Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2019, 19:48   #57
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Lili podpłynęła wdzięcznie do baru, ruchem ręki dając znać barmanowi, że jest następnym w kolejce klientem. A gdy ten podszedł do niej zamówiła teksańskiego bourbona i już z szklanką w dłoni przyjrzał się dokładniej całemu towarzystwu.
- Może więcej lodu?- zapytał usłużnie barman.
- Nie dziękuję. - Wypiła szybko zawartość szklanki. - Ale poproszę jeszcze raz to samo
- Taniec wyczerpujący?- zapytał barman zaczynając typową gadkę dla swojego zawodu.
- Niezbyt, ale wzmaga apetyt i pragnienie.- Odpowiedziała mu Lili.
- No to… było widać. Pani… przyjaciółka, to żywy ogień.- ocenił neutralnie barman.
- Ładnie to pan ujął- Zaśmiała się Lili.
- Osobiście uważam, że trunki należy dobierać do rodzajów pragnień.- odparł uprzejmie barman.
- Też tak uważam- Przytaknęła mu van Erp.
-Piękna kobieta.- rzekł jakiś mężczyzna o długich włosach i w skórzanej kurtce dosiadając się koło van Erp, zanim mógł to zrobić Dwight. Który uśmiechając się przepraszająco odstąpił.- Nie powinna pić sama.
- Nie, - Zgodziła się Lili.- Nie powinna. -Krótko odprowadziła BFG wzrokiem i skoncentrowała się na towarzystwie. - Jestem Elizabeth.
- Craig. Mechanik, cudowna rączka szwadronu.- uśmiechnął się przyglądając Lili i jej kreacji.-Świetnie tańczysz, a co poza tańcem lubisz?
- Rozrywkowy tryb życia.- Odparła Lili kręcą zawartością swojej szklanki.
- To tak jak ja… jesteśmy duchowymi bliźniakami.- odparł mężczyzna oceniając kreację Lili wzrokiem.
- Jestem saperem w naszej ekipie. - Sprecyzowała Lili o jaki rozrywkowy tryb życia jej chodziło.
- No to jest pewien dreszczyk hazardu w tym ukryty nieprawdaż? Bicie serca przed każdym niewypałem do rozbrojenia?- zapytał retorycznie niechcący przypominając Lili o gwałtownym biciu serca przy tańcu z Louise.
- Ale więcej zabawy jest przy podkładaniu niż przy rozbrajaniu. - Odpowiedziała odganiając od siebie te myśli.
- Jak ładunki wolisz odpalać? Radiowo, na kabelek? Czasowo.- zaciekawił się Craig i zamówił trunek u barmana. To samo co jego rozmówczyni.
- Wszystko zależy od okoliczności. To tak jak z samolotami. Każdy jest do czegoś innego.
- Co ciebie rozpala poza tańcem. Jakie rozrywki burzą twoją krew. Poker może?- zaciekawił się Craig nie odrywając oczu od Lili.
- Poker to standardowa rozrywka marynarzy, nie pilotów.- Zaśmiała się.
- Nie jestem pilotem, za to umiem wygrywać. A jaka jest standardowa rozgrywka AST?- zapytał zaczepnie.
- Rozróba.- Odparła pół żartem pół serio.
-Nie wyglądasz na tę od ckmów. Jak ich nazywacie? Heavy?- zapytał niezrażony jej odpowiedzią Craig.
- Już ci mówiłam, że jestem saperem. Heavy jest tam.- Ruchem głowy wskazała na Cooka. - A dobrze podłożone ładunki mogą więcej niż kilku takich jak Anthony.
- Więc rozróba? Serio?. - mężczyzna przyjrzał się szerokim barom Beara popijając bez skrzywienia bourbona.-Ale chyba ty osobiście wolisz coś innego?
- Serio, serio. - Uśmiechnęła się lustrując mężczyznę. - No a w wolnym czasie może być wypoczynek na łonie natury. - “Przynajmniej tak było do wizyty w parku narodowym” Dodała w myślach. Bo kiedyś bardzo to lubiła. Zwłaszcza wypady na jezioro koło Fort Griffin.
- Wypoczynek i łono natury, to brzmi miło.- odparł z uśmiechem Greig.
- I jest. Zwłaszcza w odpowiednim towarzystwie. - Lili napiła się ze swojej szklanki. - A ty? Taniec? Hazard? Czy latające maszyny? Jakie rozrywki preferujesz panie cudowna rączko?- Sierżant wyraźnie zaakcentowała dwa ostatnie wyrazy, nadając im trochę dwuznaczności.
- Hazard lubię. Gry karciane. Poker, Brydż, nawet mahjong choć akurat w tym jestem kiepski. Umiem tańczyć, choć nie tak dobrze jak ty. I tak… jestem cudowną rączką, czy to przy maszyna czy to…- również zostawił niedopowiedzenie.
- Nie, nie, hazard to nie dla mnie.- zaśmiała się. - Zawsze przegrywałam. - Tu sobie przypomniała jak odkryła, że marynarze, z którymi grała, oszukiwali zwyczajnie, co zaowocowało jeszcze szerszym uśmiechem.
- To pewnie wolisz szachy, co? - zapytał Greig.
- Gry planszowe, prawdę powiedziawszy.- Odpowiedziała.
- A one nie są losowe? Jakie najbardziej?- zaciekawił się mężczyzna.
- Są. Jak najbardziej. Klasyczny monopol oczywiście wiedzie tu prym.- A potem Lili wymieniał jeszcze kilka nazw, tych dla dorosłych oczywiście.
-Kapitalistka co?- odparł z żartobliwym uśmiechem mężczyzna na wspomnienie monopolu.
- Ameryka to kraj wielu możliwości.- Lili przywołała jakiś slogan.
- Oj tak…- zgodził się nią mężczyzna wędrując spojrzeniem po jej stroju.-Wielu… a propo możliwości. Masz ochotę zatańczyć?
- Chętnie.

Greig porwał więc do tańca Lili. Szybko i zwinnie poruszał się na parkiecie z stanowczo prowadząc. Przemierzali więc z gracją parkiet przy wtórze jakiegoś przeboju. Zwinnie i pospiesznie. A Lili kątem oka dostrzegła, jak Giles korzysta z okazji, by zmyć się z tej imprezki.
- Przepraszam na chwilę. - Powiedziała Lili obserwując ich mechanika usiłującego wymknąć się niepostrzeżenie. Tyle wyjaśnienia musiało wystarczyć Greigowi, bo Lili, korzystając z tego, że jej suknia miała długie rozcięcie z boku i nie krępowałą ruchów, ruszyła w kierunku wyjscie, by przeciąć drogę ucieczki biednego, wystraszonego Russella.
- A pan gdzie się ulatnia?- Zapytała zastępując drogę mężczyźnie.
Giles uśmiechnął się nerwowo na widok Lili.-Fajna imprezka, ale trochę nie w moim stylu. Chyba jednak rozumiesz, że nie czuję się tu swobodnie.
- A ja to niby jestem w swoim żywiole?- Trudno było określić czy mówi poważnie czy nie.
-Możemy wyjść razem.- zaproponował Russell w odpowiedzi.
- Tak Russell. Idziemy się zabawić do mnie czy do Ciebie?- Lili spytała tym samym tonem.
- Co? - odparł zupełnie skołowany Giles i rozejrzał się za ratunkiem. Nie natrafiając na niego zapytał ostrożnie. -Do… mnie?
- To idź wytłumaczyć naszej gospodyni dlaczego znikamy. Tak bez pożegnania nie wypada się ulotnić.- Van Erp spoglądając na mężczyznę musiała lekko unieść głowę by móc patrzeć mężczyźnie prosto w oczy.
- A muszę? Nie jestem przecież Ash czy Bearem. Gościem honorowym.- stwierdził Giles nieco skrępowany tym pomysłem Lili.
- Nie, oczywiście, że nie musisz.- Sierżant Pokręciła głową z dezaprobatą i westchnęła głęboko.
- Lili… daj spokój. To nie miejsce dla mnie. Przybyłem tu tylko dlatego, że wypadało. Dlaczego mam się męczyć?- odparł Russell wzdychając smętnie.
- Bo inaczej nigdy nie znajdziesz dziewczyny. Te kobiety to piloci. Znają się na maszynach. I lubią to. - Elizabeth ujęła Russella pod ramię i delikatnie pociągnęła w kierunku bufetu.
- No i? Jest mi całkiem dobrze bez dziewczyny…- protestował smętnie Giles rozglądając się nerwowo, dając się ciągnąć. -I akurat ich interesują INNE maszyny.
- Całkiem ci dobrze?- Aż obróciła głowę, żeby lepiej mu się przyjrzeć. - Więc to pewnie twój brat bliźniak żalił się kilka wieczór temu.
- No ale… to nie takie miejsce. Ja nie czuję się tu swobodnie. - protestował Russell cicho.
- To pocierpimy razem. - Lili zdawała się być głucha na argumenty swojego kolegi gdy tak szli do bufetu. Trochę zgłodniała, więc można było połączyć przyjemne z pożytecznym.
Giles wzruszył ramionami. Było mu już wszystko jedno. I ruszył wraz z Lili niczym skazaniec prowadzony na śmierć.
- Rozchmurz się.- poprosiła ładnie Lili. - Przecież prowadzę cię do bufetu A nie na… parkiet na przykład. Uratuj Charlotte.- Zaproponowała widząc jak Collier męczy się z pilotem. - Zaproś Marge do tańca i możesz sobie znikać jak ci tak źle z towarzyszami broni.
- Wolę Marge…- odparł Russell i spojrzał smutno na Lili.- Ja… naprawdę mi przykro. Ale tutaj nie czułbym się swobodnie. Za dużo… ludzi.
I ruszył ku znanej im pilotce z miną nieszczęśnika.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline