Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2019, 20:19   #13
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
- Ki czort?! - Pieter skierował pochodnię w stronę czegoś co wyglądało jak ciało. - Chyba kogoś tu załatwili.

Światło pochodni otoczyło ciało. Pieter ze zdziwieniem odkrył, że należało ono niegdyś do jednego z rycerzy - piegowaty młodzieniec, niewiele starszy od nich, leżał z wyraźnie złamanym karkiem. Musiał być nowicjuszem, tak sugerowała jego lichej konstrukcji zbroja (właściwie tylko koszulka kolcza) i prosty ryngraf z wyrytym młotem Sigmara.

Klaus poderwał się lekko.

- Spokojnie, spokojnie! To akurat był nieszczęśliwy wypadek… - zaczerwienił się.

- Nieszczęśliwy wypadek czy nie, miejcie oczy i uszy otwarte. - oznajmił Rudy patrząc obojętnie na zwłoki z mieszanymi uczuciami.

- Oby nikt nas nie widział jak tutaj wchodziliśmy, bo jeszcze nas o coś oskarżą… Klaus brama była otwarta na początku? Czy ty ją dopiero otworzyłeś. Jak była zamknięta to trochę dziwne że są tutaj… świeże zwłoki.

- Korwin zamknął rycerzowi oczy, i uczynił pod nosem krótką modlitwę do Morra. -Ciekawe czy o nim zapomnieli, czy był tutaj sam…-- Dobra, to idziemy dalej? - zapytał odwracając się do Klausa

Tak, idziemy - odpowiedział Klaus, ignorując pytanie Korwina i podpalając swoje łuczywo. – Kto jeszcze ma żagiew, niech ją podpali. W kanałach trzeba mieć oczy dookoła głowy i najlepiej cokolwiek nimi widzieć.

Przygotowawszy się, ruszyli z wolna za Klausem, zagłębiając się w ciemność elfich korytarzy. Tunele były wąskie, chodzili więc gęsiego - przewodził Klaus niosący pochodnię i oświetlający drogę. W międzyczasie mogli przyjrzeć się elfim freskom, motywom roślinnym, starym portalom. Ponoć w czasach, gdy dopiero osiedlali się tu ludzie wszystkie te dzieła były pozłacane, a korytarze wręcz lśniły w świetle pochodni pierwszych eksploratorów. Teraz stare dzieła sztuki były pokruszone, zniekształcone, niektóre praktycznie nie do zauważenia. Bez żadnej wartości materialnej. Chodziła plotka wśród mieszkańców, że książę elektor Stirlandu nakazał zebrać ukryte tu złoto i przetopić na imponujących rozmiarów jabłko cesarskie, które przekazał swojemu suwerenowi.

Kilka chwil im zajęło, aż przeszli przez wąski korytarz i kończący go portal, przed nimi rozciągnęła jaskinia. Droga, którą szli zwężała jeszcze bardziej, tak że w pewnym jej odcinku należało przejść stawiając stopę za stopą, plecami do skalnej ściany. Naprzeciw ściany zionął mrok przepaści.

Uważajcie, widzicie te krople lecące ze sklepienia? To dlatego jest tu tak ślisko. Ja pójdę pierwszy. W razie czego Pieter ma linę - stwierdził.

- Wiadomo co i jak daleko jest tam na dole? Może lepiej powiązać się liną i w razie czego powinno być bezpieczniej. - zdjął zwój liny i podał Klausowi by się przywiązał.

Masz rację - przewiązał się, a Pieter trzymał linę. – Na dole nie powinno być głęboko… przynajmniej mam taką nadzieję.

Zbliżył się do krawędzi ostrożnie i powoli, z rozwagą stawiał kroki.

Rzut na Zręczność: 30 (udany)

Na szczęście udało mu się bez problemów przejść po śliskiej nawierzchni. Będąc po drugiej stronie, ściągnął z siebie linę i rzucił kolejnemu w kolejce Dietrichowi.

Nie jest tak źle, chodźcie!

Rzut na Zręczność dla Dietricha: 14 (udany)

Dietrich spojrzał na chłopaków po drugiej stronie zdejmując plecak i torbę, które położył za sobą z boku..

- Obwiążcie się po jednym liną w pasie i rzućcie mi wolny koniec. Będę was asekurował.

Kolejny przechodził Emil, trzymając kurczowo swoją cenną tarczę i miecz. Obwiązany postawił kilka spokojnych kroków. W pewnym momencie stopa ześlizgnęła mu się lekko z gładkiego kamienia, ale zdołał odzyskać równowagę. Szczęśliwie dotarł do końca i rzucił linę Korwinowi.

Rzut na Zręczność: 21 (udany)

Korwin ruszył. Gdy jego przyjaciele przeszli bez szwanku, poczuł się pewniej. W połowie trasy przyspieszył nieznacznie i potknął się na tym samym miejscu, co Emil. Płaski, mokry kamień sprawił, że młody pisarczyk stracił równowagę i poleciał w dół.

Rzut na Zręczność: 48 (nieudany)
Rzut na Krzepę dla Dietricha: 84 (nieudany)

Zaskoczony Dietrich spróbował przytrzymać pisarczyka, lecz zaskoczenie i ciężar przyjaciela szybko go przeważyły tak, że sam padł na kamień i wypuścił z rąk linę. Korwin krzyknął krótko, po czym głośno łupnął o skałę, odbił się kilka razy, aż w końcu zapadła głucha cisza, przerywana tylko kapaniem kropel wody ze sklepienia. Po chwili na dole usłyszeli cichy jęk chłopaka. Poobijany Korwin leżał na dole, wśród kamieni i wody sięgającej do kostek. Prawa noga bolała okropnie.

- Kurwa… - mruknął Dietrich patrząc na Korwina - ...Korwin! Żyjesz?

- Ała kurwa!… Ałaaa! No rzeczywiście! Kurwa teraz mnie wszystko boli!... Na Shally! Chyba żyje. Ale nie czuje się za dobrze.. Klaus tutaj jest prawidłowa droga czy mam do was wracać!. Ja moge tu poczekać troche...- Korwin powąchał zapachy okolicy, czy przypadkiem nie jest w ściekach miasta.

- Tyle brakowało! - Beksa pokazał mniej więcej centymetr palcem wskazującym i kciukiem. - Już czułem grzechot kości Ranalda. I co, zwiałem przed puszkami jak profesjonał tylko po to, by sobie łeb prawie rozbić!? Jak przeżyjemy, to jedną dziesiątą skarbu oddamy Ranaldowi. O ile w ogóle nam się to opłaci! - syknął, łapiąc za fraki Klausa. Puścił dzieciaka, przeciął powietrze mieczem. Jak już się uspokoił, spojrzał w dół. - Lepiej się nie rozdzielajmy. Powinniśmy go stamtąd wyciągnąć! - Emil rozejrzał się za jakimś solidnym miejscem po drugiej stronie, które można by obwiązać liną i spuścić ją do Korwina.

Zauważył na dole mały uskok skalny - tak mały, by zejść bez kłopotów i wyjść z powrotem, a zarazem spuścić linę Klausowi. Było tam jednak wąsko i zmieściłyby się maksymalnie dwie osoby.

- Miejcie mnie na oku, schodzę! - Emil schował miecz do pochwy, tarczę zarzucił na plecy i poszedł z liną na ratunek koledze.

Ześlizgnął się bez problemu po mokrej nawierzchni i już na dole rzucił linę Korwinowi.

Rzut na Krzepę: 42, 31 (udany)

Dopiero za drugim razem udało mu się wyciągnąć pisarczyka, ale koniec końców, wrócili obaj na górę do reszty. Tam Dietrich obejrzał nogę Korwina i ze zdziwieniem stwierdził, że jest cała i zdrowa, co najwyżej mocno poobijana. Na pewno będzie pobolewać jakiś czas i chłopak będzie przez to lekko kulał, ale jak na upadek z takiej wysokości wyglądało jakby bogowie mieli go w opiece.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 04-05-2019 o 20:47.
Lord Cluttermonkey jest offline