Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2019, 21:26   #63
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 15 - 1940.III.15; pt; przedpołudnie; Dunkierka

Czas: 1940.III.15; pt; świt; godz. 10:15
Miejsce: północna Francja; Dunkierka; port, zamknięta policyjna strefa
Warunki: pogodnie, słonecznie, nieprzyjemny chłód, słone morskie powietrze


Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft)



Wydawało się, że jeśli nie szczęście to chociaż aura zaczęła sprzyjać czwórce agentów. W małomiasteczkowym posterunku francuskiej policji w St. Menehould nie zabawili zbyt długo. Nie było nawet czasu dopić herbaty ale rozkazy szefowej były zdecydowane. Dlatego wraz z nadchodzącym świtem pożegnali się z pomocnymi policjantami i wrócili do samochodu. Na szczęście ten przez tą krótką przerwę w podróży ulewa znacznie osłabła a gdy zostawiali za plecami małe miasteczko właściwie o dach i szyby uderzały już ostatnie akordy tej niespodziewanej ulewy. Dzięki czemu wraz z budzącym się dniem widoczność znów się bardzo poprawiła więc warunki jazdy polepszyły się.

W innych okolicznościach można by uznać, że dzięki Agencji mają możliwość wycieczki krajoznawczej po północno - zachodnich rejonach Francji. Około 7 wrócili obwodnicą w okolicę Reims. Tylko tym razem nie skierowali się na zachód aby wrócić do Paryża tylko pojechali na północ, w kierunku morza. Wtedy chociaż świat był jeszcze mokry po ulewie szarówka świtu zaczęła przechodzić w pełnoprawny poranek. Tylko jeszcze dość pochmurny. Godzinę później wciąż pruli na północ i obwodnicą mijali St. Quentin. Było już całkiem widno chociaż nadal pochmurnie. Około 9 zaczęło się jednak przejaśniać. Chmury znikały i pojawił się błękit słonecznego nieba. Wtedy akurat byli gdzieś za Arras i podjeżdżali pod Lille. Byli jakieś 40 km od Dunkierki gdy w końcu zaczęli odczuwać pierwsze skutki zmęczenia całą tą nocą, jazdą i od zwykłego niewyspania. W końcu wstali na końcówkę poprzedniego dnia, jeszcze w “Topazie” i też po całym kołowrocie kilometrów, przelotów, miejskich śledztw i innych atrakcji. Niemniej jeszcze mocna kawa czy herbata i powinni znów mogli wrócić do pełni formy bo odczuwali dopiero pierwsze efekty zmęczenia. Tylko młoda Evelyn puściła farbę z nosa. Trudno było jej samej nawet zgadnąć czy to efekt przemęczenia czy jakiś skutek uboczny nocnego rytuału.

No i w końcu dojrzeli przed szybą plamę nadmorskiej metropolii. Wjechali w nią i musieli nawigować w kierunku portu. Wreszcie z kwadrans po 10 trzasnęły zamykane drzwi gdy mogli wreszcie wyprostować nogi w portowym nabrzeżu Dunkierki. Na szczęście Soren był na tyle precyzyjny, że podał pod którym nabrzeżem należy szukać policyjnej ekipy i odnalezionych pojazdów. Gdy osobówka zajechała pod ten adres rzeczywiście dało się zauważyć kilka radiowozów i pachołki oznaczające zamkniętą strefę śledztwa. Za tym kordonem wyraźnie odznaczały się dwa cywilne samochody. Osobówka i ciężarówka ze skrzynią z plandeką. Do tego osobówka na luksemburskich numerach i w jednym z tych zestawów jakie przez Evelyn podała zjawa poległego agenta.

- Tu nie wolno wchodzić, to teren śledztwa, proszę się odsunąć. - młody policjant w granatowym uniformie z charakterystycznym kepi zatrzymał czwórkę ubranych po cywilnemu osób które zmierzały kursem kolizyjnym w stronę odgrodzonej pachołkami strefy. Dopiero po legitymacji dokumentów gdy okazało się, że nie są przypadkową czwórką gapiów policjant przepuścił ich dalej. - Proszę rozmawiać z kapitanem, on tutaj dowodzi. - wskazał im krzepkiego mężczyznę w średnim wieku który rozmawiał z kimś kto wyglądał na rybaka na swoim kutrze.

- Dzień dobry. Nazywam się kapitan Christien Corbin. Prowadzę tutaj śledztwo. Detektyw Soren uprzedził, że powinienem się was spodziewać. Cieszę się, że tak szybko przyjechaliście. - oficer policji przywitał się z czwórką nowych gości uśmiechając się do nich oszczędnym uśmiechem i podając dłonie całej czwórce na przywitanie.

- No dobrze, to nie traćmy czasu. Zapraszam na objazd podwórka. - wskazał gestem aby pójść za nim. Razem ruszyli w kierunku obydwu zaparkowanych pojazdów. - To są nasze zguby. - wskazał na osobówkę i ciężarówkę.





- Trochę po sobie zostawili. Zaraz będziecie się mogli sami rozejrzeć, chłopaki już się zbierają. Jak wam idzie chłopaki? - wskazał na ekipę z aparatami fotograficznymi, miotełkami i w rękawiczkach jaka pakowała właśnie swoje zabawki po wykonaniu swojej pracy. Widocznie pozbierali ślady i teraz pozostało im pojechać do laboratorium i je przerobić w zgrabny raport. Ale to musiało potrwać z kilka godzin.

- Zrobiliśmy co się dało panie kapitanie. No ale ta ulewa na pewno nie pomogła. Sporo z tego co mogło zostać na zewnątrz to zmyła. No ale coś jednak uzbieraliśmy w środku to jedziemy to zbadać. - powiedział jeden z techników kryminalistyki zamykający swoją walizkę. Pozostali też pakowali się i ruszali w stronę samochodów.

- Czy nasi goście mogą już trochę się sami rozejrzeć? - Corben zapytał o pozwolenie nie chcąc wchodzić specom od śladów w paradę.

- Tak, proszę bardzo. Już skończyliśmy. - technik machnął zachęcająco ręką zgadzając się na ten krok.

- No więc sami widzicie jak to wygląda. - kapitan podszedł do paki ciężarówki i wskazał na wnętrze. W środku zaś było widać sporą, drewnianą skrzynię. Sama w sobie nie była zbyt ciekawa, ot zwykła drewniana skrzynia na względnie spory ładunek. Otwarta z góry bo widać było oparte o nią wieko oraz resztki siana czy innej wyściółki jaka miała amortyzować zawartość. Wnętrze okazało się równie mało ciekawe. Głównie dlatego, że poza wyściółką nic tam właściwie nie było. Poza kanciastymi wgłębieniami które można było skojarzyć z mocno upakowanymi mniejszymi pojemnikami, skrzynkami czy kanistrami.

- Samochody znalazł patrol portowy. Akurat dopiero co rozesłano te rysopisy i numery to było na świeżo. Jeszcze ciemno było i ta ulewa padała, jakoś jeszcze przed 6 rano. Od razu zabezpieczyliśmy miejsce. No ale wszystko wyglądało tutaj jak teraz. - policjant wskazał wymownym gestem na oba pojazdy. Widocznie agentów znów sprzyjał fart. Dość szybko po rozesłaniu rysopisów pojazdów po kraju udało je się odnaleźć i dać o tym sprawnie znać do Paryża a z Paryża Sorenowi udało się nawet ich złapać w trasie i przekazać o tym informację zanim dotarli do Luksemburga. Inaczej dopiero by pewnie tutaj jechali z tego Luksemburga. No ale pechem było to, że oba pojazdy były puste. Nie było ani ludzi którzy nimi jechali a po kanistrach została pusta skrzynia.

- Udało nam się jednak zebrać trochę danych od świadków. - Corben kontynuował po chwili dając agentom czas na rozejrzenie się po obu pojazdach. - Wczoraj, mniej więcej w tą porę, czyli między rankiem a południem, przyjechało tymi samochodami kilku mężczyzn. Nosili jakieś kanistry z tej ciężarówki na jeden z rybackich kutrów. Pomagała im załoga tego kutra. Jeden z tych co przybyli samochodami był chyba chory albo po jakimś wypadku bo dwóch innych pomagało mu iść. Wszyscy wsiedli na kuter i odpłynęli. Kuter był pod holenderską flagą. Oto zapamiętane dane tego kutra. - policjant streścił to czego się udało dowiedzieć na miejscu o tym zdarzeniu. Podał agentom zapisany meldunek z rysopisem podejrzanej jednostki. Wydawało się, że to po prostu kolejny kuter jeden z wielu jakie cumowały nawet przy nabrzeżu obok. Przynajmniej po samych wymiarach i rysopisie nie rzucał się niczym szczególnym w oczy może poza holenderską banderą.

- Jeden ze świadków słyszał jak ze sobą rozmawiali. Nie jest do końca pewny ale to mógł być niemiecki albo flamandzki. Tutaj w porcie to nie taka rzadkość. W Belgii i Holandii i na naszym pograniczu to popularne języki. - dopowiedział i wyjaśnił kolejną rzecz. Rzeczywiście w tym rejonie Europy wciśniętym między dwóch potężnych sąsiadów zlepek językowy i kulturowy mieszał się jak w wielkim tyglu. A dla kogoś z zewnątrz flamandzki czy niemiecki mogły brzmieć bardzo podobnie.

- Jeśli mogę coś powiedzieć to muszę zaznaczyć, że nasza jurysdykcja kończy się na terenie naszego kraju. Jeśli przestępcy udali się do innego kraju albo na wody międzynarodowe to już niezbyt mamy możliwości ich ścigania. Pozostaje droga dyplomatyczna no albo jakaś flota czy lotnictwo. My mamy tylko portowy oddział co ma motorówki. To się nie nadaje do wypłynięcia na otwarte morze. Jeśli wypłynęli wczoraj w tą porę z naszego portu to o ile nie mieli jakiejś awarii czy nieszczęśliwego wypadku już raczej dopłynęli do dowolnego portu w Belgii czy Holandii. No chyba, że coś im w tym przeszkodziło. - policjant przypomniał o ograniczeniach prawnych jakie ma policja. No rzeczywiście policja niewiele mogła zdziałać poza terenem własnego kraju. Według prawa zaś jednostka lotnicza czy morska była traktowana jak skrawek terytorium państwa pod jaką banderą pływała. W tym wypadku chodziło o neutralną w tej wojnie Holandię. No i najpierw trzeba byłoby odnaleźć tą jednostkę czy to w jakimś porcie czy na morzu. Do tego policja też nie miała środków.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline