Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2019, 09:17   #33
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W końcu się doczekali, Klaus i Bernard zeszli do nich.
- No myślałem, że tu korzenie zapuszczę - powitał ich Gladenson. - Słuchajcie. Jest konwój wojskowy wyruszający lada chwila drogą na Ferlangen. Zgodzili się nas zabrać ze sobą. I mają tabory. Karl chce na Lenkster jechać. Mnie wszystko jedno, ale co wy myślicie o zabraniu się z wojakami? I transport i bezpieczniej. A do Lenkseter możemy potem zawitać. W drodze do Ferlangen jest kilka miejsc, gdzie też możemy próbować języka zasięgnąć.

W odpowiedzi Bernard uniósł prawą dłoń na powitanie krasnoluda.
- Wracamy właśnie z dokumentem upoważniającym mnie i Klausa do przejrzenia rzeczy po spalonym na stosie heretyku… von Tannenbergu, znanym także jako pan Friedman. Nie dość, że Klaus ma do niego osobistą sprawę, to ostatnie tropy za aptekarzem mogły być gdzieś w okolicach Bastionu. Podejrzewam więc, że możemy coś cennego w jego rzeczach znaleźć, dającego jakiś trop w poszukiwaniach. Natomiast dokumenty upoważniają nas do przeglądnięcia jego przedmiotów tylko dzisiaj. Więc w takim razie musimy wybierać. Podejrzewam, że przynajmniej ja i Klaus chętniej udamy się do kazamatów. - Rzucił spojrzenie w stronę swojego kompana w rozmowie z przedstawicielami Ratusza, by upewnić się, czy podziela jego zdanie.
- Osobistą sprawę do człeka spalonego na stosie? - Tladin uniósł brew. - A jakże to chcecie tę sprawę załatwiać? Ducha jego przyzywać?
- Czasami trup, i to, co po nim zostanie, więcej powie, niż żywy człowiek
- powiedział Karl. - W takim razie trzeba iść sprawdzić te rzeczy. Im więcej oczu, tym lepiej. A co do miejscowości, przez które wojsko chce jechać... Znam te rejony. Nie sądzę, by tam coś wiedzieli o Bastionie, bo wtedy głośno by było o śmiałkach, co w góry ruszyli, by znaleźć zaginiony zamek.

- Jak mówi Karl, wiele można się dowiedzieć z jego rzeczy, zresztą już nie mamy innej możliwości poznania sekretów nieboszczyka
- odparł Bernard. - Natomiast problem jest taki, że pozwolenie otrzymaliśmy jedynie na mnie i Klausa. Więc ciężej będzie o więcej oczu. Ale już się zajmowałem w swoim życiu takimi sprawami, więc myślę, że we dwójkę, jeśli będzie tam coś ciekawego, to to znajdziemy. Przy okazji, zdecydowaliśmy się ostatecznie na kupno jakiegoś muła lub dwa? Jeśli tak, to przekażę wam część moich zasobów i może w czasie naszych przeszukiwań, wy zajmiecie się kupnem zwierząt i paszy?
- Dwa muły, trochę paszy i jakiś sprzęt
- powiedział Karl, nie przejmując się tym, że ominie go wątpliwa przyjemność szperania po rzeczach jakiegoś truposza. - Mam latarnię i olej. Może warto by butelkę czy dwie oleju? Jakąś linę? Łom czy łopatę? Toporek... Macie jeszcze jakieś pomysły?
- Dobra, widzę, że z wyprawy z wojakami nici
- stwierdzi krasnolud. - To ja się wybiorę do swojaków i rozejrzę za jakimś kucem. Na mule nie mam zamiaru jechać! Wy, długonodzy, to tak samo szybko przebieracie nogami co kuc czy muł. To zbytnio wam nie potrzeba.

Karlowi niezbyt podobał się brak zdecydowania i rozbieżności w zdaniach wyrażanych przez poszczególnych członków drużyny. I brak zdecydowania, bo nawet w kwestii doboru ekwipunku i wierzchowców trudno było liczyć na wsparcie czy radę. No ale na to nic nie można było poradzić - trzeba było cierpliwie czekać, aż wszystko się jakoś samo ułoży i, jakimś cudem, zostanie wybrana jakaś trasa.

- To załatwiajcie swoje sprawy - powiedział do kompanów - a ja kupię jakiegoś porządnego czworonoga, któremu góry i bezdroża nie są straszne i kilka przydatnych drobiazgów. Tladinie... - Spojrzał na krasnoluda. - Jak będziesz u swoich pobratymców, to kup jakiś toporek i kilka haków. Wyroby krasnoludzkie będą z pewnością lepsze, niż to, co dostałbym u kupców.

* * *


Gdyby niektóre decyzje podjęli dnia poprzedniego, to zakupy poszłyby nieco sprawniej, ale chociaż targ się skończył, ale Wolfenburg był na tyle dużym miastem, że można tam było kupić bez większych problemów większość rzeczy potrzebnych na wyprawę w góry.
Parę godzin po rozstaniu z towarzyszami Karl wrócił do gospody, prowadząc dobrze zbudowanego muła, niosącego na grzbiecie juki z nowo zakupionymi towarami, w skład których wchodziły trzy butelki oliwy, porządna lina, łom. No i trochę paszy dla zwierząt.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 12-05-2019 o 10:10.
Kerm jest offline