Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2019, 21:03   #76
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Choć Leif nie poruszał się i siedział niczym kukła na swoim krześle, aż biła od niego niemal namacalna aura agresji. Wyglądał jak blaszana tuba, w którą wrzucono kilka wściekłych kotów. Z zewnątrz niby spokój, ale w środku szalejący armageddon. Nie była to ta drzemiąca w wampirze drapieżność zauważalna podczas pierwszego spotkania, wtedy dzika natura po prostu przebijała się w zachowaniu i akcentowała osobowość, teraz zaś wyrywała się na zewnątrz. Widok ten stanowił zdecydowany kontrast względem ostatniego zachowania Leifa, kiedy wydawał się zgaszony, przytłoczony, wycofany i niepewny.
Nie odzywał się, jedynie toczył wzrokiem po twarzach, a w nieludzkich oczach płonęła mu wściekłość. Że nie była ona ukierunkowana na magów per se, świadczyły identyczne spojrzenia słane Kainitom siedzącym przy stole.

Healy rozglądał się ciekawsko pocierając kciukiem pierścień na palcu. Wykonany pospiesznie z druciku i szkiełka wyglądał tandetnie. I był tandetą… osłaniającą jednak umysł Syna Eteru przed wpływami wampirzej sugestii. Patrick przyglądał się w zaciekawieniu i grzecznie milczał, gdy obie strony wymieniały uprzejmości, po czym Irlandczyk zapytał.
- Wiecie może poco Sabatowi Magyiczki? Już dwa razy próbowała ta organizacja porwać członkinie naszej Fundacji.
Olaf spojrzał wymownie na drugiego wampira w towarzystwie. Tremere wyglądał na odrobinę zamyślonego.
- Mam kilka hipotez, nie sądzę aby jakakolwiek się wam podobała.
- Chcieli porwać mi przyjaciółki. Na pewno nie po to by dać im ciasteczek i herbatki. - odparł Patrick. - Nie chodź manowcami i tylko wal prosto z mostu. To nie zebranie kółka różańcowego. Nikt tu mdleć nie będzie.
Klaus do tej pory był cicho. Pozwalając innym zabrać głos, jednak poruszenie tematu porwania Walerri i Mervi zwróciło jego uwagę.
- Jeżeli mogę, Klaus Krugger, Profesor Synów Eteru. - Klaus delikatnie się skłonił reprezentantom Rodziny - Mój kolega jest mocno przejęty, tą całą sytuacją, tak jak my wszyscy. Nasze przybycie do tego miasta wiązało się… z szeregiem nieprzyjemności i fakt, że obie frakcje Rodziny wiedziały o nas tak szybko, budzą tym większy niepokój. O ile nie spodziewam się wyjawienia wszelkich sekretów waszych wewnętrznych sieci informacyjnych. - Klaus spojrzał prosto na Olafa - Czy wśród pańskich teorii jest też możliwie taka skąd Sabat się o nas dowiedział?
- Niektórzy członkowie Piramidy wierzą, że spokrewnienie maga jest krokiem do siły. Taki wampir miałby być naprawdę pojętnym i silnym tamaturgiem, a dziecko zawsze wzmacnia rodzica - wampir spojrzał na Olafa, następnie mówił dalej - jest jeszcze możliwość po prostu likwidacji zagrożenia jakie w was widzą lub przekabacenia na drugą stronę. Sabat i w naszym społeczeństwie nie ma pozytywnej opinii. Wyrządzili wiele krzywd… Jeśli ktoś jest tymi dobrymi, to z pewnością nie są to oni. To potwory, po prostu…
Olaf uczynił ręka gest.
- W punkt, przyjacielu. Możecie myśleć o nas różnie, lecz chciałbym abyście przemyśleli jedno. My byliśmy ludźmi, w gruncie rzeczy dalej jesteśmy. Ludźmi którzy przeżyli pewną traumę, na których ciąży klątwa lub błogosławieństwo, lecz wywodzimy się z rodzaju człowieczego. Miałem ludzką matkę która ciepło wspominam, zakochiwałem się i wcale nie pragnąłem spokrewnienia. Sabat całkowicie odrzuca w sobie to co ludzkie. Uważają się za stojących ponad ludźmi i innymi wampirami. To… bardzo nazistowskie.
Iwan spokojnie mierzył seneszela wzrokiem.
- Co z potencjalnymi informacjami?
- W naszym społeczeństwie często nawet nie dochodzi się skąd ktoś ma informacje. Często zakłada się, że wróg dowie się o czymś możliwie szybko. Chociaż mam pewne teorie. Głoszenie ich jednak byłoby pewną obrazą.
Sugestia zdrady.
- Rozumiem - Iwan kiwnął głową chyba satysfakcjonowała go ta dyplomatyczna odpowiedź.
- Mogą też czegoś szukać. - W głosie Leifa brzmiał lekko zwierzęcy pomruk. - Sami nie znajdują, to brutalne zmuszenie do pomocy jest w ich stylu. A mag, to mag.
- Mówisz jakbyś coś wiedział - Iwan powiedział łagodnie do Leifa, ni to oskarżając, ni emanując łagodnością. Trochę od niechcenia to brzmiało.
Klaus uniósł brew na "uważają się za stojących ponad ludźmi", zakładał, że te wampiry uważają podobnie. Przemilczał na razie jednak tą kwestię.
- Wiadomo czemu stwory Sabatu są tu wyjątkowo aktywne w Lillehammer ? - zapytał Patrick. Zaciekawiony tym co wampiry powiedzą. Skoro sabatnicy twierdzili, że tu jakiś potężny wampir siedzi pod miastem i śpi, to… co o tym wie Camarilla? I jakie wymówki wymyśli? A może mają własne teorie na temat?
- Mówię, jakbym przedstawiał jedną z możliwości - Leif nie dodał nic więcej i przeniósł wzrok na Sigurda. Sam był ciekaw co ci wariaci zechcą powiedzieć magom w kwestii powodów aktywności sabatu.
- Trwa wojna. To miasto jest przedmurzem wampirzej społeczności przed Sabatem - Olaf odpowiedział spokojnie - lecz ostatnie wydarzenia oraz wasze przybycie sugerują coś więcej.
Wzrok Olafa spoczął na chwilę na Patricku, aby od niechcenia minąć Klausa i ostatecznie z pewnym zaciekawieniem przyglądać się Iwanowi.
- Co mi powiesz… ojcze?

Duchowny nie tracił rezonu. Mieli wrażenie, że każda kolejna, osobista wymiana zdań między Olafem a Iwanem stanowi małe zderzenie pociągów.
- Jesteśmy pasterzami ludzi. Czy pytasz słońce czemu świeci? Dlaczego baranek idzie do groty wilków?
- Mówisz jak Sigrud - Olaf lekko się zirytował - czy wszyscy czarownicy muszą używać tych przeklętych zagadek?
Iwan pominął tą wypowiedź.
- Sądzę, że zamiast uciekać w domysły natury globalnej, powinniśmy w miarę możliwości wymienić się wiedzą dotyczącą spraw najbliższych i już się dziejących.
- Ja osobiście tego nie kupuję… tego całego “przedmurza”. To mogło mieć sens w średniowieczu, ale żyjemy w czasach globalnej wioski. I takie ataki Sabatu na … położone na uboczu miasto wydają mi się pozbawione sensu. Chyba mi nie powiecie, że Lillehammer jest jakimś ważnym politycznie ośrodkiem dla waszej rasy?- zapytał wprost Healy.
- Adepcie Patricku - Olaf uśmiechnął się pobłażliwie - niektórzy z zasiadających przy tym stole mają po kilkaset lat. Globalna wioska globalną wioską, stare przyzwyczajenia są trudne do wyzbycia. Mój przyjaciel kiedyś wspominał o teorii wymiany pokoleń. U nas następuje to bardzo powoli. Co do twego ostatniego pytania…
Wampir rozejrzał się po sali.
- Tak, jesteśmy ważni. Raczycie coś zamówić? Nie chciałbym aby tutejsi właściciele poczuli się nazbyt dotknięci. I tak nie jest im w smak nasza wizyta.
Healy uśmiechnął kwaśno uznając, że wampiry kłamią mu w żywe oczy. Nie żeby się tego nie spodziewał, ale…
- Więc jak widzicie ramy współpracy między nami, a wami? - spytał.
Klaus wykrzywił usta odrobinę.
- Co do powodu naszego przybycia… - zaczął Eteryta, najwyraźniej uważnie dobierając słowa - Obawiam się, że Lillehammer może być bardziej istotne niż się może wydawać mojemu koledze, czy komukolwiek z tu zebranych. - Krugger wypuścił powoli powietrze - Sam dużo nie wiem, wiedza z drugiej ręki jak rozumiecie, ale najwyraźniej obecność zarówno was jak i waszych przeciwników, nasze zjawienie się oraz… zainteresowanie naszej opozycji, nie jest do końca przypadkowe, nawet jeżeli nie świadome. - Klaus pokręcił głową, najwyraźniej sam będąc zniesmaczonym jak musi rzeźbić w tym gównie - Coś się ma stać, starsi magowie mają teorie i zakładam, że mamy zobaczyć, która jest prawdziwa.
Healy domyślał się tego o czym mówił Syn Eteru. Ba… miał okazję zobaczyć ów powód na własne oczy. Tyle że nie podobało mu się odsłanianie kart przed wampirami, skoro oni nadal grali nadal “zakrytą ręką”.
- Nie wiem jak dużo wiecie o nas… - tu spojrzał na Tremere - Jednak jeżeli mogę zaczerpnąć z popkultury. My widzimy rzeczy, schematy, korelacje itp. Najwyraźniej widzimy DUŻO takich rzeczy tutaj. Część z naszej starszyzny chętnie pewnie włoży widelec w to gniazdko elektryczne wszechświata. - tu wskazał na zgromadzonych magów jako metaforyczny "widelec" - Niestety, to najwyraźniej wsadziło nas również w sam środek waszego sporu.
Iwan zaplótł dłonie w piramidę.
- Sądzę, że po tym bardzo miłym wstępie, pakt o nieagresji jest jak najbardziej na miejscu.
Olaf lekko przekrzywił głowę. Wstał, zgodnie z manierami, aby podać duchownemu dłoń. Krótki uścisk dłoni, tak mało znaczący gest w mieście ogarniętym wojną i chaosem. Patrickowi wydawał się jednak z jakiegoś powodu szalenie istotny. Nie potrafił jednak powiedzieć czy będzie to znaczenie negatywne czy pozytywne.

- Wracając do dyskusji - odezwał się Tremere - mam podobne odczucia. My, istoty spraw tajemnych, dobrze o tym wiemy. Sam jestem również magiem. Przyznam, iż jednym z lepszych.
Pycha. Lub chęć przypodobania się. Lub jedno i drugie.
- Co możecie nam zaoferować?
Iwan zapytał twardo, nagle, acz spokojnie. Nie był to nagły zryw.
- A co wy możecie nam dać - Olaf uśmiechnął się ponownie - ale w geście dobrej woli mogę wam otworzyć kilka drzwi. Powiedzmy, że trzy, dla każdego po jednych…
Klaus spojrzał na Iwana. Nie uważał, aby powinni podejmować decyzję o wymianie przysług bez konsultacji z resztą Fundacji, ale postanowił na razie zamilczeć.
Duchowny uśmiechnął się chytrze. Ledwo widocznie, jakby ten gest był tylko pomyłką.
- Moi drodzy - zwrócił się do magów - szanowny zastępca Księcia oferuje wam prywatny podarek. To stary zwyczaj, gospodarz zawsze obdarowywał rozmówców, przed właściwymi negocjacjami. Bardzo to szlachetne.
Klaus wyglądał na zakłopotanego.
- No to czuję się trochę jak ostatnia świnia. Nie wiedziałem, że będziemy obdarowywani, sam nic nie mam ze sobą, a sam uważam, że grzeczność powinno się wynagrodzić grzecznością.
Healy przyglądał się samozwańczemu “Magowi” z lekką ironią w uśmiechu. Wampiry i ich “złudzenia”. Dodał krótko.- Bardzo szlachetne z jego strony.
Wzruszył ramionami i dodał.
- Co my oferujemy? Naszą obecność najwyraźniej. Wy nic od nas nie chcecie teraz, my raczej też nie…. na chwilę obecną. Wy macie swoje, my swoje sprawy, a co będzie dalej czas pokaże.
- Jeszcze się porozumiemy - Olaf odpowiedział z pewnością prawdy w swych słowach.
- Podejrzewam, że wszyscy byśmy jednak woleli, aby nasze interakcje był jak najmniejsze. - Zaczął Klaus - Nie mam nic przykrego na myśli, ale jeżeli my wam pomożemy to pewnie staniemy się JESZCZE większym celem dla Sabatu. Natomiast wasza pomoc nam, może zwrócić uwagę Unii na was.
- Unia Europejska jest słaba - odpowiedział ze zdziwieniem Tremere, a Leif siedzący do tej pory nieruchomo przykrył dłonią oczy i przeciągnął nią po twarzy.
Healy wydawał się podobnie zniesmaczony sytuacją. Co oni w ogóle tu robili? Chyba obie strony nie wiedziały dokładnie co chcą osiągnąć.
- Proponuję ustalić proste sprawy. Kto będzie łącznikiem z każdej strony. Jakiś numer kontaktowy, miejsce spotkań, ewentualnie…
- Tego typu szczegóły miały zostać na koniec - Olaf wtrącił się gładko - nie sądzę aby był to temat wymagający jakiejkolwiek dyskusji czy też mogący sprawiać komukolwiek problem.
- Zważając, że wasz lokalny.. - Klausowi z trudem następne słowo opuściło usta -. Mag uważa, że lękamy się Unii Europejskiej… nie, problemu chyba nie będzie. To co jeszcze jest do obgadania?
- Istoty w mieście, burzookie. Potężne - odezwał się Leif z lekkim warkotem. - Dajmy wytchnienie waszej randce cnotek i poruszmy coś, co interesuje i mnie.
To ich jest więcej. Zanotował tą informację Klaus.
- Zauważyliśmy istnienie tych stworzeń. Ja osobiście nie miałem z nimi kontaktu, więc nic obawiam się, że nie dodam. - spojrzał na pozostałych.
Iwan zmarszczył brwi.
- Prawem głupca jest mówić prawdy których nikt inny nie ośmiela się wypowiedzieć. Istotnie, jest to też jeden z problemów który wymaga pochylenia się nad nim - przerwał na chwilę - acz nie sądzę aby ktokolwiek podobał im w walce. Prawdę mówiąc, nie wiemy nawet na ile wrogo są nastawione.
Kłamał. Leif wyczuł to. Może duchowny chciał mu to dać do zrozumienia.
- Duchy burzy, wielka polityka, sabat - w oczach Olafa iskrzała pradawna wściekłość - wszystko się chrzani. Dobrze…
Tremere chciał coś powiedzieć, lecz Olaf spiorunował go spojrzeniem tak srogim, iż wielu śmiertelnych zrobiłoby w gacie. Było w tym coś nienaturalnego, obcego i silnego.
Klaus poczuł ciarki przebiegające po karku. Ostatni raz czuł się podobnie gdy spotkał w lesie wilka, czy raczej, sądząc po rozmiarach, mieszańca psa i wilka. Podobny niepokój. Jak spotkanie z bestią.
- Ojcze - Olaf zwrócił się do Iwana z pewną dozą ironii w tym tytule - dawno nie grałem w otwarte karty z nikim. Lecz jeśli obawiacie się, że pomoc przyciąganie do was uwagę Sabatu, to to co powiem, jest jeszcze niebezpieczniejsze.
Iwan spojrzał na magów jakby w geście “możecie wyjść” chociaż zapewne na to nie liczył.
Pozory. Pozory są ważne. Pozory, iż mają wybór.

Klaus postarał się powstrzymać wzdrygnięcie i tylko bardziej zakopał się w krześle, udając zmianę pozycji na wygodniejszą.
Healy siedział i czekał na wampirzą “spowiedź”, a siedzącego naprzeciw starego einherjar irytować zaczęła przedłużająca się cisza. Postanowił podzielić się tą irytacją. Powietrze wypełnił nieprzyjemny zgrzyt, gdy jego paznokcie zaczęły ryć stół w powolnym ruchu. Olaf instynktownie czuł napięcie krążące nad stolikiem. Ze zgromadzonych tylko Iwan zdołał zachować prawdziwie kamienne, może trochę znużone oblicze (chociaż Patrickowi było blisko do tego stanu). Seneszal podjął głos, pozwalając emocjom trochę wyparować.
- Istnieje proceder zwany przez nas diabolizmem. Jeden wampir może posiąść siłę, moc i biegłości inne wypijając jego krew całkowicie. W istocie jest to coś więcej. Pożera się wtedy duszę. To gorsze od kanibalizmu w każdej mierze. Diabolizm jest zasadniczy zakazany przez Camarillę.
Olaf pozwolił im chwilę przetrawić informacje.
- Istnieje wiele podań na temat genezy wampiryzmu. Obecny tutaj Leif ma swoją legendę, jeśli poprosicie, może się z wami podzieli. Dość mówić, iż zwykle mówimy o jednym przodku. Każdy kolejny wampir, każde kolejne pokolenie jest słabsze. Tylko, że to nie oddaje całego zagadnienia… Pierwsze wampiry, zwany przez nasz starożytnymi czy przedpotopowcami, posiadają niemal boski potencjał. I szczerze nienawidzą swych dzieci.
Uśmiechnął się smutno.
- Na szczęście przedpotopowcy muszą spać. Obawiamy się ich powrotu, jak i ludzie powinni się obawiać. Opowiadam wam o tym, gdyż z tym związana się jest historia Liliehammer. Przed wiekami od miasta przybył tutaj przodek naszego księcia, Eystein I. Pragnął tutaj założyć społeczność spokrewnionych wolną od tak zwanej wojny krwi, gdy starsze pokolenia toczą spór z młodymi, diabolizm, manipulacje, niewolnictwo, uciec od tego wszystkiego, stworzyć nas azyl. Było to miejsce niezwykłej mocy. Centrum dawnej wiary, sprzed przybycia chrześcijaństwa. Zaadaptowanej przez znane z kultury, nordyckie pogaństwo. Eystein I potrzebował siły. Znalazł tutaj, wraz z pomocą nienazwanej wiedźmy, pod ziemią ,źródło mocy która pozwoliłaby mu stworzyć nas mały kawałek raju.
Olaf patrzy na zgromadzonych.
- Eystein I zdiabolizował przedpotopowca.
Cisza. Iwanowi drgnęła powieka. Klaus i Patrick zrozumieli, że w słowach Sabatu o zbliżającym się przebudzeniu wiekowego wampira było ziarno prawdy. Sigrud wyglądał tak jakby chciał się głupawo uśmiechać ale zbyt się bał.
Leif znieruchomiał. Nieumarłe serce zaczęło toczyć vitae, bijąc jak oszalałe. Przeczucie. Wspomnienie ostatnich rozmów.
Odyn nie żyje.
Sam nie wiedział jak to się może ze sobą łączyć, choć irracjonalnie czuł związek. To co mówił Olaf pasowało do jego teorii. Pradawny Kainita wywierający wpływ na Lillehamer, ukryty pod ziemią, czerpiący moce ze świętych miejsc.
- Ich legendy - odezwał się w końcu kiwając głową lekko ku kainitom - dotyczą ich rodzaju. Tacy jak ja wywodzą się od Odyna, który stworzył pierwszego z mojego rodzaju byśmy stali na straży Midgardr. Walczyłem w czasach, gdy zaczęli przybywać tu z południa. Ale i wśród einherjar wypicie starszego do cna, wraz z duszą, prowadzi do potęgi. U nich to zabronione, wśród moich to wręcz tabu. Ale mogło tak być. - Spojrzał na Iwana, po czym przeniósł spojrzenie na Klausa i Patricka. - Znam waszą wszechmoc ograniczaną tylko logiką świata. Ale to nic przy potędze ich starszych, czy Canarla, pierwszego z krwawych dzieci Odyna. A Sabat chce takich szukać. Dopowiedzcie sobie resztę.
- Czy Sabat chce zabrać tą "Moc Starszego" dla siebie? - rzucił Klaus.
- Jest kilka teorii - Olaf zaczął powoli - Sabat może z całą pewnością chcieć odzyskać tą moc. Może też myśleć, że starożytny ciągle tutaj przebywa. Mogą wręcz chcieć mu służyć. Niestety, obydwie grupy wzajemnie oskarżają się o służenie przedpotopowcom - Olaf lekko wzruszył ramionami - problem jest nie jest jeszcze to.
Wampir mówił dalej.
- Tutejsze miejsca mocy, one… Dalej działają. Wraz z naszym nadwornym magiem - wskazał na Tremere - jedna kobieta waszego rodzaju dba o nie. Pielęgnuje. Jakiś czas temu zauważyliśmy, że… Pojawiła się pewne anomalie. Istoty. Nie znam ich zamiarów, ale w mojej ocenie wydają się jakimiś demonami. Demonami związanymi z sabatem.

Healy nie był taki pewny… nie…. to było złe określenie. Healy był pewny, że albo wampir wciska kit, albo wypowiada własne fobie. Gdyby Sabat miał władzę nad burzową babą… na tym co przerobiło inkwizytora na rozpadający się wzorzec. Gdyby miał, to po tutejszej Camarilli pozostałyby krwawe glutki.
Tremere wyprostował się na krześle lekko podnosząc głowę do góry.
- Jeśli macie jakieś pytania co do ich natury, moja skromna wiedza mistyka służy państwu.
- By daleko nie szukać - głos Leifa zabrzmiał jak warknięcie. - To ja poproszę o pełen brief. - Coraz bardziej uwidaczniało się, że stary wampir nie był częścią tutejszych. - Jestem tu by ich pozabijać.
Iwan spojrzał sceptycznie na wampiry.
- Widziałem to. Nie wiem czy ktokolwiek przy tym stole miałby jakiekolwiek… - urwał, zmieniając temat - ...jednak, widzę pewien element prawdy. Widziałem w ciałach wampirów coś jakby zarazy. Bardzo podobnej do istoty którą spotkałem.
- Nie posiadam doświ… wiedzy o istotach spoza "Rękawicy". Więc jakiekolwiek dane będą mile widziane. - rzucił Klaus zerkając na… maga wampirów… Że też mu nie wstyd tak o sobie mówić.
- Szanowny Profesor Adept - Sigrud zmieszał dwa tytuły Klausa - raczy mi wyjaśnić czy ma na myśli Wielki ryt Rękawicy czy Ceremonię Nowiu? W tym drugi przypadku nie słyszałem o jakichkolwiek istotach, zapewne to moje braki, byłoby to jednak fantastyczne odkrycie - w starych oczach wampira błyszczało zaciekawienie.
- Po prostu Profesor - rzucił Klaus - Nie znam określeń którymi się właśnie pan posłużył. Mam na myśli istoty spoza bariery psycho-eterycznej otulającej materialną rzeczywistość. Manifestacje schematów elektromagnetycznych lub uosobienia podświadomych myśli.
- Klaus - Iwan rzucił krótko - pycha kroczy przed upadkiem.
Wampir zamrugał, ni to w typowo ludzkim odruchu, ni to w wyćwiczonej grze aktorskiej, raczej w rutynie pomieszania obu zbierając myśli.
- Zatem mówisz o źródle waszej mocy? Nie, nie to miałem na myśli… Nie sądzę, aby pochodziły z tego miejsca co wasze energie.
Klaus spojrzał na Iwana wzrokiem mówiącym oburzone "Co?". Po czym westchnął.
- Miałem na myśli… Zjawy i duchy. Tym zapewne są te istoty, z którymi chce walczyć… wybacz, mam kiepską pamięć do imion… Leif?
- Nie interesuje mnie jak to nazwiecie. Nie interesuje mnie też, czy mam szanse. - Wywołany zerknął na Iwana. - Ktoś potężniejszy niż wszyscy tu zgromadzeni razem wzięci, przepowiedział mi, że przegram. Ale i tak do walki stanę, przyda się każda informacja.
- Jeśli chcesz z tym walczyć, to może przybliżysz nam, czym te istoty są i dlaczego są twym celem?
Zapytał Olaf zaintrygowany.
- Wiem tylko tyle, że to istoty pradawne, spoza czasu. Starsi od Asów i Wanów. Zaczął się Ragnarok, to moja część tej bitwy w obronie Midgardr i Asgardu. Nie pytaj o szczegóły. Nie zrozumiesz.
- Więc nie masz z nimi szans.- ocenił krótko Healy i podrapał się po karku tłumacząc swoje zdanie. - Jeśli to są pradawne istoty, to ich struktura fizyczna jest tylko pozorem. Formą którą postrzegamy ograniczonymi możliwościami naszych zmysłów. Ciężko z takim czymś walczyć nie znając prawdziwej natury i ich słabości. Widziałem to coś… widziałem wraz z batiuszką efekty działania tego czegoś i…- podrapał się po głowie.-... wnioski jakie mogę wysnuć na chwilę obecną na temat tej choroby to… nie jest choroba. To co wyniszcza wampiry… każdą istotę, która zetnie się z czymś takim to… Entropia w czystej postaci. Chaos. Ciało i dusza rozpadają się na bazowe elementy, rozsypują, rozkładają, przerabiając na coś innego … Sabat tych stworów nie kontroluje… tak samo jak i wy. Coś więc je tu wabi.-
Olaf zmarszczył czoło. Wyglądał jakby analizował dotychczasową rozmowę. Podobnie zachowywał się Iwan. Ze spokojem wsłuchiwał się w wypowiedzi młodszych przebudzonych oraz wampirów, powstrzymując się od komentarza. W jednym momencie spojrzenia przywódców grup spotkały się.
- Proszę, seneszelu - duchowny ustąpił głosu.
- Sabat… Jest jeszcze jedna kwestia. Na potęgę tworzą nowe wampiry. To jest rutynowa praktyka z ich strony, lecz na taką skalę jeszcze tego nie widziałem. Budują jakby swego rodzaju wylęgarnie. Młode wampiry często są szalone, nie do końca panują nad swoimi mocami, często trudno nawet mi zrozumieć co za dziwne moce przejawiają. W momencie gdy wspomniałeś, Patricku - spojrzał na syna eteru - o takim zjawisku…
- Sabat choruje - Iwan wtrącił się lekko.
- Zgodzę się - Olaf kiwnął głową - ostatnio szczęśliwy pożar zniszczył jedno siedlisko Sabatu używane do przeistaczania wampirów - wampir delikatnie, niemal niezauważalnie spojrzał na Leifa - jednak nie sądzę abyśmy mieli tyle szczęścia.
- Na co zatem możemy liczyć z waszej strony?
Duchowny powściągnął czoło.
- Dam wam telefony kontaktowe do kilku moich ludzi. Musimy też dokładniej zbadać sprawy tych istot. Tylko, nie sądzę aby ktokolwiek palił się do tego zadania. Proponuję jednak abyście badania ze swej strony skonsultowali z nami. Zarówno w kwestii kwestii przyziemnych, jak pomoc czy krótkotrwała zasadzka. Doradca księcia - spojrzał na drugiego wampira - może czasem za dużo mówi - uśmiechnął się sympatycznie w formie luźnego żartu - ale jest nad wszechmiar kompetentny. Z samej swej natury bliżej nam do sztuk i rzeczy w które rozsądny mag nie patrzy.
Nie kpił. Wygłosił zasadniczo pewną prawdę. Ciekawe skąd o tym wiedział?
- Chociaż to ja dzisiaj robię za paplę - wampir mówił dalej - potrzebujecie teraz czegoś konkretnego? Oraz… jak ostatecznie wygląda wasz stosunek do Sabatu?
- Osobiście… - zaczął Klaus - i wybaczcie mi mój brak taktu. Obie organizacje powinny się poopalać. Jeżeli jednak nie mamy zbytniej opcji… to chyba wolałbym współpracę z kimś kto przynajmniej… stara się zachowywać przyzwoicie.
- Nie ma się co oszukiwać. Łączy nas i was obecnie wspólny interes… a jakaś sympatia. A Sabatnicy napadali nas dwa razy. Co do was…- Healy splótł dłonie razem i spojrzał w oczy seneszala.- ...ładną nam legendę opowiedziałeś. Rzecz w tym, że to jest właśnie legenda… opowieść taka jak ta Leifa. Nie chcę zarzucać ci kłamstwa, ale legendy mają to do siebie że są plastyczne. Przekazywane z ust do ust, raz coś tracą, raz zyskują. Ile prawdy jest w tej legendzie? Myślę, że wy i my powinniśmy sprawdzić. Dojść do jej sedna i odkryć co się w niej kryje… a być może znajdziemy i broń na te… stwory ragnaroku. Wszak zrozumienie jest pierwszym krokiem do opanowania.
- Osobiście uważam, że bez gwarancji nie ma mowy o jakimkolwiek oficjalnym sojuszu, niezależnie co uznamy z prawdę, co za fałsz, obecność Sabatu w mieście nie należy do rzeczy które mi się podobają - Iwan zaczął.
- Nas tolerujesz, ojcze - Olaf odparł poważnie.
- Nie - duchowny rzucił krótko - wolę jednak racjonalnego dyskutanta.
- Ale przybyliśmy do miasta w innym celu.- wtrącił Healy przyglądając się batiuszce.- Powiązanym z Technokracją, a nie po to by zajmować się nadnaturalami.
Szczerość szczerością, ale Fundacja nie miała sił i środków na otwarty konflikt z wampirzą społecznością.
Duchowny kiwnął głową na słowa syna eteru. Sigrud spojrzał zaciekawiony gdy wspomniano o technokracji. Tym razem chyba jednak postanowił nie robić z siebie idioty.
- Rozumiem wasze uprzedzenia - Olaf kiwnął twierdząco - dziś nie mam zamiaru nalegać. Naradźcie się ze swoimi, pamiętając, iż to co wam powiedziałem, może przynieść zgubę na wiedzących. Na początku spotkania zaoferowałem pewne dary. Nasz książe byłby rad gdybyście jednak coś wybrali. Na dobry początek i koniec tej miłej rozmowy.
Iwan mocno zacisnął usta.
- Sabat może ująć to jako współpracę. To szlachetny gest i stary, lecz ograniczony przez pragmatyzm. Jednakże… Informacje. Jakiś raport na temat ruchów Sabatu, których miejsc mamy unikać, a które są spokojne. Oraz…
Duchowny obdarzył Olafa zimnym spojrzeniem.
- Hasło bezpieczeństwa. W razie konfliktu z wami.
Healy się nie odezwał przyglądając temu “pojedynkowi” dwóch przywódców watah. Gdzie nie liczyła się moc i potęga, ale wola i charakter.
Klaus uniósł brew na pomysł "Hasła bezpieczeństwa", zastanawiał się jak te istoty miałyby mieć pewność, że a) wszyscy będą je znali, b) wszyscy będą tego słuchać, c) każdy zrozumie że "Peryl, auć, enetetra, auć!, carboxylic ARGH TO MOJA RĘKA! dianhydride " to hasło.
- Hasło - powiedział Leif podczas rozmowy magów z wampirami, wykazując coraz większe zniecierpliwienie i ryjąc coś na stole paznokciem.. - Hasła są ważne. Jak do tej pory wyrzynam sabat. Też chcę hasło. Dające mi znać, gdy któryś z was zlokalizuje burzookich. I wciąż chciałbym więcej informacji na temat tych stworzeń.
- Mjölnir, zwróćcie się tymi słowami do każdego z nas, a będzie wiedział, iż chroni was autorytet Księcia i wszystkie spory mają być rozstrzygane przy jego osobie.
Olaf mówił powoli, jakby ważył słowa, nie chcąc powiedzieć zbyt wiele, jednak musząc im coś dać. Wyjął zza pazuchy notatnik.
- Leif, jesteś naszym przyjacielem, możesz być pewny, iż udostępnimy ci wszystkie informacje, wszak już po części należysz do naszej małej wspólnoty.
Olaf powiedział to, wyrywając kartki, i spisując na nich kilka numerów z adnotacjami. Widać to miał być kontakt dla magów. Zapisana kartkę wręczył Iwanowi. Duchowny skłonił lekko głową, składając świstek dwa razy na pół.
- Mam nadzieję, że następnym razem porozmawiamy również z Księciem - duchowny odpowiedział gładko.
- Nie wątpię - wtrącił się wampirzy czarownik - gwiazdy wskazują na remisję choroby naszego księcia.
Patricka aż korciło by spytać o naturę owej choroby, ale się powstrzymał. Nadmiar wścibstwa nie jest wskazany przy pierwszym spotkaniu. Iwan, gdy przyszła pora pożegnań, poprosił aby przekazać życzenia zdrowia dla księcia oraz podziękował za gościnę.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline