Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2019, 22:54   #15
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Bohaterowie ruszyli przed siebie, przez salę wyłożoną elfimi szczątkami. Unosiła się tu jakaś dziwna woń o trudnej do sprecyzowania proweniencji – ni to stęchlizna, ni to gnicie. Było to tym dziwniejsze, że elfie kości musiały leżeć od wieków, jeszcze zanim wysoko nad nimi postawiono mury Teufelheim. Z pewnym niepokojem Dietrich, Emil, Pieter i Korwin szli środkiem sali za idącym o krok z przodu Klausem, rozgarniając stare kości. Niektóre z nich kruszyły się przy dotknięciu, były wręcz zaskakująco nietrwałe. Ten krótki spacer pośród szczątków zdawał się wydłużać w nieskończoność, mimo to trwał dosłownie chwilę i już znaleźli się po drugiej stronie sali, gdzie znajdował się pusty portal, prawdopodobnie kiedyś posiadający drzwi. Przeszli przezeń, choć idący na końcu Korwin obrócił się nagle gwałtownie, pewien, że coś chwyciło go za kostkę. Niczego jednak nie zauważył, więc postąpili dalej.

Za portalem znajdowała się lita ściana – znaleźli się w ślepej uliczce. Dalsza część jaskini była skrzętnie odizolowana solidnym elfim murem, który mimo upływu wieków wciąż znajdował się w dobrej formie. Klaus skręcił jednak w prawo, wzdłuż muru, i oświecił swoją pochodnią ukrytą w ciemności kratownicę. Za nią była jakaś pusta przestrzeń.

To tutaj – zaczął podniecony i przystawił nos do okratowania. – Sami spójrzcie, czy ona nie jest cudowna?

Zaciekawieni, podeszli. Za kratą ku ich zaskoczeniu padał słup światła, które wpadało tu z pęknięcia w sklepieniu. Promień światła padał prosto na…


… piękną, młodą dziewczynę o kruczoczarnych włosach, ubraną w prostą, zwiewną sukienkę z lnu. Dziewczyna zdawała się ich nie zauważać, tańczyła beztrosko wysoko, wysoko nad podłogą, na górze zieleni upstrzonej licznie kwieciem – stokrotkami, bratkami, krokusami. Dookoła zaś roztaczała się łąka, której koniec wyznaczała dopiero dzieląca ich krata. Dziewczyna była niepospolicie piękna, miała w swoich ruchach niezwykłą grację, a w uśmiechu intrygującą tajemnicę. Jakby dobrze wiedziała, że tu są, ale postanowiła zgrywać obojętną. Beksa patrząc na nią, czuł jak jego mięśnie się rozluźniają, a w sercu rozlewa się nieznane dotąd i trudne do opisania ciepło.






… makabryczny widok, który sprawił, że wszystkich trzech przeszedł dreszcz. Dziwny, lodowato zimny dreszcz. Za kratą, pośród kałuż i luźno porozrzucanych czaszek, piszczeli, miednic i paliczków, na wielkiej górze uformowanej przez kłębiące się nerwowo szczury, stała chuda, ponura postać w szarej włosiennicy, spoglądająca w pękniecie w sklepieniu i wystawiająca ku niemu wysoko ręce. Dopiero po chwili zauważyli, że ręce te nie są rękami człowieka – a przynajmniej nie są nimi teraz. Ręce należały do kościotrupa, były jakby zaplamione miejscami czymś brązowym i wyglądały na równie kruche, jak te, które jeszcze przed chwilą roztrącali w sali obok. Zobaczyli także twarz postaci – a konkretniej czaszkę z niepełnym uzębieniem i czarnymi, pustymi oczodołami. Spomiędzy żuchwy i szczęki wypływała jakaś posoka, brudząc szatę postaci i skapując powoli na górę szczurów, które z lubością ją zlizywały.




Zapatrzony na ten widok Klaus, westchnął cicho, ale po chwili odzyskał jakby rozum.

Musimy jej pomóc! Ona jest tu uwieziona i całkiem sama. I ja wiem, jak to zrobić… – Jego oczy błyszczały z podniecenia.
 
MrKroffin jest offline