09-05-2019, 21:03
|
#31 |
|
Czas mijał. Szanse na wyrobienie się na czas wyznaczony przez porucznika malały. Tladin się tym nie przejmował. Karl i tak nie chciał się załapać. Z nudów oglądał obrazki z kwotami. Czytać nie potrafił, ale rozpoznać list gończy - tak. Kwotę też. Poprosił towarzysza o rozszyfrowanie detali. - Młyn? Mają trolla w mieście? - zdumiał się. - Młyn jest poza miastem - stwierdził Karl. - Ale mam nadzieję, że nie chcesz go łapać...
- Trolli jeszcze o brata nie pytałem - wyszczerzył się khazad. - Pomyślę o tym.
Nudził się. Nie był przyzwyczajony do przebywania w takich miejscach. Zastanawiał się nad odpuszczeniem sobie i powrotem do Włóczykija. W tym właśnie momencie doszły go głosy rozsierdzonego krasnoluda. - No wyglądał na wkurzonego. Jakiś problem? - odezwał się zza pleców stropionego urzędnika. Ten odwrócił się i zerknął na Gladensona. - No jak to w ratuszu bywa. Przecież jak ktoś nie ma jakichś problemów albo sprawy to tutaj nie przychodzi prawda? - urzędnik wyglądał tak na zafrapowanego jak zaskoczonego gdy ledwo skończył rozmawiać z jednym krasnoludem a odezwał się do jego pleców kolejny. Gdy się do niego odwrócił frontem oszacował szybko jego sylwetkę i chyba wahał się co powiedzieć. Ale w końcu westchnął i nieco ironicznie odezwał się rozkładając ręce na boki w geście bezradności. - Nie no, tym razem to chyba wy macie jakiś problem bardziej niż on. Czekam tu na towarzyszy, którzy mają spotkanie. W sprawie bastionu, wiecie. Ja się nudzę, he. No to co tam za problem macie z tym moim pobratymcem, he?
- Ośmielę się zauważyć, że gdyby herr Snorrison nie miał jakiejś sprawy to raczej by tracił czas aby przyjść dzisiaj tutaj - urzędnik z wahaniem przyglądał się masywnej sylwetce krasnoluda który do niego zagaił. - I obawiam się, że nie jestem upoważniony aby rozmawiać o tej sprawie z postronnymi osobami. A teraz wybacz ale muszę zająć się tą sprawą - starszy mężczyzna lekko skinął głową i ruszył w tą samą stronę korytarza z jakiej niedawno nadszedł. - A jasne. Ale jakby co, to wybieram się dziś lub jutro pogadać z paroma krasnoludami. Gdyby w czymś można pomóc to wiecie, he, ręka rękę myje - rzucił za odchodzącym urzędnikiem Gladenson. A potem wrócił na powrót nudzić się w oczekiwaniu na towarzyszy. - Słuchaj, Karl, Ty tutejszy jesteś nie? Kto to ten Snorrison jest, wiesz?
- Tutejszy to ja nie jestem, bo moja rodzinna miejscowość leży ładnych parę mil stąd - odparł zagadnięty. - Gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy to nazwisko - dodał - ale nie wiem, czy o tego Snorrisona chodziło. Ale raczej nie jest znawcą tutejszych ziem. Prędzej kowalem.
|
| |