Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2019, 01:00   #449
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Wyszarpany z cielska piekielnego ogara bark przeleciał lobem kilka metrów przez salę, ostatecznie zatrzymując się na jednej ze ścian. Lew Axim ostatni raz wyszczerzył kły na przeciwnika, jednak upewniając się, że ten przestał już walczyć, odpuścił.

Magia Esmonda sprawiła, że czuł się co najmniej dziwnie. Wszyscy wokół niego wydawali się malutcy, jakby nagle masowo się skurczyli. Oczywiście prawda była taka, że to on urósł do rozmiarów potężnego niedźwiedzia.

Walka dobiegła końca i wyglądało na to, że zbiegła się tutaj większość ich drużyny wraz z nowymi członkami. W formie kota Axim stracił rachubę i przestał myśleć o tym, kto gdzie poszedł i jakie miał zadanie do wykonania, a przecież jako najstarszy najemnik i prawa ręka Sybill powinien był śledzić takie kwestie. Niestety lwi umysł uniemożliwiał mu dowodzenie.

Zamiast tego Axim ruszył naprzód w stronę ołtarza, gdzie Grzmot heroicznym zrywem zdołał uratować Sybill przed drugim z ogarów. Ostrożnie stawiając łapy, by nikogo nie rozdeptać, zbliżył się do Walkirii. Bacznie się jej przyglądając, usiadł przed nią. Jego spojrzenie, choć nadal kocie, wyrażało smutek. Pochylił do niej swój wielki łeb i trącił ją lekko nosem.

Wyglądało na to, że czekał na jej polecenie.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline