Rzut na WW dla Emila: atak 1 (92, pudło), atak 2 (31, udany)
Lokalizacja: głowa
Obrażenia = 8 + 3 - 3 - 3 = 5 pkt. obrażeń
Rzezimieszek nie chybił. W pierwszej chwili Korwin uskoczył jego ciosowi, ale Emil był szybki i zaraz potem uderzył mocno - w głowę. Na podłogę, w wodę poleciała struga krwi. Pisarczyk pod impetem uderzenia runął jak długi na ziemię, a przed oczami pojawiły mu się gwiazdy. W chwili, gdy krew dotknęła mokrej posadzki, pod ich stopami rozgorzały świetliste, jasnozłote linie, układające się w jakiś kształt, jakby wyrysowany na podłodze wzór, choć niczego takiego wcześniej nie widzieli. Na jego wierzchołkach pojawiły się małe, zgniłozielone płomienie. Widząc to, Klaus zaczął zbliżać się do Dietricha i Pietera. Jego głos drżał z nerwów.
–-
Spokojnie, to nawet nie zaboli...
Pieter stał jak wryty i przyglądał się całemu zajściu z odległości kilku kroków nie rozumiejąc co się właściwie dzieje.
-
Uspokójcie się debile! - rzucił pochodnią w stronę kraty. -
Albo ja was uspokoję, to jakaś plugawa magia, trzeba to spalić! - wrzasnął i mocno łapiąc kij doskoczył do Klausa i zamachnął się na niego kijem.
-
Teraz czas na ciebie... - Emil powiedział jakby w transie. Skoczył z mieczem na Pietera, kiedy zauważył, że Klausowi może stać się krzywda. Markował cios tak jak za poprzednim razem.
- Pieter, spierdalamy. Oni są opętani! - rzucił w kierunku rybaka Rudy kiedy to się wycofywał w stronę wyjścia. Krew już się przelała, więzienie zostało otwarte.
Dietrich wycofywał się powoli ku sali, z której przyszli, ale nagle przystanął. Usłyszał za sobą jakieś dziwne odgłosy. Odwrócił się, starając się wciąż mieć na uwadze, co działo się między jego towarzyszami. Kiedy spojrzał w salę pełną kości, poczuł, że serce podnosi mu się do gardła. Porozbijane fragmenty czaszek, kończyn, klatek piersiowych drżały w spokojnym, jednostajnym tempie,a nad nimi unosiła się zielonkawa mgła. Wydawało mu się, że coś słyszy, jakieś podniecone głosy, ale sam już nie wiedział, czy to jego wyobraźnia nie płata mu figli.
Tymczasem jego towarzysze walczyli. Polała się kolejna krew, wzory na podłodze syczał głośno, gdy opadała na posadzkę. Klaus ranił Pietera ani myśląc by zmniejszać siłę swoich ciosów. Rybak był bardziej powściągliwy, ale w obliczu otoczenia przez wrogów, nie oszczędzał sił. Gdy Klaus przyjął na siebie cios Pietera, nagle stanął jak wryty.
–
Nie pozwolę ci mi jej odebrać! - krzyknął i ciął zaskoczonego Beksę mieczem. Krew ponownie chlusnęła na posadzkę, a zza kraty rozległ się wyraźnie cichy, dziewczęcy chichot.