12-05-2019, 17:53
|
#109 |
| - Riwelenie, możesz podleczyć Silvarę? - spytał Daykyn. - Chyba dobrze by było zmierzyć się od razu z tym czymś, co się dobija do tamtych wrót. Jak wylezie, to zaalarmuje wszystkich orków w okolicy. - Oczywiście - odparł kapłan i bez zbędnych słów uzdrowił Silvarę, po czym ponownie zwrócił się do zaklinacza: - Niewątpliwie masz rację, lepiej zapobiegać niż leczyć. Nie potrzebujemy szerszej widowni, poza tym nie lubię tłumów. - A może... postaramy się, by drzwi się tylko trochę uchyliły - zaproponował Daykyn - i zobaczymy, kto się tak dobija. A ja, zanim wylezą, rzucę tam kulę ognia. A jeśli się okaże, ze to smok, to uciekniemy, zanim do końca wyjdzie. Co wy na to? - Cóż...plan w stylu ‘Daykyna’, Może jednak w tym szaleństwie jest metoda. - odparł Riwelen po czym szybko dodał - Jednak nie przyzwyczajaj się zbytnio do naszej jednomyślności, to wyjątkowa sytuacja. W czasie pogadanek improwizowana barykada powoli ustępowała. Ich czas topniał. - Bez względu na to, co się tam dobija, jeśli ja i Riewlen staniemy w progu to będziemy walczyć maksymalnie z jednym, no może dwoma na raz. Daykyn może wtedy czarować zza pleców - zasugerował milczący do tej pory Kieł. W tym też momencie barykada puściła, cokolwiek mieszkało za wielkimi drzwiami było bardzo silne. Najpierw zauważyliście dwa wilki trzymane na łańcuchu które wypadły na korytarz i od razu skierowały się w stronę intruzów wściekle powarkując. Na drugi koniec łańcucha trzymany był przez wielkiego Ogra. Miał trzy metry wysokości w wolnej ręce trzymał ogromny topór, miał pokryta brodawkami skórę, tłuste ciemne włosy i wyraz twarzy jaki nawet matce trudno by było kochać. - Chcecie wyzwać Ulfe Wspaniałego? - Wykrzyknął widząc, że nie należeliście do aktualnych rezydentów twierdzy i się na was rzucił. - Vak! Thag! Brać ich! Ogr puścił łańcuch, a wilki rzuciły się do przodu, sam wielkolud szarżuje na was z okrzykiem wściekłości. Riwelen wypowiedział inkantację po czym Ogr poczuł na sobie palący gorąc magicznego płomienia mimo to nie zatrzymał się w swojej szarży. Po pierwszej fali gorąca nadeszła druga. A dokładniej wielki ognisty podmuch wywołany kulą ognia rzuconą przez Daykyna. Ogień ogarnął Ulfa Wspaniałego i jego dwa wilki. Skomlący skowyt rozległ się z dwóch zwierzęcych gardeł kiedy do ich płuc wdarło się parzące powietrze. Śmierć była natychmiastowa, przynajmniej dla futrzaków. Z resztek szalejących płomieni wyskoczył olbrzym. Płonął. Wył z bólu i wściekłości jego wielgaśny topór uniesiony w górę. Kierował się na zaklinacza. Wiedział że głównie on jest odpowiedzialny za śmierć jego pupili. W jego oczach widoczny był błysk szaleństwa. Kieł ruszył do przodu i wymierzył dwa ciosy. To był koniec. - No, gorąco było - powiedział Daykyn. - Mam nadzieję, że więcej tam takich nie ma - dodał. - Chodźmy sprawdzić, co ciekawego jest w tamtej komnacie - zaproponował. Rzucił równocześnie wykrycie magii by sprawdzić, czy pokonany przeciwnik nie ma przy sobie czegoś ciekawego. -Najważniejsze że nikomu z nas nic się nie stało. Nie potrzebuję kolejnych zmarłych nawiedzających mnie w snach - odparł chłodno kapłan. - Sprawdźmy co kryje się w komnacie, ale zachowajmy przy tym ostrożność. Szczęście może nas wkrótce opuścić - dodał popadając w zamyślenie. Diablica która nie musiała nawet kiwnąć palcem w tej potyczce obejrzała zniesmaczeniem co magiczny ogień zrobił z rzeczami na Ogrze. - Tsss… wasze płomienie zniszczyły zapewne wszystkie wartościowe rzeczy jakie ten olbrzym miał. - Pokręciła głową i ruszyła w stronę otwartych drzwi do komnaty. - Może chociaż tam się coś uchowało….- Rzeczywiście w komnacie Ulfa rzeczywiście znajdował się skarb. Dwie wielkie drewniane skrzynie, a w środku znajdowało się mnóstwo złotych i srebrnych monet. Dwa eliksiry które kapłan i zaklinacz określili jako eliksir pajęczej wspinaczki i eliksir leczenia średnich obrażeń. A Diablica znalazła ładny rapier który również emitował lekką magiczną aurę. - No w końcu jakiś porządny skarb! - Silvara ucieszyła się a jej ogon drgnął w zadowoleniu. |
| |