Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2019, 19:36   #55
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
IMPREZA
Lili w towarzystwie Lousie, albo odwrotnie. Louise w towarzystwie Lili pojawiły się w kantynie.
Van Erp przywitała się z Marge dziękując za zaproszenie. Kiwnięciem głowy pozdrowiła pilotów. Sięgnęła po kieliszek i czym prędzej dołączyła do podpierających ścianę kolegów.
- Panowie. - Przywitała się. - Ściany nam się zawalają?
- Sugerujesz, że powinniśmy zaprosić do tańca najpiękniejszą kobietę na tej sali? - Kit spojrzał na nią rozbawiony. - Zechcesz zatem sprawić mi ten zaszczyt...?
- Właściwie… to pierwszy taniec z nią należy do mnie. Ze mną przyszła.- wtrąciła się Louise. nie zamierzając z tego przywileju zrezygnować.
- Ale chyba nie zatrzymasz nam pani sierżant tylko dla siebie.- zażartował Dwight.
- Niee wieeem… moożeee...? - Droczyła się latynoska zerkając w górę na twarz Hausera.
- A może tak prosicie panie z oddziału Marge? - Powiedziała Lili popijając z kieliszka. - A ty sobie poproś pana, Louise. No już, już. Trzeba się zintegrować.
- Teraz ty chcesz podpierać ściany, wraz z Gilesem?- spytała sceptycznie Meyes spoglądając na Lili, podczas gdy Dwight tak jakoś ciągle uciekając oczami od szałowych kreacji obu kobiet dodał zawstydzony.-Pewnie powinienem, w końcu zaprosiła nas. Tak. Pójdę poprosić o taniec Marge.
- Tak. Idź. - Zachęciła go Lili. - Pokaż im jak to się robi. - Po czym przeniosła wzrok na Metyskę. - Ja zabiorę Russella, bo ta ścian się na niego zawali jak odejdę.- Ruchem ręki przywołała do siebie mechanika.
- Na razie nie ma z kim tańczyć. Zamówię nam drinki.- mruknęła Louise wzruszając ramionami.-Bear i tak zaraz ucieknie stąd. Może z Gilesem właśnie, na swoich plecach. Chcesz jakiś konkretny drink, czy zdasz się na moją fantazję? -spytała na koniec panią van Erp.Tymczasem Dwight już podszedł do Marge i zaczął z nią rozmawiać, zapewne o tańcu, a Giles z ociąganiem zbliżał się do Lili i jej “świty”.
- Mam wino.- Sierżant podniosła do góry kieliszek.. - Na razie dziękuję.
- Ja tam wolę coś kolorowego.- stwierdziła w odpowiedzi Meyes zostawiając van Erp z Kitem. Nie na długo co prawda, bo Russell się zbliżał choć powoli.
- Do twarzy ci w garniturze.- Uśmiechnęła się Lili gdy zostali sami.
- Dziękuję - odparł. - A ty, jak zawsze, wyglądasz przepięknie. - Zlustrował ją od stóp do głów.
- To miłe z twojej strony. - Elizabeth upiła jeszcze jeden łyk wina. - Wypoczynek i relaks…
- Sama prawda płynie z mych ust - zapewnił ją Kit ze śmiertelną powagą.
- Wiem. - Zgodziła się z nim.- Jak zawsze.
- Twoje zdrowie. - Kit uniósł kieliszek.
Lili stuknęła swoim o jego spełniając toast.
- I za to, że przeżyliśmy. - Zaproponowała drugi toast.
- I oby nam się dalej tak wiodło - odparł.
- Oby lepiej.- Lili poprawiła nieco wypowiedź kolegi. - Nie było idealne. - skrzywiła się lekko.
- Następnym razem będzie lepiej - odparł Kit, który nie miał zamiaru psuć humoru swej rozmówczyni ponownymi rozważaniami o popełnionych błędach. - Wróciliśmy cało i zdrowo - tu się nieco rozminął z prawdą - i to jest najważniejsze, prawda?
- Prawda i cieszmy się tym. Co planujesz na te kilka wolne dni?
- Odpocząć od tej awantury z dala od ciekawskich reporterów - odparł. - Gdzieś na łonie natury.
- Po tym wszystkim jeszcze ci się natura marzy? - Lili zażartowała.- Chyba długo nie wyjdę pod namiot.
- Tak cię zniechęcił jeden mały wypad do Parku Narodowego? - podobnym tonem odpowiedział Kit. - Jestem rozczarowany... - Nie zmienił tonu wypowiedzi. - Ale myślałem o jakiejś łódce... - sprecyzował swe plany.
- Sam? Z kimś? - Zapytała Lili.
- Skoro ciebie nie pociąga taki sposób spędzania czas, to zapewne sam. Nie bardzo wyobrażam sobie taką formę relaksu z kimś w zasadzie obcym. - Rozejrzał się po sali, jak gdyby w poszukiwaniu ewentualnej partnerki czy partnera do takiego wypadu. - Chyba że od razu polecasz mi zabranie medyka...
- Jesteś już dużym chłopcem i sam wiesz co ci do szczęścia jest potrzebne. - Zaśmiała się.
- Niekiedy miałem wrażenie, że wiesz lepiej, co jest dla mnie dobre - odpowiedział żartobliwym tonem. - A ze względu na ewentualnych podsłuchiwaczy - spojrzał na znajdującego się o dwa kroki od nich Gilesa - nie powiem, co mi potrzeba do szczęścia. Poza tym... tu wszędzie ściany mają uszy - dodał żartem.
- Bo niekiedy wiem. - Powiedziała żartem. - Zwłaszcza na służbie.
- W to ostatnie nawet nie śmiałbym wątpić. - Kit przybrał minę ucieleśnionej niewinności. - To by podchodziło pod niesubordynację... - Uśmiechnął się do Lili.

Tymczasem Giles podszedł do Lili i Kita i rzekł niepewnie.
- Dobrze się bawicie? Udana imprezka co?
A Dwight właśnie zaczął taniec z Marge. Sama Louise zaś nawiązała rozmowę z tajemniczą pięknością przy barze i póki co… wydawała się zapomnieć o Lili.
- Bardzo.- Van Erp podała swój kieliszek Kitowi. - A ponieważ i ty się świetnie bawisz, popierając ściany, - Zwróciła się do mechanika. - To możesz mi towarzyszyć na parkiecie.
- Ja? Z pewnością są inni chętni.- zaśmiał się nerwowo Giles.- Nie tańczę za często. Więc nie licz na wiele z mojej strony. Nie jestem dobrym tancerzem.
- Tak, ty- Odpowiedziała Russellowi Elizabeth. - Ja również. To nie mistrzostwa świata w tańcu towarzyskim, więc się nie przejmuj.
"Jak to miło z twej strony", pomyślał Kit. Odstawił na bok kieliszek Lili i swój, niemal nienaruszony. Nie miał zamiaru robić za kelnera. Ani też czekać na łaskawy powrót pani sierżant. Ruszył w stronę baru.
Tam już Louise zaczepiała z uśmiechem wydekoltowaną piękność. Ta odpowiadała zainteresowaniem, bo Metyska potrafiła być urocza kiedy chciała. Barman widząc podchodzącego mężczyznę spytał:
- Co podać, championie?
- Na początek colę z lodem - poprosił Kit. - Na trunki będzie jeszcze czas - dodał tytułem wyjaśnienia.
- Sie robi, championie. - odparł barman biorąc się za robienie drinka, podczas gdy stojące obok Meyes i czarnulka przyglądały się tańczącej z Russellem Lily.
A szło im…
Całkiem nieźle. Giles może nie był świetny, ale z powolnym kawałkiem przy którym tańczyli przytuleni radził sobie nieźle. Był może trochę sztywny i mający pewne braki w warsztacie. Ale nie było źle.
- No i jak widzi ci się ta imprezka? Louise nie będzie zła że ją ignorujesz?- zapytał Russell.
- Muszę przyznać, że Marge postarała się. Jestem pod wrażeniem. - Powiedział Lili dając się prowadzić w tańcu. - Przecież jej nie ignoruję. - Mówiąc to pomachała do Latynoski.
-Wyglądała na niezadowoloną jak odchodziła. -stwierdził Russell, podczas gdy rozmawiająca z ciemnowłosą kobietą Louise odpowiedziała podobnym gestem.-Ale co ja tam wiem. Nie słyszałem o czym rozmawialiście.
- Miło, że przejmujesz się uczuciami koleżanki z oddziału.- Powiedziała z udawanym wyrzutem Lili.
-Hej… przecież tańczę z tobą. Twoimi też się przejmuję. Bardzo.- odparł Giles i zażartował.- Masz zjawiskową suknię, acz trochę się boję że gdzie nie chwycę to… będzie to nieprzyzwoite. Wiesz, bo… bardzo prowokujący strój. Bardzo kuszący. Ech… nie jestem w tym dobry.
- Spróbowałbyś nie. - Zagroziła mu w śmiejąc się. - Prowokujący? Uznam to za komplement.- Poklepała go lekko po ramieniu na którym opierała swoją dłoń. - Dobrze ci idzie. Ćwiczysz na mnie nim podejdziesz do pilotek?
- Nie… chyba, skorzystam z okazji i się ulotnię. Nie czuję się dobrze, na takiej imprezie.- wyjaśnił Russell.
- Nie zrobisz tego kochany. - Szepnęła mu do ucha. - Wszyscy tu się bawimy i wszyscy razem wyjdziemy.
-Lili...jesteś za blisko… w takiej.. sukience… to czuję ciebie za dobrze.- mruknął speszony Giles, gdy się przytuliła by szeptać.
-Co?- Spytała zupełnie zaskoczona van Erp.
-Wiesz.. to jest bardzo… delikatna sukienka i bardzo cienki materiał, a ty jesteś bardzo blisko.- odparł cicho Russell i dodał zawstydzony.- Przepraszam, za dużo gadam.
- To jest tylko taniec.- Mówiąc to Lili odsunęła się trochę, tak by nadal mogli tańczyć normalnie, ale by jej partner nie czuł się skrępowany. Bo jego trema udzielała się i jej.
-Ale lepiej… bez za dużego przytulania. Może mi się ręka omsknąć… albo co.- zażartował słabo.
- Oj Russell, Russell.- Zachichotała Lili.
Piosenka się niebawem skończyła i oboje, dziękując sobie za tę przyjemność, mogli opuścić parkiet.

I wtedy to Louise ruszyła ku Lili wyraźnie planując zająć miejsce Russella podczas kolejnego jej tańca.
“Raz kozie śmierć” pomyślała Lili zostając na swoim miejscu i czekając aż Latynoska się zbliży. “To tylko taniec” powtórzyła sobie jeszcze swoje własne słowa “Tylko taniec”.
I to był taniec. Tyle że nie zwykły. Owszem, Latynoska dotrzymywała słowa. Jej dłonie nie schodziły poniżej linii talii Elizabeth. Niemniej wybrała tango i była wyśmienitą tancerką.
A sam taniec… wzrok wpatrzony był w nie obie. W żarliwym tańcu pełnym ukrytego napięcia i pożądania. Ocierające się muskały się zmysłowo. Cienkie materiały sukni pozwalały, na pewną dozę wyobraźni. To była namiętność uwięziona w tańcu.
A Louise uśmiechała wiedząc, iż mimo że nie robiły nic nieprzyzwoitego, to ich taniec kipiał od podtekstów. Akt miłosny bez samego aktu. Zmaganie dwóch żywiołów o dominację. Bo van Erp wcale w tym tańcu nie chciałą dąc się prowadzić. I ta dodatkowa walka dodawała urokowi i pikanterii całej tej zmysłowej grze.
To wywołało drapieżny uśmiech na twarzy Latynoski, bo ta nie zamierzała jej ulec. Napierając ciałem i biustem na Lili. Ich taniec przyciągał uwagę wszystkich, bo obie kobiety były świetnymi tancerkami, a tango… to taniec zmysłów, dzikości i żywiołowości. Taniec w którym utalentowane osoby błyszczą. Oddech obu “wojowniczek” przyspieszał, bo żadna nie chciała dać pokonać… żadna nie chciał ulec. A Lili już dwa razy zdołała się przekonać, że podstępna Switch pozorną uległością dwa razy próbowała wciągnąć ją w pułapkę. Nieskutecznie co prawda. Serce bicia przyspieszało gwałtownie zdobiąc policzki obu kobiet różem.
A finał tych zmagań był jeszcze bardziej widowiskowy, bo Lili, po dwukrotnym dopuszczeniu, zaczęła dążyć do dominacji.Co sprawiało że tuliły się do siebie. Ich twarz były blisko, usta tak blisko, że prawie stykały się w pocałunku. Który nie nastąpił, ale… Lili czuła drżące w ekscytacji ciało drugiej tancerki i to drżenie przechodzące przez nią. Ostatecznie wykorzystała finał utworu, by zdobyć przewagę i widowiskowo przechylić Louise. Musiała co prawda niemal twarzą dotykać dekoltu Meyes, ale czego się nie robi dla wygranej prawda?
- Szkoda, że nie gustujesz w kobietach… mogłyby pójść iskry.- wymruczała zmysłowo i żartobliwie zarazem Meyes,gdy tak zamarły wraz z końcem tanga. I były gorąco oklaskiwane.
- Nieee…- Lili pokręciła głową i wykonała głęboki ukłon w kierunku publiczności. A później przyłączyła się do oklasków skazując na Latynoskę.
-Twoja strata. I dobrze obie o tym wiemy.- wymruczała Louise kłaniając się.
- Nieeee…- Powtórzyła Lili idąc w kierunku baru.Teraz to potrzebowała się napić, bo od tego tańca zaschło jej w gardle.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline