- Cóż za niemiła niespodzianka, señor. - Wtrącił się Santiago. - Gustavus z Eppisvaldu wspominał, że brata Barthelma znacie i możecie nas do niego pokierować. Długą drogę przebyliśmy, żeby z nim porozmawiać. - Wyjaśnił.
- Może jednak przypomnicie sobie naszego wspólnego przyjaciela, któremu chcemy jak najszybciej wizytę złożyć... - spojrzał badawczo na karczmarza szukając w jego oczach chęci zysku, strachu, czy innych emocji. O ile mogło się zdarzyć, że brat Barthelm wyjechał, nie żyje lub ostatnio zmienił się właściciel Rozpadliny, jednak Estalijczyk nie przypuszczał, żeby poszukiwany przez nich zakonnik zniknął bez śladu. Musieli wybadać, dlaczego gospodarz nie chce zdradzić żadnej informacji.