Ianvs delikatnie ułożył Zahiję na boku na posadzce.
Szkoda wiedźmo, że Cię w tym szaleństwie nie ma z nami. Wróć. Potrzebujemy Cię.
Co rzekłszy dobył miecza i ruszył w ślad Cedmona. Miało tu miejsce jakieś czarostwo... Ułuda jakaś, albo co gorszego. Ale póki grubas był tam gdzie był, nie dało się tego sprawdzić.
Nabił na sztych gladiusa tłuściejszą z kuropatw i uniósł wysoko w powietrze pozwalając by tłuszcz skapywał na podłogę. Następnie podszedł nieco w kierunku potwora, zatrzymawszy się jednak w rozsądnej odległości i wymownie pokazując przygotowaną do zaserwowania kuropatwę.
- Będzie twoja. Ale musisz nam wskazać wyjście.
Miał się jednak na baczeniu. Biedacy, którzy tu trafiali sami mu się do paszczy nie pchali.