Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2019, 12:57   #78
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Magowie opuszczali lokal. Czekała ich chwila spaceru do auta w którym czekał ojciec Adam. Iwan wyglądał nadzwyczaj ponuro. Wyglądał jakby chciał posłuchać ich zdania na temat zebrania, a jednocześnie miał już dziś wszystkiego po dziurki w nosie. Patricka zaczęła mocniej boleć noga po tym jak źle nastąpił na krawężnik przez co lekko kulał.
Klaus zerknął na swojego kolegę.
- Wszystko w porządku Patrick? - nie znał się bardzo na medycynie, ale wątpił, aby to był tak poważny uraz - Więc, co teraz? Spisujemy raport na spotkanie rady? - to pytanie było skierowane do Iwana, który najwyraźniej przewodził temu przedsięwzięciu.
- Przeżyję.- odparł enigmatycznie Healy i również zerknął na batiuszkę. Pomysł z raportem niezbyt mu się podobał. Nigdy nie był fanem… papierkologii.
- Dokumentacja jest ważna - zasępił się Iwan - lecz wolałbym, aby była szyfrowana. Uważam, iż jej wykonywanie to dość ponura praca. Wiecie dlaczego, przyjaciele?
- Nie bardzo wiem.- odparł szczerze Healy, dla którego samo pisanie raportu było ponurym kieratem.
- I po co go szyfrować? - rzucił Klaus.
- Ponieważ raporty są tylko i wyłącznie na wypadek gdyby nikt nie chciał, lub co bardziej prawdopodobne, nie mógł z nami rozmawiać, gdyż wypasalibyśmy się na łąkach Pana - Iwan skomentował gorzko - w każdym innym wypadku są zbędnym, umiłowanym przez gryzipiórków elementem.
Chórzysta westchnął.
- Szyfr jest na wypadek niepowołanych, acz niezbyt wyszkolonych rąk… Jak czujecie się po spotkaniu ze Spokrewnionymi?
- Nie było fajerwerków. - ocenił Healy. - Pewnie na nich też nie zrobiliśmy wrażenia.
- Nadworny mag… - rzucił sucho Klaus - Szkoda, że nie było tutaj mistrza Jonathana. W sumie czemu nie przyszedł z nami ktoś kto bardziej się na nich zna? Jak chociażby Tomas?
- Nie jest tajemnicą, iż Tomas jest zbyt zaangażowany w kontakty ze spokrewnionymi, aby bezpiecznie pokazywać się na takich zebraniach. Prywatnie uważam, iż ma trochę spaczony pogląd na te istoty. Nawet gdyby tutaj się pojawił, w przypadku jego rozpoznania, mógłby być problem. W kwestii znajomości spokrewnionych, najpewniej jestem drugi, może trzeci w kolejce.
- Mimo wszystko dziwi mnie, że nie ma mistrza Jonathana. Skoro dwóch z trójki przewodzącej fundacji tu się zjawiło. - tu Eteryta wskazał na Iwana i Patricka - To logicznym byłoby, żeby i trzeci wziął udział w tym spotkaniu.
- Zapewne jutro rano będzie dość zaskoczony - Iwan powiedział sucho, lecz z dziwną nutą rozbawienia.

- Zas-zaskoczony? Czym?
- Naradą. Chyba, że mam o naszym drogim przyjacielu odrobinę zbyt złe zdanie zakładając, iż się dzisiejszego wydarzenia nie spodziewał, chociaż powinien. Mam nadzieję, że tak właśnie było.
- To on… nie wie…? - na twarzy Niemca pojawiły się zaczątki obaw - A reszta hermetyków? Tomas? Wirtualni? Waleria?
- Kościół przy parafii ma dość mały dzwon. Po to są narady, Klausie. Jestem przekonany, iż każdy mistyk będzie miał na naradzie fakty do przekazania których postanowił wcześniej nie rozgłaszać.
Klaus spojrzał na Iwana wzrokiem podobnym do tego, którym obdarzał Tremere podczas narady.
- Ojcze z całym szacunkiem, ale… czy tak powinna działać Fundacja? Kontaktujemy się i ustalamy rzeczy z organizacjami POZA fundacją bez wiedzy i zatwierdzenia wszystkich jej członków? Czy czasem nie zrobiliśmy wielkiego rabanu Verbenie za to, że zrobiła to z Sabatem? - zerknął na Patricka- Wiedziałeś o tym?
- Tak samo jak i ty… dowiedziałem się zaraz po tej akcji pirotechnicznej.- odparł w odpowiedzi Healy.- Więc wiedziałem tyle co ty. Że mamy się spotkać z wampirami.
Wzruszył ramionami dodając.- Zresztą mieliśmy z nieumarłymi spotkać… to akurat było ustalane na ostatniej naradzie.
- Nie podoba mi się to. - zaczął Klaus - Ta fundacja ma jakiś szczytny, POWAŻNY cel. A my zatajamy informacje przed sobą? - spojrzał na Patricka.
- Tak z ciekawości….- wtrącił się nagle Irlandczyk.- Właściwie to jaki jest CEL tej fundacji, według ciebie Klaus.
Klausowi się aż cisnęła odpowiedź na ustach, ale zagryzł wargę.
- Nie według mnie, tylko dla tego celu została założona. Jutro na naradzie pewnie się dowiecie. Jeżeli to tutaj - teatralnie rozłożył ręce obejmując zgromadzenie magów - Nie wywołała takiej burzy, że nic nie załatwimy.
- Cóż…- westchnął Healy rozglądając się dookoła. -... na razie cała ta wielka rozmowa z wampirami posłużyła tylko do wymiany uprzejmości i ploteczek. Jeśli to ma wywołać burzę, to nie chcę wiedzieć ile czasu nam zajmie debatowanie, gdy trzeba będzie zająć się czymś naprawdę poważnym. Po tym mieście chodzi burzowe coś co odstrasza stąd Technokrację, a my będziemy się kłócić o to kto był, a kto nie był na spotkaniu z pijawami.
- Pokój między chrześcijanami - skomentował Iwan zbliżając się do pojazdu w którym czekał znużony Adam.
Duchowny wsiadł do środka, stękając przy tym lekko jakby źle wykręcił dłoń.
- Jednakże, Patricku, pozwolę się nie zgodzić w jednej kwestii. Z tego spotkania wynika bardzo wiele. Wampiry to istoty lubujące się w delikatnej grze pozorów, etykiety oraz półprawd. To dlatego są tak dobrymi intrygantami, ale też oznacza to, iż czytanie ich kultury potrafi być trudne. Przypomina to obraz renesansowej dyplomacji. Zauważyliście jak bardzo byli uprzejmi? Nie chcieli abyśmy w jakimkolwiek stopniu poczuli się potraktowani z pozycji siły, nawet nie chcieli pokazać swego wyższego statusu. Mimo, iż jeden z nich przemawiał w imieniu Księcia, traktował nas na równi. Nie aby zrobiło się mi cieplej na sercu z tego powodu - na twarzy duchownego przemknął cień gorzkiego rozbawienia - lecz dają nam silnie do zrozumienia, iż respektują i nasze możliwości, i co ważniejsze, nasze prawo pobytu tutaj, które nie podlega dyskusji.
- Są pijawami. Z tego co słyszałem… nie smakuje im nasza krew?- Healy podrapał się po karku.- A już z pewnością nic ich nie obchodzimy. W Belfaście też oni trzymali się swojego podwórka, my swojego… i dopóki sytuacja nie zmieniła się bajzel na kółkach nawzajem ignorowaliśmy swoją obecność.
Klaus tylko spojrzał zrezygnowany na dwójkę magów. Najwyraźniej nic nie obchodziła ich zdrada zaufania jakiej właśnie się dopuścili. Westchnął tylko i wsiadł do samochodu.
Iwan chwilowo zignorował reakcje Klausa, chociaż widać było, iż nie podoba się mu brak powściągliwości.
- Krew maga jest taka sama jak każdego innego śmiertelnika. Chyba, że… - duchowny zamyślił się - ..jest taka sama.
Healy podrapał się w zamyśleniu przyglądając się z zakłopotaniem drugiemu Synowi Eteru.
- Klaus…- zaczął schylając się, by spojrzeć na twarz Niemca.-... to że spotkanie z wampirami się odbędzie planowaliśmy już na naszym wspólnym zebraniu. Także i to ile im zaproponujemy w kwestii współpracy też wtedy było omawiane. Także nikt niczego nie będzie przed resztą ukrywał. Tym bardziej że musimy pisać raporty. Niemniej po to mamy wybranych przez nas przywódców, żeby każdy duperelek związany z Fundacją wymagał zebrania wszystkich w kupie i godzinnej debaty. Nie jesteśmy w Grecji czy też w innym bezpiecznym i komfortowym zaułku globu, by mieć luksus dysputy na każdy temat.
Klaus spojrzał na Patricka.
- Kolor firanki, to duperelek. Zamawiamy z Pizzy Hut czy z McDonalda, to duperelek. Rozmowa z jedną z głównych sił tego miasta na temat relacji między fundacją a nimi, to NIE jest duperelek. Co gdyby te pijawy nas zabiły i planowały zmasowany atak na resztę? Oni nawet nie mieliby o niczym pojęcia. Tak załatwialiście sprawy w Irlandii?
- To już pytanie do batiuszki, czy miał plan awaryjny. W Belfaście by mieli.- odparł Healy wzruszając ramionami.- Ja miałem… bo byłem przygotowany na krwawą konfrontację przy każdym spotkaniu z pijawkami. Także i przy obecnym. A skoro już mówimy o zmasowanym ataku, to… taktyka nakazuje uderzyć wszędzie jednocześnie, więc… czyżby wiedzieli czy nie… - Patrick odpowiadał spokojnie nie poruszony wybuchem gniewu Klausa.- Nie miałoby znaczenia, bo by i tak zostali zaatakowani… ale odbiegamy od tematu. Ustaliliśmy na jednej naradzie nasze plany co do kontaktów z Camarillą. Nie wiem czemu cię oburza fakt, że nie było kolejnej narady, która dotyczyłaby w sumie tej samej kwestii.
- Na litość boską Patrick. Tu nie chodzi o naradę. Masz telefon, czy trudno było zadzwonić do sześciu osób i powiedzieć "Hej, tak jak ustalaliśmy idziemy na spotkanie z Camarillą. Może być krwawo."?
Iwan chrząknął znacząco.
- Po pierwsze, nie mamy systemu łączności. Staram się minimalizować ilość telefonów. Systemy technokracji nie są wszechwiedzące, lecz wystarczająco czułe aby zaalarmować ich przy nagłym wzroście aktywności i słów kluczowych. Nie muszę chyba nikomu mówić o tym, iż nie tylko Unia zajmuje się podsłuchami…

Duchowny przerwał, przyglądając się mijanym właśnie, wulgarnym graffiti.
- Klausie, właśnie swoim zachowaniem pokazujesz typowy konflikt w Radzie. Statyka czy dynamika? Kontrola, odgórny plan każdego posunięcia, szczeble konsultacji, dyskusji, zabezpieczenia czy dynamika, wolność, cena indywidualizmu, osobistej odpowiedzialności oraz świadomości swych działań. Dopóki dana osoba jest wystarczająco kompetentna i co do generalnych założeń bardziej kontrowersyjnych planów ma poparcie kogoś z władz Fundacji, ma również moje błogosławieństwo. Wiem dobrze, że masz mnie za starego despotę - nagła czułość pojawiła się w głosie rosjanina - lecz jestem wyłącznie pasterzem owiec oraz najstarszym bacą. Nie chcę być pasterzem pasterzy. Wierzę w was, wierzę, że Waleria w swej chacie chce dla nas najlepiej, a Mervi najpewniej zachowa się jak typowa wirtualna adeptka, lecz koniec końców wyjdzie to nam na dobre jak wyszło radzie na dobre danie im schronienia. Wierzę też, że nikt tutaj nie jest sobie wrogiem.
Duchowny zakończył nagle. Ojciec Adam zwolnił, jakby przysłuchując się wywodowi starca.
Klaus uważnie wysłuchał wypowiedzi Ojca Iwana po czym wziął głęboki oddech.
- Bez urazy ojcze i przepraszam, za wulgaryzm, ale… Co, kurwa? Albo Technokracja, albo banda indywidualnych magów? A może tak złoty środek? Prywatne działania, indywidualne ambicje, własne pomysły, które nie wymagają sił czy jednostek trzecich? Jasne to można załatwić i później się popisać jak to dobrze zrobiłeś wszystkim. Ruch, który został wcześniej ustalony jako "Zrobimy to, do fundacja musi wykonać ten ruch"? Fundacja powinna zostać poinformowana o tym. Co do podsłuchu. Walić zniosę gniew Jonathana. Technokracja wie o naszym przybyciu tutaj, mieli się nie mieszać.
- Tak bardzo się oburzasz, ale… ty nie zadzwoniłeś. Ty nie sięgnęłaś po telefon. - przypomniał sobie Patrick.- Teraz po fakcie, stwierdzasz że powinniśmy zadzwonić do kogoś i poinformować, ale przecież sam mogłeś to zrobić wcześniej.
- Mojego gniewu nie zniesiesz - głos duchownego był spokojny, gdyby nie treść Klaus nie przypuszczałby, iż może być w nim delikatna groźba. - Może masz rację Klausie. Możemy zacząć od rzeczy elementarnych, od samych podstaw. Nie może być tak, iż pojedynczy wybraniec sprzeciwia się woli miliardów ludzi, prawda? Nie powinno być tak, iż jakiś przypadkowy człowiek z premedytacją łamie prawa fizyki, prawa które zostały stworzone jeszcze przed pojawieniem się ogólnej nieświadomości. Jak jeszcze robi to tylko dla badań lub błahych celów. I jeszcze ten jegomość, wbrew woli miliardów ludzi, wbrew ogólnemu znaku czasów, chce zmienić świat. To bardzo niedorzeczne i nieodpowiedzialne, a paradoks stanowi dodatkowe niebezpieczeństwo. Może chcesz raportować i prosić o zgodę całą fundację przy każdym akcie magyi? Każde zwyczajne posunięcie jest wszak niczym wobec zmian świata u podstaw.

Klaus spojrzał na Patricka.
- Jak zapraszałeś gości na imprezę w młodości to kazałeś im zadzwonić do swoich rodziców, żeby ich o niej poinformowali?
- Ale też nie zabraniałem im takich telefonów wykonywać.- odparł krótko Healy.
- Bo każdy myślący będzie sądził, że organizator załatwił tak oczywistą sprawę.
Irlandczyk spojrzał nieco… zaskoczony na Klausa. Po czym wybuchł rubasznym śmiechem.
- No tak... w Niemczech pewnie tak robią. U nas w Belfaście… raczej nie.
- I od jak długiego czasu się o niego bijecie? - rzucił Klaus i spojrzał na ojca Iwana - Mam nadzieję, że źle zrozumiałem i ojciec nie porównał właśnie czynienia Magyi, zmiany rzeczywistości na fundamentalnym poziomie, do prostych interakcji międzyludzkich i organizacyjnych zasad. Czy kościół tak działa? Każdy ksiądz jest królem we własnej świątyni i robi sobie, uczy sobie co "uważa za słuszne" i do diabła z każdym innym księdzem? Chyba nie Chyba rozumiem, czemu Jonathan mnie prosił, żebym się nie zaśmiał kiedy wyjawił mi cel założenia fundacji…
Iwan nie odezwał się. Chyba chciał, lecz gdy syn eteru wspomniał o celu założenia fundacji, wybrał milczenie. Natomiast odezwał się, do tej pory milczący Adam.
- Kościół jest akurat jedną z najbardziej opresyjnych instytucji, wobec kapłanów. Wiele z rzeczy które wyznania wprowadzały przez wieki, przejęła Technokracja. Na drugi raz nie pieprz o czymś, o czym nie masz pojęcia.
Klaus zerknął na ojca Adama, nie spodziewał się po nim tak… ognistej wypowiedzi.
- Szukam źródła logiki ojca Iwana. Jesteśmy Magami i nie trzymają się nas takie błahostki jak prawa natury, fizyki, chemii i biologii. Więc dorzućmy tam też podstawy etykiety, organizacji i ogólnej przyzwoitości międzyludzkiej ponieważ "Pierdol się, jestem magiem"?
Adam wrócił do spokojnego prowadzenia samochodu. Iwan uśmiechnął się delikatnie.
- Chciałem ci przez to uzmysłowić, iż nakładanie kagańca trzeba zacząć od spraw naprawdę ważnych i fundamentalnych. Nie będę wspominał, iż ten kaganiec i tak istnieje. Przemysł to Klausie, możesz wystosować odpowiedni postulat na naradzie, na co w głębi serca liczę.
Klaus zamrugał kilka razy.
- Czy ja przyłożyłem zbytnią uwagę do tego spotkania? Czy środa to dzień spotkań z wampirami? Właśnie spotkaliśmy się z polityczną siła miasta, w którym mamy żyć. CO jest bardziej ważne i fundamentalne niż to?
- Spotkanie z Opustoszałymi? Wampiry może są i ważną polityczną siłą, ale nie dla nas… ni my dla nich. Gdyby nie ta cała afera z demonami burzy i przedpotopowcem, pewnie nigdy do takiego spotkania by nie doszło. A przecież są magowie w tym mieście z którymi nie nawiązaliśmy kontaktu.- odparł Healy.- I nawet nie mieliśmy okazji próbować.
- Opustoszali, burzowe istoty, zaraza trapiąca wampiry, poszukiwania węzłów, kwestia ewakuacji Einara i jego ucznia, powody dlaczego Technokracja uderzyła w dziedzinę Wieży, konflikt między wampirami, działania mające zabezpieczyć naszą bytność tutaj, problemy między miejskimi instytucjami…
Iwan wymienił wszystko spokojnie i nudno.
- Oraz gasnące gwiazdy, Klausie.
- Gdyby kot szczekał byłby psem. - rzucił Klaus do Patricka - Usłyszałem wampiry dwa razy w tej liście, jednak w naszym pierwszym spotkaniu z częścią z nich postanowiliśmy nie wspomnieć o nim reszcie fundacji?
Duchowny westchnął ciężko. Nie wyglądał na kogoś w nastroju.
- Wybacz ojcze, ale skoro ty również wiesz o powodzie założenia fundacji i bierzesz go na tyle poważnie, aby wziąć udział w tej eskapadzie. To czemu właśnie splunęliśmy w twarz części naszej fundacji? Czemu nie powiedzieliśmy nikomu o tym, że mamy zamiar dokonać dziś pierwszego kroku w naszych relacjach z Camarillą? - spojrzał na Patricka - I zanim znowu zaczniesz. Czemu ja do nikogo nie zadzwoniłem? Bo myślałem, że to jest zrobione z wiedzą fundacji. Ponieważ myślałem, że wszyscy jesteśmy tutaj, aby zrobić to samo i nie będzie trzymania przed sobą tajemnic, ruchów politycznych pod stołem i rozdrapywania ran tak starych, że za czasu ich zrobienia koło było jeszcze herezją.
- Jest nas czworo, w tym dwie osoby decyzyjne - Iwan odpowiedział krótko, wyglądając za okno, jakby tylko czekając, aż Adam dowiezie ich na miejsce i zakończy tą wymianę zdań.
- Ojcze Adamie, czy możesz się zatrzymać? Resztę drogi chyba przejdę pieszo. Dostatecznie chyba już napsułem krwi zgromadzeniu, - Spojrzał jeszcze na Iwana - Mam nadzieję, że ta sama logika nigdy nie będzie wykorzystana, aby zrobić coś istotnego bez twojej wiedzy ojcze.
- Masz zamiar marznąć i marnować nogi?
Adam rzucił logicznie, bez zbędnego wpraszania się.
- Zadzwonię po taksówkę.
Adam wyglądał na zażenowanego, jednak skręcił w boczną uliczkę.
- Dziękuję i przepraszam za kłopot. - pożegnał się Klaus i opuścił samochód - Spokojnej drogi.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline