Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2019, 19:57   #5
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
Morrisana odprowadziła cię wzrokiem. Wypadłaś z chaty bosa i z narzuconym na siebie habitem.

O swoim niedopatrzeniu zorientowałam się po kilku krokach. Zatrzymałam się w miejscu i wróciłam po resztę swojego odzienia, bo drogę miałam przed sobą długą. Dorwałam buty i szybko je ubrałam. Zaraz też przypasałam miecz. Szczęście moje w tym wszystkim było takie, że z domu Morrisany miałam dosłownie z górki. Tym razem wybiegłam z jej domu, ze wszystkim tym co ze sobą miałam gdy do niej przyszłam.

Po kilkunastu minutach stałaś już pod bramą klasztoru. Mnisi natychmiast wpuścili cię do środka.

– Co się stało moja córko? – Zapytał przeor, który akurat wraz z grupką kapłanów stał na dziedzińcu.

Skierowałam się ku niemu, gdy tylko go zauważyłam.
- Cesarz... - zaczęłam, łapiąc oddech. - Cesarz przybywa do nas. Zostali zaatakowani przez Odashiego. Mają wielu rannych, musimy się przygotować na nich. Będą za dwa dni - streściłam jednym tchem.

Przeor nie wyglądał na tak zaskoczonego jak byś się tego spodziewała, wyglądał raczej na zdenerwowanego. Większość oczu była teraz zwrócona na ciebie, bo twoje nagłe przybycie wszystkich zaciekawiło.

– Za mną – rozkazał surowo i powiódł cię samą do wnętrza klasztornej piwnicy.

– Jak mogłaś wykrzyczeć coś takiego, nierozsądna dziewczyno! Pocztowcy cesarscy już miesiąc temu dotarli z nowiną o przybyciu jego ekscelencji, ale było to tajne. Jedynie rada klasztorna miała prawo o tym wiedzieć! Nie rozumiesz ilu cesarz ma wrogów!? Ile węży czeka by go ukąsić?! – Westchnął i trochę się uspokoił. – Skąd o tym wiesz? Kto ci powiedział?

Choć przeor mnie zganił za zachowanie to nie czułam się winna. Nie było też najmniejszego sensu tłumaczyć się z tego. Odczekałam aż przestanie mówić i dopiero po krótkiej chwili milczenia zabrałam głos.
- Wysłannik Cesarza przybył do chaty kapłanki, u której miałam pobierać nauki. Był wycieńczony. Opowiedział co się stało. Mówił że brał udział w tej walce, wspierając Cesarza. Wspominał też o jakiejś kobiecie zwanej Nagim Mieczem, która zdradziła pomagając Odashiemu. W pościg za nią ruszyła ponoć kapłanka naszego boga.

– Nie znam tej, którą nazwano nagim mieczem, ale jeśli ruszyła za nią Siostra Barayia, to jest to rzecz ważka. Wybacz za mój gniew. Dobrze żeś od razu do mnie z tym przybyła. Zmobilizuję klasztor by na przyjęcie rannych się przygotować. Dobrym by też było by powołać grupę co im wyjdą na spotkanie. Emisariusz i Siostra Morrisana to na pewno… hymmm. – Zamyslił się. – Ty też z nimi pójdziesz, chcę abyś odebrała od brata kwatermistrza swój rynsztunek i wróciła z nim do Morrisany, ja przygotuję dla was wsparcie. Ale do dnia przybycia cesarza ani słowa o tym poza murami klasztoru. Rozumiemy się? – Łysy, chudy starzec spojrzał na ciebie surowo.

Zaskoczył mnie tym przydziałem. Nie byłam w stanie odpowiedzieć od razu, więc chwilę ze sobą walczyłam, jedynie kiwając głową, że przyjęłam do wiadomości jego polecenie.
- To... Dla mnie zaszczyt - wydusiłam z siebie w końcu. - Ruszę od razu.

– Pamiętaj co ci powiedziałem. To poważne zadanie więc zachowuj się odpowiedzialnie. – Przykazał.

- Zrobię co w mojej mocy - odparłam. Pokłoniłam się przed przeorem i odeszłam, kierując się prosto do kwatermistrza.

Gdy opuściłaś piwnice inni mnisi wiedli za tobą wzrokiem. Słyszałaś jak coś szeptali między sobą. Wyraźnie byli poruszeni tą sceną jaką ujrzeli a może i słowami, które zasłyszeli ci co stali najbliżej a zdążyli już powiedzieć pozostałym.

Nie reagowałam na te zachowania, udając, że nie widzę tego zainteresowania jakie budziła moja osoba. Z resztą było to bardzo dziwne uczucie. Starałam się tylko nie mieć poważnej miny, choć sama nie wierzyłam, że to w czymś pomoże. Potrząsnęłam w końcu głową, bo martwienie się tym co inni myśleli za bardzo mnie rozpraszało. Musiałam się skupić, żeby wziąć to co najpotrzebniejsze. Poza kwatermistrzem, zamierzałam również zatrzymać się w składziku z lekarstwami, ziołami i bandażami, bo te mogły się bardzo przydać przy rannych.

– No proszę, proszę! – Zawołał brat Kaleb na twój widok, kwatermistrz był dość opasłym człowiekiem, który sprawował pieczę nad uzbrojeniem i zaopatrzeniem zakonników. To on chadzał ze sprzętem do kowala gdy był uszkodzony i nosił habity do krawców gdy się podarły. Był człowiekiem o miłym usposobieniu, który jednak znany był z tego, że wino i jadło były w jego życiu równie ważne co modlitwy. – Aleś nowiny przyniosła… mam nadzieję że ojciec Bonifacy nie nakrzyczał na ciebie za bardzo. Młódź już wszystkim rozgadała. – Uśmiechnął się. – Prawda to?

Zdecydowanie rozmowa z przeorem była nietypowa. Wpierw się na mnwydarł, a później nawet przeprosił. A rozdzielając się z Galadrielem myślałam, że już nic więcej mnie w tym dniu niespodziewanego nie spotka. A tu proszę, biegam jak kot z pęcherzem i zaraz będę w drodze na spotkanie z samym Cesarzem. Może jednak to wszystko to tylko dziwny sen z którego się lada chwila przebudzę? Pokręciłam głową.

- Nie mogę nic mówić - odparłam i zrobiłam zbolałą minę. - Ale teraz potrzebuję cały rynsztunek. Na już... Znaczy mogę wrócić za chwilę, bo muszę skompletować jeszcze parę rzeczy - wyjaśniłam. - Ah, a czy mogłabym dostać konia? Mogłabym zabrać więcej przydatnych rzeczy.

– Rozumiem. O nic nie pytam. – Uśmiechnął się. – Za chwilę wszystko ci przygotuję ostatnio dałem do wzmocnienia łączeń w twojej zbroi. Z koniem może być problem. Mogę sporo załatwić od tutejszych, ale po konia to musiałbym iść do włodarza a on niechętnie pożycza swoje wierzchowce… bo jak sądzę nie o szkapę pociągową ci chodzi – Uśmiechnął się odsłaniając zęby.

Pokręciłam głową.
- Po prawdzie to wystarczy mi nawet muł. Chciałabym wziąć parę rzeczy, ale jak się obładuję to za długo droga mi się zejdzie, a takie zwierze odciąży mnie. Więc w sumie pociągowe zwierze też chętnie przyjmę - wyjaśniłam.

– To muszę mieć czas do jutra, powiedz co ci trzeba to sam go objuczę i jutro odbierzesz napojonego i gotowego do drogi. A zbroję i buzdygan możesz brać od razu. Chyba, że coś ci jeszcze na teraz potrzebne.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline