- Słuchaj Yargo. Może i jest mnie stać na twoje usługi jednak nie lubię się dzielić ciężko zarobionymi kredytami. Nazwij to jak chcesz, ale powiedzmy, że mam dziś dobry humor i będę ci winny przysługę. Oczywiście tylko wtedy gdy twoje informacje będą przydatne i to nie podlega negocjacjom. - Draug wstrzymał głos dla lepszego efektu po czym dodał. - To jak umowa stoi?
Czerwono-łuski Trandoshanin wyszczerzył swoje kły. Był to pewien rodzaj uśmiechu, ale u tego gatunku wyglądało jakby zaraz miał dopuścić się aktu kanibalizmu. Yargo podrapał się po brodzie, rozprostował ramiona i patrząc przez swój wzrost nieco z góry odrzekł.
-Pieerrw przyssługa, potem immforację.- zatrzymał się w pół słowa i popatrzył na zbliżającego się od baru Katykama.- Poooradzicie sobbie świetnie. Pewien gość przegrał zze mną w pazaką. Twierdzzzi, że oszukiwałem, leeecz Yargo to uczciwy gość.- jego jaskrawo żółte ślepia się zwężyły.- Niee chcę by ktoś rozsiewał nieddorzeczne plotki. Połamcie mu kości. To lichy durny Sullustan, który pewwwnie zesra się w gacie, gdyy zoobaczy taką brygadę. Ale nie zabijajcie go. Nie chcę teeż żeby Yargo był oficjalniee w too wkręcony. Przysługa zza przysługę Łowco?- Yargo znów wyszczerzył swoje kły i wyjął trójpalcastą rękę w stronę rękawicy Tempesta.