji. Pewnie z piwnicy albo z zimnej wody ale w taki upał to i cokolwiek mokrego było przyjemne na spieczone usta i wyschnięte gardło. - No a kąpiel to musicie poczekać. Wiecie muszę naszykować wodę i takie tam. A jakieś macie specjalne życzenia co do tej kąpieli? - zapytała podając im menu z jakiego mogli sobie wybrać też coś do jedzenia.

- Vesna jest bardzo brudna. A mamy spotkanie biznesowe. Z taką jedną paniusią. Więc wiesz, trzeba ją dokładnie wyszorować. - ganger wziął podane menu jakby tylko ono go interesowało i mówił lekkim, swobodnym tonem wcale nie zwracając uwagi na stojącą przed nim kobietę i tą drugą, siedzącą obok niego. Ta stojąca zrobiła nieme “aha” spoglądając na tą brudniejszą i sądząc z miny wcale nie była przeciwna ani smutna z takiego zamówienia.

Wszelkie złe emocje wydawały się odpłynąć w siną dal, zostawiając technik w stanie całkowitego szczęścia. Śmiała się, przewracała teatralnie oczami i przytakiwała, obejmując gangera w pasie. Cały czas też gapiła się na barmankę, już zastanawiając się co zamówić i za co Alex obiecał w końcu zapłacić.
- Wiesz jaki on jest… leser i leń. - pochyliła się do Murzynki, ściszając głos ale nie na tyle by jej towarzysz tego nie słyszał - Ledwo wejdzie do wanny i już mu się kończy inwencja. Trzeba się nim zajmować… pamiętasz pewnie jak to leciało. No spójrz na niego, sam sobie nie poradzi z równie skomplikowaną operacją jaką jest mycie pleców czy głowy - przytaknęła, wzdychając - Dlatego jak akurat masz okienko chętnie byśmy skorzystali z twojej pomocy… a póki woda się nie nagrzeje chętnie coś zjemy. Masz może sernik? I zimne piwo? Do tego - przeniosła wzrok na listę dań - Weźmiemy dwa steki z pieczonymi ziemniakami, sałatkę z fasoli, zapiekankę z kurczaka i kukurydzy, placki bananowe z syropem… i może na deser jeszcze, prócz sernika, to ciasto czekoladowe?

- Nie mamy teraz sernika… Ale mamy ciasto wiśniowe i jabłecznik!
- Lilly trochę chyba czuła się, nieswojo na myśl, że nie ma tego co by sobie życzyła jej kumpela ale szybko zaproponowała coś na zastępstwo. Alex udawał, że najpilniej na świecie studiuje menu i nic innego go nie obchodzi.
- Ale za to mamy zimne piwo a w taki upał do obiadu polecam chłodnik. Zresztą i tak wam zrobię. Z resztą nie ma problemu, zaraz się tym zajmę. - wyjęła mały, kelnerski notesik i szybko zaczęła coś w nim pisać. Gdy chyba skończyła zerknęła znad niego koso na parę po drugiej stronie stołu. Teraz ona pochyliła się nad blatem aby poszeptać sobie względnie w komfortowych warunkach z Ves.
- No to zamówiliście moją ulubioną kąpiel. Przynajmniej z wami. A co on tak gada jakby nie miał zamiaru się przyłączyć? Same mamy się kąpać czy jak? Znaczy jak chcesz to możemy same ale tak tylko pytam. - w głosie rzeczywiście pojawiła się ciekawość gdy zerkała z bliska na twarz tej drugiej czasem posyłając równie zaciekawione spojrzenie na siedzącego obok Alexa.

- Ciasto wiśniowe i jabłecznik brzmią świetnie. Bierzemy oba, chłodnik też. No i piwo - technik nie zastanawiała się długo. Za to przy kwestii Foxa trochę się zatrzymała, przyglądając mu się uważnie.
- No nie wiem… będziesz się z nami mył czy same to mamy załatwić? Tylko kto zrewiduje czy aby na pewno wystarczająco się przykładamy do sprawy? - spytała, przytulając się do niego.

Alex uniósł głowę znad menu jakby dopiero co dostrzegł, że w ogóle coś mówią do niego czy tam nawet obgadują prawie jawnie bezczelnie. Lilly aby ułatwić mu podjęcie właściwej decyzji oparła się na łokciu w wymownej pozie nachylając się ku Ves aż właściwie zetknęły się ze sobą policzkami.
- No właśnie Alex. No sam pomyśl. Jak ja będę myła Ves, bardzo dokładnie, i te wszystkie zakamarki co się brud lubi zbierać, no to będę zajęta. Ves też bo przecież będę ją myła. No to musi być ktoś trzeci do sprawdzania czy wszystko jest już czyste i w ogóle. - Lilly podjęła temat zaczęty przez bladolicą kumpelę i flirtowała z gangerem na całego i uśmiechem, i spojrzeniem, i głosem.

- No tak, rzeczywiście, no beze mnie może być wam ciężko. - Fox mądrze pokiwał głową na znak, że dostrzegł wreszcie obie panny w potrzebie którym niezbędny jest ratunek właśnie z jego strony. Objął i przyciągnął do siebie Ves, prawie uśmiechnął się do nich obu ale udało mu się jakoś to wyhamować w ostatniej chwili. - W takim razie się zgadzam. - odrzekł tonem najwyższego poświęcenia jakby wcale się nie ziszczał plan jaki mieli jeszcze przed wpakowaniem się do furgonetki.

- Mój bohater… co my byśmy bez ciebie zrobiły - brunetka przybrała pozę wdzięcznej foczy, wieszając mu się na szyi. Wychyliła się po to aby pocałować ciemnoczekoladowy policzek kelnerki - W nocy też mnie uratował… i jeszcze szamę ogarnął. Bez niego już dawno bym zginęła… taki jest kochany - dodała wzdychając i prawie omdlewając z wrażenia.

- Noo! - twarz Alexa momentalnie pojaśniała jakby Ves mu właśnie wręczała jakiś medal czy puchar. Nawet jak wyczuł, że to tylko poza wdzięcznej foczy to chyba i tak sprawiła mu przyjemność. Zwłaszcza, że Lilly też umiała się ładnie wdzięczyć i robiła oczami i ustami odpowiednie “ochy” i “achy” więc pewnie każdy facet mógłby poczuć jak mu testosteron wycieka każdym porem ciała.
- A Ves zrobiła takie bajeranckie bomby. Normalnie bez nich to byłaby chujnia. Nie wiem czy starczyłoby nam ammo aby dotrzeć do furgonetki i reszty ammo. Tamte lamusy ze wsi to same patyki mieli do tego strzelania a mi tripletami to prawie z miejsca rozszedł się cały mag. Dobrze, że te bomby były. Potem któryś coś brąchał, że tam coś wybuchło za późno czy za wcześnie ale jak się go spytałem czy ma jakiś kurwa problem to okazało się, że jednak nie ma. No to jak zobaczyłem, że jednak wbrew pozorom kumaty no to dałem mu spokój nie? Każdy się może pomylić w nerwach nie? - Alexowi ze szczęścia ulała się całkiem ładna i długa bajera co do ostatniej nocy w zagubionej wśród deszczu i dżungli wiosce.

- Jej to chyba oboje zasłużyliście na ekstra piankę do tej kąpieli. I coś na osłodę. - Lilly roześmiała się wesoło słysząc takie rewelacje i przechyliła się przez blat aby pocałować krótko w usta najpierw ją a potem jego.
- Resztę dostaniecie przy kąpieli. Teraz niestety na razie muszę was zostawić. - obiecała odklejając się od nich, machnęła jeszcze rączką na pożegnanie i wyszła na zaplecze.

- Postaramy się wytrzymać - panna Holden przerwała wślepianie się w Foxa na chwilę, żeby odprowadzić Lilly wzrokiem, a potem wróciła do poprzedniego obiektu obserwacji, wciąż z maślaną miną - Chyba ci wieczorem walniemy z dziewczynami masaż za dzielną postawę i ratowanie dnia. Też jesteś taki głodny czy tylko mi już burczy w brzuchu? - spytała, pociągając nosem, bo z zaplecza doleciały całkiem apetyczne zapachy.

- O! Tak?! Kozacko! - wiadomość i pomysł wyraźnie ucieszyły Runnera tak samo jak niedawno on sam chyba ucieszył je obie swoją pośpieszną i chaotyczną opowiastką. - A myślisz, że jakie dziewczyny będą? I właściwie to gdzie jedziemy? Do burdelu? Czy jeszcze gdzieś? I kurde też zjadłbym coś. Mam nadzieję, że da cokolwiek ale szybko. - gangera zafrapował pomysł z listą dziewczyn jakie mieli szansę spotkać w Nice City. Przyjaznych i sympatycznych twarzy uzbierali sobie całkiem sporą pulę na tyle, że trzeba było pokombinować jak się chciało odwiedzić i spotkać jak najwięcej z nich. Ale na koniec też wrócił do rzeczywistości zerkając na przejście za którym zniknęła “Nutellka”.

- Zaczniemy od Kristi, a jak Kristi to też Kay i nasza blondyneczka od tornado - Ves szybko zaczęła wyliczankę - Podskoczymy też do Sharon i zobaczymy co tam u niej słychać. Kto wie? W Petro też jest całkiem ciekawie… ale jest jedna rzecz, która mi nie daje spokoju - westchnęła cicho, lecz zanim rozwinęła temat pojawiła się Lilly z piwem, chłodnikiem i plackami bananowymi na przystawkę.
- Dzięki… wygląda pysznie.

Alex kiwał głową i wydawało się, że w Nice City czeka na niego wstęp do niebios bram. Kiwał więc głową, zgadzał się, odebrał od Lilly piwo dziękując jej gestem i leniwym uśmiechem kota co już widzi harcujące myszki jakie schrupie wkrótce. Ciemnoskóra barmanka znów zniknęła na zapleczu więc Runner spojrzał na siedzącą obok kobietę.

- No? O co chodzi? - zapytał biorąc łyka z podanej szklanki ze złocistym płynem i zaraz potem zagryzając go plecakiem.

- Chodzi o tę noc zapylania - odpowiedziała po pięciu plackach, z których trzy pierwsze praktycznie połknęła nie żując - Trochę się obawiam… mam tremę. Tylu ludzi, obcych całkowicie, a ja… - wzruszyła ramionami - Nie mam praktyki w takich zabawach. Nie z mężczyznami. Nie wiem czy będę się umiała zachować i nie narobię siary.

- Ah, no tak… - takiego wątku rozradowany dotąd Alex chyba się nie spodziewał. Pokiwał mądrze głową, upił łyk piwa i zaczął żuć kolejny placek zastanawiając się co tu można by zrobić lub powiedzieć. - Nie dygaj Ves, będzie git. Ujaramy się i weźmiemy to wszystko na luzaku. Jak ci łatwiej możesz zacząć z dziewczynami. Choćby z tą Lee, wydaje się w porządku. A jak coś nie będzie nam leżeć to robimy wypad. A jak któryś przegnie no to przecież ja też tam będę. Wyjaśnię dupkowi co znaczy “nie” skoro nie rozumie za pierwszym razem. - po zastanowieniu i łyku piwa problem nie wydawał się chyba Alexowi taki straszny by sobie tym zaprzątać głowę.

Panna Holden bawiła się szklanką z piwem, przestając na trochę jeść. Trawiła, tym razem słowa i informacje, aż wreszcie upiła łyk zimnego napoju i zaatakowała kolejny placek.
- Zróbmy próbę kontrolną. Test - zeżarła placek i jeszcze jeden bo były dobre. Tym razem zapiła chłodnikiem - W Nice City na pewno znajdziemy kogoś, kto się nada. Chcę spróbować jak to jest - spojrzała gangerowi prosto w oczy - Wiedzieć na co się przygotować. Tak… to zabawa, ale znasz mnie. - prychnęła zrezygnowana - Musi być idealnie. Wszystko. Dopięte na ostatni guzik. Zawsze.

- Chwila, chwila, czekaj, czekaj co ty chcesz zapinać? Jaką próbę? Jaki test? Jak to znajdziemy kogoś odpowiedniego? O czym ty gadasz? - Fox wolno pokręcił głową i zmrużył oczy od natłoku tych dziwnych informacji które układały się mu pewnie w jakiś dziwny i podejrzany ciąg. Popatrzył pytająco i badawczo na swoją partnerkę niepewny czy mówią i myślą o tym samym.

- Zapinać mnie. We dwóch - popatrzyła na niego poważnie - Ty i ktoś na próbę. Żebyś był obok i w razie czego… jakby coś jednak nie grało - westchnęła, kładąc dłoń na jego dłoni - Bardzo by mi to ułatwiło sprawę, pomogło się przełamać. Żeby później podejść do głównej nocy już na miękko i na luzie, bo na razie czuję dyskomfort gdy pomyślę o tabunie ludzi… aż takim. Nie tylko foczek. Pomożesz mi?

Alex dla odmiany miał minę jakby podała mu żabę do połknięcia. Nie odpowiedział tylko bawił się swoją szklanką z piwem główkując nad tą niecodzienną prośbą. W końcu z myślenia wyratowała go powracająca z parującymi talerzami Lilly która postawiła po jednym przed każdym z nich. Zaraz potem zaczęła podawać sztućce i te drobne rzeczy z dodatkami jakie zdołała upchnąć na tacy.

- Stało się coś? Chyba się nie pokłóciliście? Zaraz przyniosę desery i resztę już prawie wszystko gotowe. - dodała na wszelki wypadek na znak, że właściwie może wrócić do roli zwykłej kelnerki.

- Nie, spokojnie. Nie pokłóciliśmy się - Vesna uspokoiła Nutellkę wciąż gapiąc się na Alexa - Po prostu… poprosiłam go o coś, ważnego i trudnego jednocześnie. Taki… trochę jak test czy mi ufa i czy oboje sobie ufamy.

- Aha. - kelnerka przygryzła swoje pełne wargi zastanawiając się co powinna teraz zrobić. W końcu niespodziewanie podeszła do zasępionego mężczyzny i czule pocałowała go w policzek. - O cokolwiek cię nie poprosiła pamiętaj, że ona cię kocha. - uśmiechnęła się do niego ciepło i przyjaźnie. Alexa to wszystko najwidoczniej zaskoczyło bo spojrzał na nią zdziwiony sondując jak bardzo mówi to na poważnie. Ale wyglądało na to, że czarnulka nie robi sobie z nich jaj.

- Skąd wiesz? Przecież właściwie nas nie znasz. - zapytał prychając lekko z niedowierzania albo i nawet irytacji.

- Może i nie. Ale nie jestem ślepa. Widzę, że macie się ku sobie i to po całości. Myślisz, że ile samic pozwoliłoby ujeżdżać swojego ogiera innej samicy? No daj spokój Alex. Chcesz to odmów ale to raczej nie scementuje waszego związku. - Lilly uśmiechała się łagodnie i pogodnie, że trudno było nie odwzajemnić się tym samym. Runner wpatrywał się w nią intensywnie główkując nad tym co powiedziała.

- A skąd wiesz o co mnie poprosiła? - zapytał jakby szukał dziury w całym i nieufnie podchodził do rad od prawie obcych osób.

- Nie wiem. Ale jakby to była jakaś bzdura czy coś niedorzecznego to byś tak nad tym nie główkował. Więc jest coś na rzeczy. Dobra to sobie pogadajcie a ja idę po te desery i resztę. - Nutellka wróciła do swojej roli uśmiechniętej kelnerki po czym znów zniknęła w przejściu na zaplecze. Alex chwilę jeszcze wpatrywał się w to przejście z głębokim zastanowieniem na twarzy.

- W sumie jak i tak masz się pukać w tą noc zapylania to chyba możemy z kimś zacząć trochę wcześniej. Ale żadnych bękartów! Nie mam zamiaru cudzych bajorów chować! - Fox zgodził się ale szybko zastrzegł sobie ten sam warunek co poprzednio o tym zapylaniu.

W pierwszej chwili do Ves nie dotarło co właśnie się stało. W drugiej już z piskiem zrywała się z krzesła aby rzucić się Runnerowi na szyję i mocno go objąć. Wpadła na niego, siadając mu okrakiem na kolanach.
- Jesteś najlepszy! - krzyknęła, śmiejąc się jednocześnie z miną czystej radości. Obcałowała całą jego twarz, kończąc na ustach przy których zatrzymała się dłużej, a gdy się oderwała zapewniła gorąco - Mówiłam już głuptasie, jeśli mam mieć dziecko to tylko twoje i nikogo innego. To ciebie kocham, zobaczysz, będzie niezła zabawa!

- Noo doobraa… - Alex chociaż chyba bardzo się starał znów odgrywać urazę i łaskę to jakoś nie dał rady i też w końcu się uśmiechnął a nawet roześmiał. Wziął i przyjął na swoich kolanach rozochocony kłębek szczęścia.

- No i piękny deser. - z zaplecza wróciła Lilly i też się rozpromieniła widząc zmianę w pozycjach i nastrojach. Zostawiła kolejne porcje przygarniając do piersi pustą już tacę. - No proszę jak słodko razem wyglądacie. Aż nie ma się gdzie wpasować! Mam nadzieję, że podczas kąpieli zrobicie mi więcej miejsca bo inaczej to naprawdę będę wam tylko dolewać wody i spłukiwać. - zaśmiała się wesoło patrząc na migdalącą się parkę przed blatem baru.

Uwieszona na gangerze Shultzówna pokiwała energicznie głową, skacząc oczami od przyniesionych frykasów na twarze towarzyszy. Przełknęła głośno ślinę, w brzuchu odruchowo jej zaburczało gdy obudziła się wiecznie głodna bestia w nim mieszkająca.
- Poradzimy sobie, daj spokój Lilly. Bez ciebie nie będzie pełnej kąpieli. - powiedziała lekko, zanurzając palec w misce z zapiekanką i wyskubała kawałek kurczaka, przybliżając go do ust. Już miała go zjeść, ale wzrok uciekł jej do Foxa. Uśmiechnęła się szerzej, oddając mu jedzenie prosto do dzioba.

Wyglądało na to, że wszyscy są zadowoleni z powziętych decyzji. A do tego w miarę jak pustoszały talerze także syci. Co prawda para gości musiała wywalić na to trochę talonów ale było warto. Mogli nacieszyć się wspólnym jedzeniem i sobą w spokoju. I to jakim jedzeniem! Było pyszne! No i dużo. A jak na koniec jeszcze zjedli po kawałku obu ciast to już byli pełni po czubek głowy. Aż się nawet trochę nie chciało wstawać, nawet na tą kąpiel.

- No to chodźcie. Już gotowe. - Lilly pojawiła się ponownie w drzwiach na zaplecze gdy dwójka gości była zajęta słodkim trawieniem i nicnierobieniem. W takiej perspektywie ruszenie się z miejsca wymagało sporo wysiłku i ciała i woli. Ale ostatecznie zawędrowali we trójkę do tej samej łazienki co poprzednio. I w tej samej balii była znów nowa porcja czystej i parującej wody przykrytej przyjemną dla oka pianką. - To od czego macie ochotę zacząć? - Murzynka zapytała po zamknięciu drzwi gdy podeszła do swoich klientów na wyciągnięcie dłoni uśmiechając się do nich ciepło i sympatycznie.

Mieli za sobą już dwa dania, przystawki i jeszcze deser na dokładkę. Vesna czuła się najedzona i szczęśliwie pełna aż po czubki uszu. Chętnie zrzuciła sukienkę, to samo robiąc z bielizną i tym razem jako pierwsza władowała się do kąpieli, zupełnie jak Alex poprzednio.
- Pomożesz naszemu marudzie pozbyć się łachów? - spytała czarnulki, rozsiadając się wygodnie żeby obejrzeć przedstawienie.

- Bardzo chętnie. - Nutellka uśmiechnęła się przyjemnie i ochoczo podjęła się tego wyzwania po tym jak oboje z zaciekawieniem oglądali rozbierającą się a potem rozebraną a teraz wreszcie zanurzoną w wodzie i pianie pannę Holden.

Lilly stanęła za Foxem aby pomóc zdjąć mu kurtkę i przez to on zasłonił ją całkiem sporo. Ale na chwilę bo zaraz potem odeszła aby powiesić kurtkę na hak. Wróciła po to by odebrać koszulkę którą Runner zdjął sam ukazując swój nagi tors. Spojrzał z zaciekawieniem na łaziebną która właśnie miętoliła w dłoniach odebraną koszulkę. - I co? Pewnie ze spodniami i resztą mam ci pomóc co? - czarnulka popatrzyła na niego z rozbawioną ironią.

- No. Jak pomożesz mi to ja pomogę tobie. - Alex okazał się w na tyle dobrym humorze, że był kochany i skory do współpracy a nawet tak jakby miły. Dziewczyna roześmiała się wesoło jeszcze bardziej skracając dystans gdy podeszła do na wpół rozebranego gangera.

- Nawet nie wiesz ile razy to słyszę. - powiedziała wciąż rozbawiona całą sceną gdy popatrzyła z rozbawieniem na już moczącą się w balii Vesnę. Oparła dłonie na jego ramionach i stopniowo osunęła się na dół aż przyklękła przed stojącym nad nią mężczyzną. W międzyczasie jej hebanowa skóra dłoni żywo kontrastowały z o wiele jaśniejszą na torsie mężczyzny po jakim się przesuwały. Wreszcie jej dłonie zagmerały wokół rozporka spodni uwalniając swoją zawartość. W końcu dłonie szarpnęły spodnie na dół, w stronę kostek gdzie wspólnie wyplątali nogi Alexa z tego zbędnego w tej chwili ciucha. No a sam Runner został jedynie w swoich tatuażach i ozdobach.

- No. To teraz ty. - Alex wyglądał na bardzo zadowolonego z takiego sposobu rozbierania no i osoby wspomagającej te rozbieranie. I było to widać tak po twarzy jak i reszcie ciała. Ale też zaczynał mu rosnąć poziom zniecierpliwienia. Więc ponaglił klęczącą przed nim kobietę aby wstała i sam zaczął niecierpliwie ją rozbierać. Szybko rozpinał te dwa czy trzy guziki koszuli której jasny kolor ładnie kontrastował z ciemną skórą właścicielki. W przeciwieństwie do niej chyba z trudem powstrzymywał się aby nie zerwać z niej tego ubrania bo ledwo koszula przeszła przez ramiona dziewczyny to rzucił ubranie gdzieś na taboret. Potem nie wiadomo co by się stało ze stanikiem czarnulki ale ta sprawnie zdjęła go pierwsza. Też zdradzała już oznaki zniecierpliwienia i podekscytowanej gorączki. Zaraz więc stała na środku łazienki w stroju toples. I w jasnych dżinsach prezentowała się bardzo kusząco.

- Alex? A pomożesz mi ze spodniami? Ja ci pomogłam. - poprosiła opierając swoją dłoń na barku Runnera. Temu nie trzeba było powtarzać. Ukląkł przed Lilly i teraz on gmerał przy rozporku jej spodni. - Jeeej, wreszcie ktoś klęczy przede mną! I to jaki przystojniak! - dziewczyna roześmiała się i ucieszyła w bardzo naturalny sposób. Tak bardzo, że nawet Alex na nią spojrzał z rozbawionym uśmiechem na chwilę tracąc z oczu swój cel. Ale na chwilę. Zaraz potem też ściągnął z niej spodnie razem z bielizną i na biodrze Nutellki znów widać było pamiątkowy autograf pozostawiony tam przez Vesnę przy poprzedniej wizycie. Jeszcze chwila ściągania nogawek spodni przez kostki dziewczyny i już ona też była w stroju gotowym do kąpieli. Reszta potoczyła się podobnie jak poprzednio, zanim wyłonili się we trójkę z łaźni, dopilnowali aby w żadnym zakamarku ich ciał nie uchowała się nawet odrobina brudu.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR

Ostatnio edytowane przez Amduat : 07-05-2019 o 01:11.
Amduat jest offline