- Podejdźmy bliżej - szepnął John -
podsłuchamy o czym mówią.
- Nie dacie rady… - zaczął Raf, ale Jax poklepał go uspokajająco po ramieniu.
- To nie pierwsza nasza robota, wyluzuj. Damy radę, ty zaczekaj tutaj.
- Jax ma rację - mruknęła Sonya.
- Ale…
- Ciii - Sonya przyłożyła palec do ust uciszając go.
Raf przysiadł w cieniu kamiennych ław i parzył jak reszta idzie ku przeznaczeniu. Mruknął pod nosem:
- Ona jest telepatką, wyczuje was idioci. - Jak już mówiła, przybyłam z propozycja sojuszu - mówiła Kendra -
Nasza królowa przesyła pozdrowienia...
- Nie interesuje mnie wasz sojusz - odparła stara siedząca na tronie. -
Kreeyanki są jak szarańcza.
- To było dawniej, nowa królowa… - zaczęła Kendra, ale przerwała jej jedna z sióstr.
- Dosyć tego. Mamy jasne rozkazy. Skoro nie chce współpracować to…
- Nie wyjdziecie stąd żywe - weszła jej w słowo starucha.
- A kto niby nas zabije, ta twoja śmiechu warta armia?
Starucha uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie… nie oni. Czempioni Mortal Kombat, obrońcy tego królestwa. Już nie musicie się kryć. - powiedziała w kierunku kryjących się agentów
- Z naszej strony nie spotka was żadna nieprzyjemność. Nie chcemy zatargów z Raidenem. Zgodnie z umową, nie opuszczamy tego miejsca, a każdy niepowołany pozostaje tu na zawsze.