Znajdujący się w okolicach bufetu Kit z umiarkowanym zainteresowaniem obserwował, jak van Erp próbuje złapać oddech po dość intensywnym tańcu i z pomocą odrobiny bourbona, jak Louise zostaje porwana do tańca przez
jakiegoś pilota, a sam usłyszał obok siebie mocny południowy akcent z Florydy wzbogacony przyjemnym dla ucha tembrem kobiecego głosu.
- Twoja znajoma nieźle tańczy. Obie zresztą… wiem bo się znam. Aż iskrzyło między nimi.- gdy spojrzał w stronę głosu, zobaczył atrakcyjną
murzynkę w białej sukience kończącą się koronkowym wykończeniem w okolicy połowy uda.
Kit skinął głową.
-
Ja się aż tak nie znam, ale to było, moim zdaniem, całkiem dobre - potwierdził. -
Chociaż, nie da się ukryć, wolę pary mieszane. Kit - przedstawił się.
- Serio? - zastanowiła się kobieta bawiąc na wpół wypita szklanką whisky. -
To ciekawe podejście… bardzo tradycyjne. Więc lubisz patrzeć jak para męsko-damska tańczy?
Przekrzywiła głowę na bok. -
A sam… tańczysz? To znaczy, wiesz... w tradycyjnej parze?
-
Nie jestem jurorem, by słowo "lubić" pasowało do okoliczności. Po prostu jak już widzę tańczącą parę, to mieszana bardziej przypada mi do gustu... - Obrzucił Murzynkę uważnym spojrzeniem. -
I owszem, zdarza mi się tańczyć... - Zdarza? Brzmi jakbyś nie lubił tańczyć.- zamyśliła się murzynka i zerknęła na parkiet.-
No to chyba niestety dziś nie jest dzień par mieszanych. Któż obroni męską dumę, skoro prym wiodą kobiety?
Bo też taniec zaczęła Ash i długo nie była sama…
-
Istnieją co prawda ciekawsze zajęcia, niż taniec - Kit odstawił kieliszek na stół -
ale jeśli zechcesz ze mną zaryzykować...zdrowie i życie... na parkiecie... - dokończył po dłuższej chwili.
- Nie… jeśli chodzi o ryzykowanie zdrowia i życia, to wolę to robić w powietrzu.- zaśmiała się kobieta i musnęła palcem swoją dolną wargę. -
Więc jakie są te ciekawsze zajęcia… niż taniec?
-
Zajęcia w parach, owszem, mieszanych... Ale raczej nie na oczach tłumów. - Uśmiechnął się znacząco. -
Preferuję raczej miejsca, powiedzmy, odosobnione - dodał. -
Czasami i pod akrobacje by podchodziły... ale powietrze raczej by nie wchodziło w grę. - Och… doprawdy?- jedna jej brew uniosła się w górę. Delikatny uśmieszek błądził po jej ustach. -
Taniec figurowy może? Niestety kryte lodowisko akurat jest w mieście, a przepustek nie wydają.
Upiła nieco drinka dodając poważniej.
-
Nie jestem dość pijana by takie sugestie robiły na mnie wrażenia. Ale… kto wie... może później? Noc jeszcze młoda. Chyba że…- rozejrzała się dookoła. -
Masz może w planach kogoś jeszcze, że ryzykujesz tak bezpośrednie podejście nawet nie znając mojego imienia?
-
Tak szczerze? - Kit się uśmiechnął. -
Trochę sobie żartuję. Nie przybyłem tu na połów... I zwykle nie jestem groźny dla otoczenia. Na parkiecie, znaczy. - Mogę dać ci dobrą radę? Kobiety… a przynajmniej ja i parę moich znajomych, niespecjalnie szanują facetów, którym brak odwagi, by pójść za ciosem - odparła mu figlarnie. -
Więc jeśli już składasz takie bezczelne deklaracje, to lepiej ich dotrzymywać.
Upiła nieco alkoholu dodając.
-
Niemniej żart ci się udał. Nabrałam się.
Spojrzała za siebie na tańczące pary.
-
Nie przybyłeś tu na połów. Na miłośnika trunków, za mało pijesz… Nie dostrzegłam cię przy bufecie ni na parkiecie, więc… jakie plany masz na ten wieczór?
-
Chyba nie sądzisz, że bym się wycofał... - Spojrzał na nią z nie do końca udawanym oburzeniem. -
Naprawdę wyglądam na takiego, co zrobił w tył zwrot i uciekł? - Może? Dość szybko się spietrałeś, mówiąc że to był żart - przypomniała mu murzynka. -
Więc kto wie.
-
Powiedziałem 'trochę'. -
- Faceci lubią przesadzać jeśli chodzi o umiejętności, rozmiar i możliwości, więc to wzięłam pod uwagę jako… “trochę”.- teraz to ona skorzystała z możliwości zażartowania.
-
Trafiony... zestrzelony - przyznał Kit. -
To co? Zaryzykujesz i zatańczymy, czy spędzimy czas na omawianiu spraw różnorakich... do czasu, aż cię ktoś porwie? - Niech będzie taniec. Dojść już cię wymęczyłam chwytaniem cię słówka.- rzekła ugodowo i wstała od baru.
Kit może mistrzostw świata w tańcu nowoczesnym by nie wygrał, ale słuch, muzyczny, miał dobry, na brak zręczności nie narzekał, zaś niejaki pułkownik van Erp dbał o to, by jego "podopieczni" umieli nie tylko strzelać, czołgać się czy stawać na baczność, ale i tańczyć. Więc Kit nie miał żadnych oporów przed poprowadzeniem czarnoskórej partnerki na parkiet.
Nie było też problemów ze strony pilotki, choć taniec nie wydawał się jej drugą naturą. Tańczyła poprawnie i z gracją w jego ramionach i milczała. Nie wiedział więc Carson, na ile oceniała jego popis, gdy skończył się utwór muzyczny.
-
Dziękuję bardzo. - Kit skłonił się elegancko, po czym odprowadził swą partnerkę na miejsce. -
Polecam się na przyszłość - dodał.
- Zapamiętam.- odparła enigmatycznie murzynka przysiadając się przy barze i zapytała. -
To kto kolejny obtańcowania?
-
Mam ci kogoś polecić? - Kit z udawaną powagą spojrzał na dziewczynę.
- Tak nisko cenisz moją urodę.- rzekła ironicznie dziewczyna i wzruszyła ramionami.-
Pytałam raczej o to, czy ty zamierzasz jeszcze z kimś zatańczyć.
-
Myślałem, że chodzi ci o kogoś, kto dobrze tańczy... - udał zaskoczenie. -
Jeśli chodzi o urodę, to jestem pewien, że bez problemu poradziłabyś sobie z każdą konkurencją. - Z pewnością - odparła enigmatycznie kobieta i spytała. -
Więc kto w twoim oddziale świetnie tańczy?
-
Kobiety, to sama widziałaś... A mężczyźni... - Udał, że się zastanawia. -
Z żadnym nie tańczyłem, więc trudno mi powiedzieć, ale sądzę, że Guerra i Pearson by cię nie zawiedli. I, zapewne, Hamato, ale głowy bym nie dał. Z drugiej strony... chyba nie musisz się męczyć i tańczyć ze wszystkimi członkami naszej drużyny. Uznaj, że już wypełniłaś obywatelski obowiązek wobec wybawicieli Marge...
-
Przyjemności - dodał. Skinął głową na pożegnanie i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę gospodyni, przy której zebrało się już parę osób.