Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2019, 13:34   #7
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Wieczorem zaczęła się stypa. Zgodnie ze zwyczajem, wspominki zmarłego na bogato.
Uczta dla gości była sporym ale koniecznym wydatkiem.


I była także ucztą dla oka. Atłasowe tkaniny, pierścienie z klejnotami, pasy wyszywane jedwabnymi i złotymi niciami. Baa… nawet potrawy nie tylko kusiły zapachem, ale pięknem. Basia zdawała sobie że na tą ucztę wydano pewnie cały kuferek monet. A przecież nie tylko za posiłek zapłacono, ale i za muzykantów, którzy przygrywali gościom.


Rzewna muzyka pasowała do nastroju żałoby, tak jak uszyta z czarnego aksamitu i ozdobiona koronką jaką nosiła młoda wdowa. Wraz z wyszywaną perłami siateczką na trefionych włosach i diamentową kolię na szyi. Była była wielką damą i przyglądając się mademoiselle Lanoire...



Zjawiskowej jak zwykle, Basia miała wrażenie, że jest jej młodszym odbiciem. Zarówno kolia jak i suknia, oraz fryzura zostały dobrane wedle gustu francuskiej ochmistrzyni. Ta na szczęście mogła się jednak poszczycić dobrym gustem. I przez to młoda wdowa po Żmigrodzkim przyciągała spojrzenie każdej osoby składającej kondolencje na jej młode dłonie.
A było tych osób sporo. Basia starała się zapamiętać każdego z tych notabli, ale… każdy z nich miał tytuł (lub kilka nawet), imię (lub kilka) i nazwisko. Basia starała się każdy z tych ciągów skojarzyć z twarzą, ale wkrótce było ich zbyt wielu i pozostało dziewczynie tylko odpowiadać grzecznie i z uśmiechem. Oraz wyglądać smutno… w końcu była kobietą w żałobie.
I musiała radzić sobie sama. Cosette tym razem czuwała nad nią z daleka, a sam Michał Gierałtowicz pilnował porządku na sali i by goście zasiadali na przeznaczonych dla nich miejscach pilnując porządku wśród gości, bo wszak nie wypadało się kłócić, a tym bardziej pobić na stypie (choć upić do nieprzytomności już jak najbardziej).
Basia po przywitaniu sznuru znakomitych gości i wysłuchaniu ich życzliwych słów współczucia związanego z owdowieniem w tak młodym wieku (czasami prawdziwych, częściej nie…) i usiadła na honorowym miejscu. Pomiędzy nobliwym świeżo wyniesionym do tej funkcji biskupem krakowskim Kazimierzem Dębskim, oraz sztywną i nobliwą również Barbarą i również wdową tyle że z rodu Firleyów. Basia nie zapamiętała po którym z nich Barbara była wdową, a zimny charakter starszej kobiety bynajmniej nie ułatwiał tego. Biskup był co prawda bardziej rozmowny, ale mimo tego dziewczyna czuła się pomiędzy nimi więźniem. I musiała baczyć na to co mówi, gdzie i na kogo się patrzy i jak długo, oraz ile je i czego… i wszyscy święci brońcie przed upiciem się winem. Taka swawola była godna młodych i starych szlachciców… a i nawet w takim przypadku okraszona była złośliwymi uwagami wdowy po Firleyu. Młoda wdowa musiała się więc pilnować, a choć czasem jej spojrzenia prześlizgiwały się po jakimś szlachcicu, to kose spojrzenie Barbary sprawiało, że jasnowłosa opuszczała wzrok na stół. Więcej swobody miała w przyglądaniu się żonom i córkom szlachty. A przez doświadczenia jakie nabyła podczas rozmów i zabaw z Cosette sprawiły, że wodziła wzrokiem po ich gładkich liczkach, piersiach uwięzionych w gorsetach i sukniach. I pojawiały się w jej głowie myśli, które wcześniej nie miałyby prawa zakwitnąć. Ochmistrzyni pokazała jej nowe horyzonty.
Aż w końcu nadszedł czas na jej przemowę.


Michał dał znak grajkom, by zaprzestali brzdąkania. Wyszedł na środek sali i tubalnym głosem uciszył rozmowy. Następnie oznajmił, że dziedziczka Żmigrodzkich przemówi do gości.
I wszystkie spojrzenia skupiły się na Basi, która poczuła jak odruchowo wciska się w krzesło.
Niewątpliwie Cosette z panem Michałem to zaplanowali. Chciała władzy, samodzielności i niezależności? Miała okazję przekonać się co to oznacza.
Wszystko to bowiem wiązało się z odpowiedzialnością, z oczami skupionymi na niej i brzmieniem decyzji spoczywających na jej kruchych ramionach.
Zarówno tych dobrych czy ty złych?
Ta przemowa była próbą dla Basi. Miała okazję pokazać swoim opiekunom, że potrafi poradzić sobie w takiej sytuacji. Że nie potrzebuje klatki którą oboje budowali wokół niej, nawet jeśli była ze złota i pełna wygód.
To był czas jej próby, więc wstała mimo tego, że nogi jej drżały i...
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline