Olbrzym, jeśli to możliwe stawał się jeszcze większy. Puchł w oczach. Jego twarz przybrała najpierw czerwoną, a potem coraz ciemniejszą, fioletową barwę. Trząsł się cały i pocił, tak bardzo, że strumyczki wilgoci spływały po nim, jakby stał na deszczu. Zaczął coś mówić o jedzeniu, ale zrozumiałe były tylko pierwsze sylaby, potem słowa zamieniły się w niezrozumiały bełkot. Bełkot przeszedł w wycie, które nagle ucichło. Pomieszczenie wypełniła cisza. A potem olbrzym., eksplodował!
Na awanturników spadła mieszanina jedzenia w różnym stopniu przetrawienia, połamanych kości, krwi, porozrywanych mięśni i wszystkiego co mieści się w ciele człowieka! Zapaćkane pozostałościami obżartucha było wszystko – podłoga, sufit, ściany. Ianus, Cedmon i reszta stali na wpół ogłuszeni, ociekający paskudztwem, zupełnie nie wiedząc co zrobić...
A potem, nim zdążyli wypowiedzieć choćby słowo pokój zniknął im z oczu. Poczuli zimny podmuch i znaleźli się w kolejnym pomieszczeniu. Było owalne. Jego ściany wyłożone były drogocennymi tkaninami, a na podłodze leżały puszyste dywany i kolorowe, aksamitne poduszki. Iluminację zapewniało kilkanaście czarnych, wydzielających słodką, upajającą woń świec umieszczonych w złotych świecznikach w różnych częściach komnaty. Gdzieś z głębi dobiegała delikatna, rytmiczna muzyka i głosy ludzi. Zbliżały się coraz bardziej i gdy oczy awanturników przyzwyczaiły się do półmroku, zobaczyli ich.
Kilkanaście osób siedziało lub leżało, rozmawiając lub tuląc się do siebie wzajemnie. Byli idealni. Pozbawieni widocznych wad budowy, o szlachetnych rysach, pięknych ciałach i subtelnych ruchach. Część z nich była naga i ci zajęci byli głównie uprawianiem miłości, zupełnie nie krępując się sąsiadami.
W kierunku awanturników zwróciła się dwójka z nich – kobieta i mężczyzna. Wstali z dywanu i podeszli, trzymając się za ręce.
- Witajcie wędrowcy – mężczyzna skłonił się nisko. Miał piękny głos, głęboki i ciepły. Popatrzył na Enki, a ta aż wzdrygnęła się i mimo ciemnej karnacji widać było, że spłonęła rumieńcem. Wysmukła kobieta o dużych piersiach i fantazyjnie przystrzyżonych włosach łonowych wyciągnęła dłoń do Cedmona. – Przyłączcie się do nas. Odpocznijcie i zrelaksujcie się. Nic Wam tu nie grozi.
Czarnoksiężnik w głowie Ianusa wiercił się niespokojnie, co Thoer odczuwał jako swędzenie między uszami. - Chciwość, Obżarstwo i Lubieżność... Trzy "cnoty" czczone w tym przybytku przez starożytną rasę – mruczał Saadi. – To jakaś próba. Obżarstwo mamy już za sobą, a więc to jest...