Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2019, 12:06   #93
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 32 - 2037.III.21; sb; ranek

Czas: 2037.III.21; sb; ranek; g. 06:20
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Oakville; stare Tesco
Warunki: spustoszone Tesco, chłodno, wilgotno, szarówka, mgła


- MEC?! Prawdziwy MEC?! O rany! Dobra już się łączę z NY! - mimo powagi sytuacji pełna zaskoczenia reakcja Chinki była całkiem naturalna. MEC-i zniknęły z horyzontu razem z końcem zwycięskiej dla obcych inwazji. Nikt nie był pewny czy wszyscy operatorzy MEC zostali zabici, schwytani, przejęci przez obcych czy stało się z nimi jeszcze coś innego. Ale powszechnie podejrzewano, że raczej spotkał ich marny koniec. Była to wysoko wyspecjalizowana jednostka potrzebująca sporej infrastruktury specjalistycznej w porównaniu do standardowego żołnierza piechoty czy nawet robota albo pojazdu. No i na pewno nie szło się nią ukryć w tłumie. Była reliktem swojej minionej ery i wymarła wraz z nią tak samo jak dinozaury i mamuty. A tu proszę! Prawdziwy, sprawny i żywy MEC! Więc nie tylko Yoshiaki była kompletnie zaskoczona tym co kryło się w kontenerze. Potem się nie odzywała zajęta pewnie zdobywaniem kodów identyfikujących.

W tym czasie w rozwalonym i zapomnianym Tesco gorączka i nerwy sięgały zenitu. Frank razem z Technowikingiem grzebał w aparaturze pod jaką wciąż był podpięty MEC. Law zaś, podpięty pod inną aparaturę próbował swoim komputerem osobistym chociaż chwilowo zdezaktywować operatora MEC. Ludzie Alvareza wyglądali na skołowanych. Jeszcze nie uciekali, jeszcze nie strzelali. Ale wydawało się, że mogą im puścić nerwy w każdej chwili. Ciężka broń MEC-a, jego wręcz legendarna siłą i odporność na dość lekką broń jaką dysponowali miejscy banici Alvareza jednak dawały do myślenia. Swoje robił też sam Alvarez który przez holo Rando ustawione na tryb głośnomówiący pomagał utrzymać ich w karbach. Ale sytuacja ważyła się na ostrzu noża.

Sam operator MEC był dziwny. Było coś nieludzkiego w tym zestawieniu ogromnego cielska z nowoczesnych metalów i kompozytów, oplecionego najnowocześniejszą przed Inwazją optoelektroniką i bardzo ludzkiej twarzy na samym końcu. Facet nie był już młody i wciąż ludzka mimika zdradzała dezorientację i zagubienie w całej sytuacji. Patrzył na znane sobie emblematy X-COM na mundurze Lawa ale nie miał od niego kodów uwiarygodniających jego tożsamość jako sojusznika. Miał też denerwujący zwyczaj wodzenia swoją ciężką lufą po ludziach co było bardzo deprymujące. Zarówno xcomowcy jak i wyrzutki nowoczesnej metropolii reagowali bardzo nerwowo gdy wielolufowe działko celowało właśnie w ich stronę. Law chyba kupił jednak wszystkim czas gdyż emblematy X-COM chyba chociaż na chwilę przykuły uwagę mechanoida. A jednak nie wszystko poszło gładko.

- Podaj kod identyfikujący. - domagał się MEC mówiąc swoim dziwnym, dudniącym głosem wzmacnianym przez jakiś głośnik przez co brzmiał potężnie i władczo ale też elektronicznie i odpychająco. Law zaś pracował na swoim naręcznym komputerze próbując przełamać zabezpieczenia mechanicznej części mechanoida. Ale tego było! Nawet po dwóch dekadach robiło wrażenie. Co prawda software i hardware przez ten czas wyewoluował w innym kierunku ale tak elitarna jednostka miała od groma tych zabezpieczeń które trzeba było pokonać lub obejść. Ale szef skanerów sprawnie pokonywał je jedne z adrugimi chociaż dawno nie pracował na takim systemie operacyjnym. Słyszał co prawda o “Ghost” ale powszechnie sądzono, że to tajne, przedwojenne oprogramowanie którego jednak nie zdążono ukończyć przed Inwazją. A tu proszę! Jednak ukończono i zainstalowano w MEC-ach! A przynajmniej w tym.

MEC się zniecierpliwił czy raczej upłynęły jakieś jego wewnętrzne limity przewidziane procedurami i postanowił działać. - Próba przejęcia kontroli przez niezidentyfikowaną jednostkę! - zaalarmował i uniósł swoją potężną łapę do ataku. Nie było wiadomo czy chciał trzasnąć Lawa czy zastrzelić bo na tą łapę rzucił się Technowiking. Masa wojownika Lekkich spowodowała, że potężna łapa została opuszczona w dół. Ale żaden człowiek, nawet najpotężniejszy, nie był godnym przeciwnikiem dla operatora MEC. Mechanoid bez trudu cisnął człowiekiem tak, że ten poleciał jak pusty manekin testowy. Odbił się od ściany kontenera i osunął się na nią z jękiem. Ludzie Alvareza wycelowali broń w MEC-a i chyba by już otworzyli ogień do niego gdyby nagle nie znieruchomiał. Ramiona mu się opuściły i stanął z powrotem w pozie spoczynku przylegając do swojej aparatury dokującej. Law przełamał wreszcie zabezpieczenia “Ghosta”. Zmusił go do restartu i autoanalizy co powinno dać im trochę czasu. Chociaż z parę minut gdy MEC ponownie będzie nieaktywny.

- Dobra, musimy się zabezpieczyć przed chujkiem. - sapnął ze złością jeden z alvarezowców i wszedł do kontenera wyjmując z torby ładunek wybuchowego plastiku i chcąc go chyba umieścić na unieruchomionym MEC-u.

- Gliny są na zewnątrz! Węszą! Jeden radiowóz. - przez radiostacje i komunikatory dobiegło ostrzeżenie od jednej z czujek. - A mnie też jeden. - potwierdził jeden ze strażników z drugiej strony dawnego supermaketu.

- Potwierdzam. Aktywność na policyjnym kanale. Jadą w waszą stronę kolejne radiowozy. - w głośnikach rozległ się głos Yoshiaki która widocznie wróciła do operowania dronem latającym nad okolicą.

- Oj, szefie ale heca z tym MEC. Chyba będziemy w xcomowej gazetce jako temat miesiąca. Mówią, że powinni mieć gdzieś te kody ale wiesz, to trochę potrwa, nikt ich nie używał od dwudziestu lat. - zawtórował jej głos George'a który chyba próbował rozładować chociaż trochę napięcie.

- Ale ma parę w łapach… - jęknął Technowiking gdy zaczął się zbierać z podłogi kontenera. MEC trzasnął go zdrowo i chociaż człowiek Franka mocno oberwał to jednak jakoś zdołał przy pomocy Rubena powstać z podłogi. No ale oberwał mocno.

- Chłopaki, ADVENT do was leci. Muszę przesunąć dalej drona bo domyślą się, że coś jest w tym Tesco. Daję wam na HUD. - głos Chinki zmroził chyba wszystkich. Na wyświetlaczach xcomowców pojawiły się punkty oznaczające zarówno policyjne radiowozy jak i jednostkę ADVENT.

- Spokojnie. Na razie węszą. Uderzą gdy nas namierzą albo będzie im się tak wydawać. - Moritz odezwał się uspokajającym tonem nie wpadającego w panikę weterana niezliczonej ilości wojen, bitew i potyczek. No tak. Właściwie tak. Najbliżej były dwa policyjne radiowozy. Prawie, że tuż za ścianą. Jeździły powoli próbując namierzyć podejrzany kontakt. Póki nie wpakowaliby się akurat do starego Tesco wydawało się, że są bezpieczni. Z góry też chyba nie powinno dać się wypatrzyć całej zbieraniny partyzantów i wyrzutków. To brzmiało nieźle. Ale jeśli MEC wysłałby kolejny sygnał mogli namierzyć go dokładniej. Zapewne też gdy wkrótce zjedzie się więcej sił porządkowych dokładniej przeczesają ten teren. No i pozostawanie w Tesco nie było celem samym w sobie ani xcomowców ani alvarezowców. Musieli jakoś się stąd wydostać, najlepiej zanim zacznie się regularna obława. Rando ze swoimi ludźmi coś gorączkowo omawiał. W końcu większość z nich rozsypała się w kordon ochronny wokół zgromadzonych pojazdów chociaż jasne było, że mają tutaj siły aby sprostać obsadzie jednego czy dwóch radiowozów ale nie mają większych szans z pozostałymi siłami ADVENT i policji.

- On nie będzie strzelał do policji. W jego czasach policja i wojsko to były jednostki sojusznicze. Za to pewnie bez ostrzeżenia wywali do każdego kosmity czy ADVENT jakiego namierzy. - Moriz skorzystał z chwili spokoju by podzielić się swoimi refleksjami na temat chwilowo dezaktywowanego operatora MEC.

- Możemy spróbować mu odłączyć główne zasilanie. Będzie miał jeszcze rezerwowe no ale na długo mu nie wystarczy. W ogóle ma bardzo niskie stany energii, długo nie pochodzi. No ale jak to się uda no to zmienia się w bezwładny kloc. Próbować? - Frank podszedł do Lawa i ocierając rękawem czoło zaproponował własne rozwiązanie. Nie wiedzieli kiedy z Nowego Jorku doślą te kody. Gdyby szybko mieliby potężną jednostkę ciężkiego wsparcia. Jednak jeśli zbyt długo by z tym zeszło to wkrótce MEC doszedłby do siebie po tych autoformatach zadanych mu przez szefa skanerów i albo sytuację trzeba by powtórzyć albo wymyślić coś innego. Rozwiązanie Franka dawało szansę znacznie ograniczyć zdolności bojowe MEC-a na dobre i na złe. Gdyby MEC miał działać przeciw nim to to rozwiązanie mogłoby działać na ich korzyść ale gdyby przesłano kody z Nowego Jorku wówczas raczej nie było to im zbyt na rękę. Z tego co mówił George kody miały nadejść “wkrótce”. No ale “wkrótce” mogło się tu zaroić od glin i reszty oficjalnej ferajny.

- Musimy stąd pryskać zanim się gliny i reszta zjadą. - Rando również podszedł do nich patrząc podejrzliwie na nieruchomego MEC-a. - Mamy drogę ewakuacji. Możecie się z nami zabrać. Ale ten kloc nie przejdzie przez wejście. I pojazdy trzeba będzie zostawić. - poinformował ich o kolejnej opcji proponowanych przez te siły samoobrony lokalnego kolorytu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline