Zakończenie potyczki z goblinami było co najmniej dziwne, ale można było spokojnie uznać, że zwyciężyli minimalnym kosztem. Tak przynajmniej uważał Galeb. Dzięki Bogom Przodkom mogli nie niepokojeni kontynuować podróż.
Przybycie do miasteczka było kolejnym krytycznym punktem na mapie. Byli teraz na terenie kontrolowanym przez wroga. Trzeba było się pilnować.
Tradycyjne już niezorganizowanie na początku prawie aż zadźwięczało w uszach. Najbardziej rozgadana i mająca najważniejsze dokumenty przy sobie osoba zamiast zrobić to co zwykle czyli łgać jak pies. Z resztą jeszcze w karczmie von Grunnenberg dogadywał się z najemnikami jak się zachowywał Parszywiec, więc było chyba jasne że to pożal się boże sierżant wcieli się w jego rolę.
Ostatecznie Galeb podprowadził zwierzęta i zaczął je zaprzęgać do wozu, jakby pojawienie się "urzędasa" było tylko chwilowym przerywnikiem w jakiejś rutynowej rzeczy. Kiedy ochroniarza i urzędas nie patrzyli w jego kierunku krasnolud rzucił groźne spojrzenie Gustavowi i wskazał oczami na próbującego ich odpytać człowieka. |