Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2019, 20:10   #61
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Babskie gadki w toalecie i płonący alkochol

Przechodząc przez drzwi Ash od razu przeszła w rutynę słowną. - Marge? Przyszłam sprawdzić czy wszystko w porządku. -
Blondynka obmywała właśnie twarz starając się zetrzeć ślady łez.
- Dzięki. Ja.. to nie tak miało być. Liczyłam, że to.. będzie miła impreza, coś na kształt takiej wesołej stypy. Chłopaki by pewnie tak chcieli. Przepraszam.
- Thompson,..przecież to nie ty zrobiłaś awanturę. Więc nie waż się obwiniać za to siebie. Ja też nie miałam pojęcia, że twoja znajoma chodziła z Guerrą. - Ashley uśmiechnęła się wspierającą i położyła dłoń na ramieniu pilotki. - Plus ja uważam, że impreza była fajna, tylko niektórzy ludzie to kretyni ...albo idiotki.
- Wiesz… masz pewnie rację. Może jestem przewrażliwiona… może jak później się wypłaczę, to zdołam pozbierać się do kupy. - Łzy znów zaczęły jej płynąć po policzku.-Nie miałam czasu na żal, wiesz? Tam wtedy nie było czasu, teraz nie wypadało. Może po imprezie.
- Nie będę ci matkować, i tak się pewnie zadręczasz co mogłaś zrobić a czego nie zrobiłaś. - Hansen ścisnęła lekko dłoń na ramieniu Marge w geście komfortu. - Jak masz ochotę iść do domu i odpocząć to mogę cię odprowadzić, albo mogę jeszcze zostać i ci pomóc dalej gospodarować tą imprezę do końca. - Lekarka uznała że konkretne propozycje pomocy będą lepsze niż dobre rady.
- Nie… zostanę. Dokończę imprezę. Już i tak niewiele godzin zostało.- Potrząsnęła blondwłosą czupryną w zaprzeczeniu i uśmiechnęła się niemrawo. - Dzięki.
- Dobrze. Nie znamy się dobrze, ale jeśli poczujesz, że świat cię znowu zaczyna za bardzo kopać w dupę to wiedz, że jestem gotowa cię wysłuchać….albo wyciągnąć cię na kawę co będzie ci bardziej odpowiadało. - Hansen potarła ramie Marge w przyjacielskim geście. Dziewczynie nie trzeba było kolejnych scen i niespodzianek.
Odetchnęła pełną piersią i spojrzała w lustro.
- Potrzebuję tylko chwili na pozbieranie się i poprawienie makijażu. Jesteś twardą babką Marge, dasz sobie radę.
- Dam ci chwilę...zamówić ci coś mocniejszego w barze? - Zapytała Ashley kierując się do drzwi.
- Dzięki. Nie wiem… wódkę? Albo to coś, co Paul zamawiał. Też paliło gardło. Zamów dla nas obu. Wypijemy po kieliszku za niego.- odparła Marge sięgając do torebki po utensylia do makijażu.-A przy okazji. Szałowa kiecka. Nieźle w niej wyglądasz.
- Dwie płonące rakiety. Robi się. Dziękuje chociaż osoba dla której ją ubrałam nie skomentowała tego tak hojnie jak reszta z was. - Hansen puściła oko do pilotki i wyszła z łazienki kierując się w stronę baru. Na miejscu zwróciła się do barmana.
- Hej Mistrzu, znasz przepis na “Płonącą rakietę”?
- Mhmm…- stwierdził barman i zabrał się za robienie jednej.
- Co z Marge?- Lili podeszła do lekarki.
- Stwierdziła, że rozpadnie się jutro po imprezie...dwie rakiety będą. - Odpowiedziała Ashley i sierżant i barmanowi.
- Sie robi.- stwierdził krótko barman.
Czekając Ash wróciła uwagą do Lili
- Nie jest z nią dobrze, ale nie rozleci się dzisiaj. Postrzega tą imprezę trochę jako stypę po reszcie pilotów...więc ta scena ją trochę...zachwiała...wiedziałaś, że blondi to była Handsome?
- Dwight wspominał.- Lili spojrzała na Ash I choć jej usta wygięły się uśmiechu, to oczy mówiły coś innego.- Nie wiedziałam, że ona chce… że to styp… że to pożegnanie.- Powiedziała dość sztywno.
- Ja też nie.- stwierdził Dwight i podrapał się po łysinie.- A o tym, że ta Gina jest jakoś powiązana z Guerrą, dowiedziałem się w południe, gdy Ważniak zebrał informacje i nam je przekazał.
- Nam w sensie facetom? - Upewniła się Ashley zwracając się do Hausera.
- Wiesz… no… Pearson informował Carsona i Guerrę o tych ładniejszych dziewczynach w szwadronie Marge. Pewnie chciał się zrehabilitować za wpadkę sprzed misji.- stwierdził zawstydzonym tonem BFG.
Z każdym słowem BFG Ashley coraz bardziej ocierała swoje skronie jakby właśnie nachodził ją piekielny ból głowy. Dla niej taka głupota się w głowie nie mieściła w końcu nie wytrzymała i na głos jej się wymsknęło.
- Banda upośledzonych umysłowo fiutów… - Chyba chciała powiedzieć coś więcej ale kątem oka zauważyła zbliżającą się Marge. Z szybkością światła na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Hej, gotowa zrujnować sobie wątrobę?
BFG skruszony pochylił głowę.
- Kiedyś trzeba.- odparła z bladym uśmiechem Marge i podeszła do baru.
Barman podstawił obu dziewczynom zamówiony drink.



- Za Paula. - Hansen uniosła swoją ‘Płonącą rakietę” gotowa zakryć ją ręką by wygasić płomień przed wypiciem, czekając na Marge.
Lili powoli wycofała się zostawiając obie kobiety same. Każdy na swój sposób przeżywał utratę bliskich. Dwight podążył za nią zasmucony wyraźnie.
- Za Paula.- Marge zgasiła płomień, łyknęła strzemiennego. Łzy pojawiły się w jej oczach, a ona sama wychrypiała.-Za mocne… za mocne… nie wiem jak można to pić.
Ash za to zakasłała nie mogąc nic powiedzieć, chociaż reakcja obu kobiet rozśmieszyła ją i nawet spróbowała się zaśmiać.
Marge zachichotała i dodała.
- Chyba… mocne drinki to nie nasza specjalność. Wino?
- Mhm..khe khe - Przytaknęła Ashley właściwie nic nie mówiąc co spowodowało kolejną fale chichotów obu pań. Przynajmniej nie płakały. Choć przez to Ashley wyszła z imprezy zdecydowanie później niż planowała.

Powroty

Ashley nie uważała się za jakiś typ sowy. owszem czasem miała momenty że z jakiegoś powodu nie spała czy kładła się spać o nieprzyzwoitych porach już rannych. Dzisiaj jednak nie był taki dzień...noc. Po odprowadzeniu Marge, głównie upewniając się, że pilotka się nie rozpadnie bo średnio udanym wieczorze.
Potem Ash czekał dłuuuuuugi spacer do swojego budynku mieszkalnego który był względem mieszkania Marge po drugiej stronie bazy.
Był to bardzo nudny filozoficzny spacer powrotny, rozmyślała nad życiem, sensem istnienia, sytuacja z parkiem, swoja sytuacja życiową.
W skrócie nie wyglądało to dobrze, zwłaszcza że rozgniewana na facetów i ich głupotę czy zachowanie Switch czuła się o wiele bardziej zmęczona niż normalnie.
Ostatnia prostą szła już na bosaka bo marsz w szpilkach nie był jej specjalnością.
To nie była jej noc i chętnie spędziłaby kolejny dzień w łóżku albo na kanapie przykryta kocem.
Mimo, że wkroczyła do mieszkania cicho Butch przywitał ją entuzjastycznie. Wywołało to uśmiech na twarzy Hansen. Lubiła to uczucie, kiedy ktoś cię wesoło wita w domu.
Widząc porozwalane ciuchy przyniesione przez Switch najpierw się zdziwiła, potem domyśliła się co sę stało, następnie spojrzała na psa.
- Dobry pies. - Pogłaskała go za uchem i poszła do łazienki, kiedy z niej wychodziła za oknem zaczynało świtać. W takich chwilach gratulowała sobie że jej sypialnia była w przerobionej szafie.
Wpełzła pod kołdrę i zanim upadła nieprzytomna zarejestrowała że pies wskoczył na łóżko i zwinął się w kłębek.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 08-05-2019 o 20:16.
Obca jest offline