- Powoli, bracia, nie wszyscy naraz, aż tak dobrze nie znam waszego języka.
Rache nie od razu zrozumiał o co jest pytany, a szkoda, bo starszy mnich szybko rozgonił młodszych zakonników. Potem chciał temu starszemu wyjaśnić o co chodzi, ale nie był w stanie wbić się w jego potok słów. W końcu machnął zrezygnowany ręką i udał się w poszukiwaniu brata Anzelma i pokoi gościnnych. Cóż, może wspomniany opat okaże się milszy w obyciu. Byłoby dobrze, bo to raczej on miał ich zatrudnić. Możliwość skorzystania z łaźni i pralni była dobrą wiadomością, ale najpierw czekał na nich posiłek. Dietmar z przyjemnością spróbował pasztecików i szynki, ale z niepokojem patrzył na oferowany mu specjał, podejrzanie wyglądający i intensywnie pachnący. Ciekawość w końcu wzięła górę.
- Cóż… Uhmm… Interesujący smak… - Szybko popił miejscowy ser sporym łykiem wina. - Dziękujemy za gościnę, bracie. Czy opat będzie łaskaw się z nami spotkać?