Zachęcony przez brata Anzelma Grimm sięgnął po lokalny przysmak, uprzednio odczekawszy aż Gwendoline skosztuje. Zapach ser miał niezgorszy, można by nawet rzec: "swojski". Krasnolud wsadził sobie salaud-bleu do buzi, przegryzł, przełknął.
- Cierpki, ale smaczny... szczególnie to zielone na boku - skomentował przepijając wodą z kubka - Musicie wiedzieć, drogi Bracie Anzelmie, że u nas w karaku w górach Krańca Świata jeszcze insze specjały mamy. Na ten przykład grzyby, które słonecznego promienia nie widziały przyrządzone w marynacie. Winniście kiedyś spróbować, jeśli nadarzy się okazja taki specjał u krasnoludzkiego kupca nabyć.
Posiłek przebiegał w przyjaznej atmosferze. Następnie khazad zapragnął zażyć kąpieli przed spotkaniu z przeorem, toteż poprosił mnicha o wskazówki. O praniu też pomyślał. Wolał wystąpić przed ich przyszłym chlebodawcą i wypaść jak najlepiej, nie zaś jak przydrożny zbój. Włożył drugą parę ubrań, rozczesał włosy, brodę i był gotów na spotkanie z przeorem.