Liczebność goblinów i ich ostrzał był przerażający dla zwykłego człowieka, ale oni byli żołnierzami. Ostatnimi. Patrzył Gustaw odpychając tyczką od dna jak strzały mkną. Sam dziwnym trafem odsunął się lekko i strzała przeleciała obok. Ramie go rwało, ale gdy spostrzegł co dzieje się z resztą kompani aż skrzywił się. Każdy z nich chyba ucierpiał. Loftus jednak twardo stał i to zaimponowało Gustawowi i zrozumiał, że ten mag już nie jest tchórzliwym magusem.
Reszta także twardo stawała i gdy rozległ się gwizdek jak w wojsku Imperialnym aż zdębiał.
Nie spodziewał się tego i zaczynał z przerażeniem patrzeć, że zielonoskórzy reagują jak żołnierze na ten dźwięk. - Co do diabła?- Jęknął. ***
Gdy już odpłynęli a Gustaw opatrzył rannych, także siebie. Zwrócił się do Ostatnich. - Dziwna sprawa. Gobliny wycofały się po gwizdku znaczącym odwrót. Nie sądzę by zielonoskórzy byli aż tak mądrzy, ale to chyba Detlef z Galebem wiedzieć winni lepiej ode mnie. Może ktoś dowodzi nimi?- Zasugerował. ***
Gdy dopłynęli do portu Gustaw obserwował mieścinę. patrzył na ruch wojaków i ślady ich bytności. Garnizon według jego doświadczenia nie był liczny. Kwestia tylko kto dowodził. Gustaw zerknął na schodzących z drugiej barki najemników. Czekał na znak od nich lub nawet wtrącenie się jeśli któryś zna nadzorcę portu.
Ostatnio edytowane przez Hakon : 16-05-2019 o 16:32.
|