Cytat:
Napisał Lynx Lynx A wyjdziemy z pustkowi na bardziej tradycyjne tereny rozgrywek falloutowych?
Gdzie przetrzebione, ale jednak osiedla ludzkie są i zwierzątka sobie latają? |
Jeśli wyjdziemy. Wybroczyny, zmętnienie rogówek, rozpad tkanek skórnych, wypadanie włosów... idąc za opisami ze stron o tematyce medycznej każdy z nas złapał co najmniej 5 Gy (czyli 500 radów, przekładając na jednostki stosowane w uniwersum Fallouta).
MG litościwie nie wspomniał o innych efektach, które też powinny nas dopaść przy takim natężeniu - krwawe biegunki, wymioty, mdłości, osłabienie i niemożliwość przejścia nawet kilometra - dwóch dziennie w takim stanie. Cóż, Falloutowa
licentia poetica. W realu już ta, średnio tak naprawdę zaostrzona, tzw. jelitowa postać choroby popromiennej, jest w niemal połowie przypadków śmiertelna. Złapawszy 800 radów i wyżej można już zbijać sobie jesionkę
jeśli masz na tym pustkowiu z czego i masz siłę zbijać
Według wytycznych Laboratorium Berkeley śmiertelność na poziomie 50% w ciągu 30 dni po ekspozycji zapewnia już dawka 250-300 radów.
Cytat:
Napisał Micas Widzę, że udzielił nam się klimat Rdzy tak bardzo, że przeniknął przez monitory wprost do serc. |
To nawet nie klimat Rdzy... prędzej opadnięcie tempa można zwalić na lelum-polelum poświąteczno-okołomajówkowe. IMHO to chyba nie jedyna sesja, która zanotowała taki spadek. Temat jest prosty. Oberwanie przez drużynę silną dawką radów w sytuacji, gdy nie ma dostępu do chemów antyradowych, kończy się żarcie, a wody ledwo wystarczy na podtrzymanie funkcji życiowych, musi siłą rzeczy wywołać taki, a nie inny ogląd sytuacji. Zresztą... chyba drużyna była ostrzegana, że każdy kierunek, jaki przyjmiemy po wyjściu z Malpais, może skończyć się zagładą? Cóż, chyba właśnie oglądamy finał.