Sytuacja robiła się dziwniejsza z każdą sekundą. Najpierw szczuroludzie przerwali walkę, potem ich przywódca okazał się władać nie tylko mroczną magią, ale i ludzkim językiem, a na sam koniec potwory uciekły z chaty.
Przez otwór powstały wskutek skaveńskiego czaru wiał zimny wiatr, ale cóż – budynek dalej stanowił całkiem niezłą ochronę przed deszczem. Rache miał nadzieję, że pozostali podarują sobie pościg z potworami, szczególnie ranny krasnolud. Cyrulik sięgał już do torby po swoje narzędzia i opatrunki.
* * *
- Siadajcie, mości Grimmie, ściągniemy z was tę kolczugę i sprawdzimy ranę. – Pancerz spełnił swoją rolę, ale Dietmar wolał dokładnie oczyścić miejsce, gdzie brudne ostrze przecięło skórę. Kto wie, co za paskudztwo mogło się znajdować na tej pordzewiałej broni. –
To byli skaveni, tak? Chyba już nie wrócą, ale warty trzeba będzie trzymać całą noc.