Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2019, 15:46   #37
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- Dzieńdoberek - przywitał się Tladin, gdy drzwi otworzył mu krasnolud. Nie mógł być sędziwym kronikarzem, o którym była mowa poprzedniego wieczoru. - Szukam Mistrza Mordrina. Nazywam się Gladin Tladenson. Chcę się dowiedzieć czegoś o dawnych czasach, rozmawiałem z pobratymcami „Pod wyszczerbionym toporem”, że tutaj dowiem się najwięcej. I nie przychodzę z pustymi rękoma - wyciągnął antałek.

- Wejdź. Jestem Gotri Brokkson. Asystent Mordrima. Zapytam czy cię przyjmie. A o czym chciałeś porozmawiać z mistrzem? - krasnolud który otworzył Tladinowi obrzucił go uważnym spojrzeniem ale chyba nie dopatrzył się nic zdrożnego bo odsunął się od drzwi aby wpuścić gościa. Zawiesił wzrok na baryłce jaką ten przyniósł i czekał aż ten przedstawi swoją sprawę.

- Robotę mam z ratusza zleconą. Ludzie zgubili twierdzę, którą Bastionem nazywają. I pojęcia nie mają, gdzie jej szukać. Ruszam więc pomóc im znaleźć. No ale u ludzi to pamięć krótsza, niż u nas. Wskazówek szukam, gdzie ją znaleźć. Więc o to i jestem. A przy okazji prywatnie chcę się zapytać, czy jakiejś wzmianki, o moim bracie Bladinie nie ma. Bo zaginął nam gdzieś tu w okolicy z dziesięć lat temu i żadnego śladu po nim znaleźć nie możemy.

Brokkson przyjął te wyjaśnienia skinieniem głowy. - Poczekaj. - rzekł do gościa po czym wyszedł przez zdobne w khazadzkie mozaiki drzwi. Tladin został sam w czymś co chyba właśnie było poczekalnią. Był jakiś stół, ławy, krzesła i taborety. Nic z tych rzeczy nie było ani nowe ani tanie, co tylko potwierdzało wysoki status domowników. Długo ci domownicy nie kazali mu czekać. Te same drzwi przez jakie wyszedł asystent kronikarza uchyliły się i wrócił on do pomieszczenia.

- Mistrz zgodził się ciebie przyjąć. I dobrze ci radzę nie pytaj o jego nogi. Najlepiej nawet na nie nie patrz. Inaczej spotkanie zakończy się prędzej niż sądzisz. - Brokkson mówił z ponurym spokojem niby wolno tocząca się po bazalcie granitowa kula. I nie sprawiał wrażenia gaduły. Ledwo poinformował gościa o decyzji swojego mistrza i udzielił mi instrukcji co do zachowania a już wrócił do drzwi aby zaprowadzić go w trzewia domostwa.

Przeszli jakimś korytarzem gdzie były drzwi po obu stronach i otworzył te które wieńczyły korytarz. Po drugiej stronie okazało się, że znajduje się biblioteka. I to jaka! Krasnoludzka! Wiekowe, ciemne półki dźwigały jeszcze bardziej wiekowe woluminy i potężne księgi opatrzone runami khazalidu. Księgi, zwoje, szkatułki, jeszcze więcej ksiąg, luźne kartusze, ręczne notatki…

Można było dostać oczopląsu od bogactwa nagromadzonej tu wiedzy. Trudno było sobie wyobrazić taki potężny księgozbiór w khazalidzie poza prastarymi górskimi twierdzami khazadów z początku spisanych czasów.

- Mistrzu, oto Tladin Gladenson, poszukiwacz wiedzy o górskiej twierdzy ludzi w Kharaz Ghumzul. - przewodnik poprowadził gościa wzdłuż jednej ze ścian biblioteki w stronę potężnego i zdobnego biurka. I trudno było się zakładać kto bardziej grzęźnie w pomroce dziejów: właściciel czy jego biurko.

Gospodarz okazał się potężnie zbudowanym khazadem o tak bujnej i zadbanej brodzie, że mógł nią wpędzić w zakłopotanie wielu młodszych i bardziej dziarskich pobratymców. Ubrany był w pięknie zdobione szaty należne uczonemu i mędrcowi o jego randze i wieku. Na jego nogi Tladin i tak nie mógł spojrzeć bo zasłaniało je masywne biurko. Mimo poszarzałych od wieku włosów na głowie i brodzie szacowany starzec spojrzenie miał bystre i uważne. Nawet gdy patrzył przez okulary na swojego gościa. Brokkson stanął z boku biurka nie ingerując więcej w to powitanie.

- Mistrzu Kronikarzu, witajcie. Tladin Gladenson jestem - przywitał się wykonując pełen szacunku ukłon. Co prawda jako niepiśmienny przedkładał kowali i płatnerzy nad naukowców, ale tych drugich obdarzał również niemałym poważaniem. - Jak zapowiedział pan Brokkson, wolfenburgczycy najęli mnie do odnalezienia ich zaginionej górskiej twierdzy, zwanej przez nich Bastionem. Ich pamięć jest jednak krótka w porównaniu z pamięcią naszej rasy. Nie tylko przez krótkość ich żywota, ale również przez brak należytej pieczy przy zachowaniu wiedzy i wspomnień - pokiwał z zadumą. - Sam osobiście chciałem również zapytać, czy nie masz mistrzu jakiś informacji o moim bracie, Bladinie. Dziesięć lat temu świątynia Grimnira w Karaz-a-Karazk skierowała go do pomocy sigmarytom tutaj w Wolfenburgu. Jednak ślad o nim zaginął, a do świątyni nie dotarł. Ktoś go ponoć widział tutaj, ale… plotki jeno. Bladin był niezbyt umięśniony, dość poważny i złotowłosy - zakończył rysopisem swoją wypowiedź. - Ah, Mistrzu - uśmiechnął się - a tutaj mam mały podarek, w podzięce za przyjęcie mnie i żebyś raczył zerknąć przychylnym okiem na mnie i na moją prośbę - wyszczerzył się prezentując z dumą zakupiony antałek.

- Tak, podejdź no młodzieńcze tutaj z tym antałkiem, nie dźwigaj tego po próżnicy bo jeszcze skwaśnieje i szkoda będzie. - starszy uśmiechnął się jowialnie ogniskując spojrzenie na małej baryłeczce. - Gotri przynieś dla naszego gościa jakiś kufel, przecież nie będziemy tak na sucho rozmawiać. Sobie też naturalnie. Zobaczymy co tu nam dobrego przyniósł. - stary khazad zachowywał się jowialnie i chyba był w dobrym nastroju albo miał taką naturę. Jego asystent skinął głową zachowując więcej powagi i odszedł gdzieś kawałek. Gdy Tladin postawił baryłkę na nieco zawalonym księgami i papierami biurku Brokkson akurat wrócił z dwoma kuflami. Gospodarz zaś miał swój własny róg do picia. Róg był dziełem sztuki samym w sobie, zdobny w khazadzkie glify i ozdoby, ze złoceniami i z jakiejś wielkiej poczwary musiał być zrobiony. Nawet trudno było określić czy to jakaś rzeźbiona kość, róg, kieł czy inny kolec. Ale pojemność miał słuszną.

- Taaakkk… - mruknął z zadowoleniem Mordrin Stary gdy posmakował przyniesionego napitku. - Co o tym myślisz Gotri? - starszy zapytał spoglądając w zadumie na swój róg którym lekko mieszał ciecz pływającą wewnątrz.

- Myślę mistrzu, że goryczki i słodu jest w sam raz. Ale to tylko moje zdanie. - asystent odpowiedział spokojnie co zaowocowało kręceniem poszarzałej brody gospodarza.

- W sam, raz, w sam raz, patrzcie go, on mówi mi, że w sam raz! - Mordrin prychnął z niezadowolenia i wyglądało jakby miał zacząć jakąś tyradę. Jedną z takich jakimi zwykle raczyli starsi o wiele młodszych. O tym, że piwo już nie jest takie smaczne jak kiedyś, gobasy jakieś takie mizerne a nie takie jak kiedyś, gdy były jakimś tam wyzwaniem, ci młodzi to też cherlawi i prawdziwych mocarzy już nie ma i w ogóle to ten świat drzweniej był lepszy a ci młodzi to nic nie umieją zrobić porządnie i nie można na nich polegać. Wszystko muszą robić starzy i to zawsze i za wszystkich. Tak. I Tladin i każdy pewnie khazad obecnie i w zamierzchłej przeszłości nasłuchał się takich opowieści od szacownych starszych. Młodemu czy raczej młodszemu khazadowi nie wypadało zwracać uwagi szacownym starszym więc zwykle zostawało im słuchanie w milczeniu tych połajanek od starszych. A Mordrin wydawał się bardzo stary.

- No może i faktycznie jest w sam raz. - mruknął gospodarz i upił jeszcze raz łyka ze swojego rogu. - Dobrze, Karaz Ghumzul tak? I Bastion czyli dawna twierdza von Falkenhorstów… Tak, ciekawe, ciekawe… - stary krasnolud pogłaskał się po swojej dumnie prezentującej się brodzie i zapatrzył się gdzieś w dal. - Gotri przynieś tutaj latopisy z tych ich wojen z wampirami. Wiesz które. - Morgrim rzucił uwagę do swojego pomocnika i ten skinął głową po czym ruszył gdzieś między półki.
Tladin czekał na jego powrót rozglądając się.

 
Gladin jest offline