Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2019, 22:18   #109
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Dopiero gdy Azjatka dołączyła do obserwujących wszystko mężczyzn wypowiedziała swój komentarz:
- Moim zdaniem ktoś nie tylko wykasował mu część plików z pamięci. Jego program został napisany w taki sposób, aby śmierć Tomkinsa nie stanowiła poważnego problemu dla protokołu. Wyjątkowo wygodne rozwiązanie. Dobierając się do niego możemy sporo się dowiedzieć, ale nie sądzę byśmy dostali jego zgodę na badania. Ochrona tego co ma w środku, będzie z pewnością jednym z priorytetów protokołu. Jeśli chcemy zrobić to bez zgody, powinniśmy mieć do dyspozycji naprawdę dobrego programistę, który zatuszuje nasze działania.
- Działania możemy zatuszować, na pewno spróbujemy - Remo odezwał się po chwili zastanowienia. - Jeśli coś w nim siedzi, to wydaje się to jedynym sposobem na zdobycie tego. Mam drugą teorię, że nauczył się kłamać. Lub go nauczono. To łatwiejsze od tych wszystkich zabaw z podmiankami. Mogę mu przez tą szybę zadać jakieś pytania? - zwrócił się do glin.
- Wystarczy tu nacisnąć i mówić - poinstruował go Mota, wskazując na przycisk przy mikrofonie.
- Zgoda, trzeba brać i to pod uwagę - zgodził się Ferro, zastanawiając się chwilę nad słowami Remo. - Ja i Leah możemy trochę za bardzo sugerować się podobną sprawą z początku roku, tam androidy przejmowane były z wykorzystaniem luki w oprogramowaniu.
- To może być podobna sytuacja. - Stwierdziła Azjatka. - Jeśli kłamie to też jest kwestia programowa. Musiałby dostać odpowiednie algorytmy. Standardowo, z oczywistych względów, nikt tego nie instaluje w androidach.
Remo w niektórych kwestiach był paranoikiem. Androidy do nich należały. Wcisnął przycisk i zadał pierwsze z pytań, które przyszło mu do głowy.

Ann przez pewien czas bez komentarza słuchała słownej żonglerki pomiędzy Remo i Aleksem, w końcu jednak nie wytrzymała:
- To nie ma sensu. - Wzruszyła ramionami - Jest zbyt inteligentny i wyraźnie bardzo pewny swojej pozycji. Wydaje mu się, że jest nietykalny. Nie wierzę, by z własnej woli zgodził się na badania. Może stawiać opór. To jak to załatwimy? Myślę, że nie za duży, dobrze ukierunkowany i odpowiednio spreparowany ładunek EMP powinien go wyłączyć szybko i bez możliwości kwestionowania naszych działań. - Popatrzyła na Arturo - Ty wyglądasz na kogoś komu taka eksplozja nie powinna zaszkodzić. Możesz go odpalić stając za plecami robota.
Kye wreszcie przestał walczyć z maszyną. Myślałeś bratku, że jesteś mądry, a kawałek metalu cię rozkłada na łopatki. Odszedł od mikrofonu.
- O ile najchętniej urwałbym tej puszczce łeb, to nie polecam tego sposobu, Ann - potarł policzek, na którym już pojawił się krótki zarost. - Potrzebujemy wyciągnąć z niego ukryte gdzieś dane, taka eksplozja może je z łatwością wyczyścić. Niech lepiej Wierzbovsky zapyta go formalnie o zgodę. Takie modele jak on muszą mieć switch do wyłączenia lub przełączenia w tryb serwisowy, jego musimy użyć.
- Jakoś nie wierzę by udzielił nam pozwolenia. - Ann wzruszyła ramionami. - Mogę sprawdzić gdzie w jego typie jest taki wyłącznik. Może uda się go użyć nawet bez zgody? - Po tych słowach wyjęła holofon i zaczęła przeglądać stronę producenta.
Mota już w sumie ruszał się, aby być może faktycznie pójść po jakieś EMP, ale Ferro zatrzymał go zdecydowanie, kładąc dłoń na jego ramieniu. Obdarzył też Ann sugestywnym spojrzeniem, choć wstrzymał się od komentarza.
- Wysadzanie naszego upartego Alexa nie jest rozwiązaniem. Kye i ja możemy się do niego włamać, wyłączyć, a następnie usunąć ślady włamania. To jedyne rozwiązanie. I ma duży problem: jeśli się okaże, że jest niewinny, to wszyscy wpadniemy. To o czym tu rozmawiamy jest nawet bardzo nielegalne, ale chwilowo nikt nie lubi blaszaków.
Arturo wzruszył ramionami.
- Ja słowa nie pisnę, te skurwysyny próbowały mnie dziś utłuc - jego pochodzenie wyszło w tym słownictwie z całą dosadnością.
- To idź do Leah, zagadajcie jeszcze go, a my się zabieramy do roboty, tak? - zapytał Remo i Ferrick.
Dziewczyna znalazła informacje o modelu. "Kill switche" posiadali właściciele i producent, nie były uniwersalne i właściciel autoryzował się poprzez dna albo skan siatkówki. Nie wyglądało to na coś, z czym znany jej haker by sobie nie poradził. Przekazała im więc informacje, które znalazła.
- Dajesz zielone światło i jedziemy, po to tu jestem - Remo był wkurzony i zaniepokojony jednocześnie, czego wcale nie ukrywał. Ann musiała zdawać sobie sprawę, że to w takim wypadku musi być poważne. - Oni kurwa nie mogą mieć takich praw jak ludzie, zwłaszcza, że jest podejrzanym.
- Jeszcze nie, ale wielu ludzi do tego dąży - westchnął Ferro. Arturo wszedł do pomieszczenia przesłuchań, kiedy policyjny technik wyciągał sprzęt. - Możemy równie dobrze działać stąd, na posterunku jest takie zamieszanie, że nikt się nie zainteresuje. Niech tylko oficjalnie go zapytają czy się zgadza. Jaki plan?
- Szukamy czego się da - haker wzruszył ramionami. - Skoro ma ubytek danych to trzeba grzebać wokół tego, bo to pewny ślad. Jak się nie uda to dopiero szerszy zakres, głównie z uwzględnieniem połączeń zewnętrznych jak i modyfikacji danych, w tym głównie zabezpieczeń tego modelu. Czy to on sam czy ktoś z zewnątrz, musiano je obejść.
Ferro skinął krótko głową.
- To czekamy na sygnał - powiedział tylko, stojąc przy weneckim lustrze i przyglądając się przesłuchaniu.
Leah wyszła do pokoju obok i rzuciła:
- Pieprzyć to, nie podpisze zgody. Robimy to po cichu.
Remo skinął głową, podpinając się do wcześniej przygotowanego decku.
- Ja wchodzę, ty to ukrywasz, potem szukamy dziury? - zaproponował Scott’owi.
Technik policyjny zgodził się krótkim skinieniem głowy, przygotowując swój sprzęt.

Pierwszym co odkryli okazał się zestaw dodatkowych zabezpieczeń, których standardowe modele nie miały. Alex co prawda twierdził, że nie wykrył żadnego śladu połączenia się do niego, ale jednocześnie Remo od razu zauważył, że ich połączenie zostało zarejestrowane i zadziałały skrypty ochronne, próbując zablokować intruzów i równocześnie przesłać sygnał alarmowy. Ten pierwszy został przechwycony i zablokowany przez pomieszczenie do przesłuchań. Scott się przygotował, ale wyglądał na nieco wstrząśniętego.
- Kurwa, próbuje powiadomić kancelarię prawniczą!
Byłby robił to dalej i może nawet znalazł obejście, ale już nawet tego dnia Kye mierzył się z lepszymi komputerowymi przeciwnikami, a teraz też nie był sam. Znalazł wirtualny "kill switch" i Alex nagle opuścił głowę, a jego oczy zamknęły się. I jednocześnie stracili połączenie do androida. Trudno powiedzieć, czy to było zachowanie zgodne ze specyfikacją po tak twardym wyłączeniu.
Zanim zdążyli przedsięwziąć kolejne kroki, drzwi pokoju przesłuchań otworzyły się i wszedł komendant z chmurnym wyrazem twarzy osoby, której coś podkablowano.
- Co tu się dzieje?! - rzucił, patrząc się na Wierzbovsky. - Co tu robią cywile?
Remo nie był zdziwiony rozłączeniem. Prędzej cieszył się z udanego zdalnego odłączenia.
- Musimy się podpiąć kablem - cicho powiedział do Ferro, zezując na wchodzącego do środka mężczyznę.
- Pomagają nam pracować - Leah wysforowała się na przód przed samego szefa. - Możemy pomówić na zewnątrz żeby im nie przeszkadzać?
- Od kiedy pomagają nam ludzie z ulicy? - zapytał, dłużej zatrzymując spojrzenie na Ann. Nie dał się wyprowadzić, ale wcale nie musiał, bo Ferro z kolei pociągnął Remo do pokoju przesłuchań, gdzie ustawił swój sprzęt na stole.
- Szefie, to nie są ludzie z ulicy. Poza tym dał mi pan jasno do zrozumienia czego ode mnie oczekuje. Rezultatów. Robię więc co mogę przy skromnych zasobach policji, by jakieś wypracować.
Azjatka ze stoickim spokojem zniosła badawcze spojrzenie policjanta. Postanowiła nie mieszać się do rozmowy, chyba że Wierzbowski ją do niej zaprosi. W końcu to nie ona musiała się mierzyć ze swoim przełożonym.
- A chociaż podpisali NDA?! - warknął, przecierając oczy. - Do licha, Wierzbovsky! Ludzie mi zgłaszają, że coś stąd wściekle próbuje połączyć się z firmami prawniczymi!
Widać było jak złość w nim rośnie.
- Dobrze powiedziane, szefie. Coś - Leah podrapała się w czubek głowy. - Nie moja wina, że nie chce współpracować. Ja mu tłumaczę jedno a on drugie. Jakby to był człowiek to bym go wsadziła na dołek na dwa cztery za utrudnianie śledztwa, a tak co? Robi się taka paranoja jak z homoseksualistami, że za chwilę mniejszości będą miały większe prawa niż ogół. Szefie… ktoś temu androidowi wyczyścił kilka godzin z dysku a on twierdzi, że nie wyczyścił. To jakbym chciała udowodnić daltoniście, że krew jest czerwona.
- Wygląda na to, że to nie było tylko czyszczenie. - Wtrąciła się w końcu Azjatka, która bardziej niż rozmowie z komendantem przysłuchiwała się temu, co działo się w pokoju przesłuchań. - Ten andriod z pewnością nie jest zwykłym produktem zatwierdzonym przez prawo. Ktoś w nim naprawdę dobrze zamieszał i nie zapominajmy, że dwie osoby z rodziny w której przebywał zginęły w tajemniczych okolicznościach.
- Ja rozumiem, że mogę być zmuszony tłumaczyć takie rzeczy cywilom, ale tobie, Wierzbovsky?! - jakoś złość nieszczególnie chciała mu przejść, chociaż zerkał w stronę lustra weneckiego, za którym dwóch mężczyzn coś kombinowało przy androidzie. - Cokolwiek to jest i ktokolwiek mieszał w tym palce, wszystko musi być tip-top! Firma prawnicza żywo interesuje się majątkiem Tomkinsów i każdy nasz zły ruch i złamanie procedury obróci się przeciw nam. A ja tu widzę złamanie jakichś stu procedur!
- Dlatego szefie, może najlepiej jakby pan stąd wyszedł? Właściwie nic pan nie widział. A jak android stąd teraz wyjdzie, śledztwo może znowu utknąć w miejscu.
- Pan Remo został wynajęty przez Tomkinsa do sprawy wyjaśnienia okoliczności śmierci jego córki, a później umowa została zweryfikowana i rozszerzona o okoliczności jego śmierci przez Alexa. - Dodała Azjatka. - W zasadzie działa obecnie zgodnie z ostatnim życzeniem Tomkinsa i mamy na to silne podstawy prawne.
- Leah, ile razy mam ci powtarzać, że nie żyjemy już w wieku, gdzie można bezkarnie kłamać w sądzie… - przerwał nagle, kierując spojrzenie na Ann. Zmarszczył brwi, aż zaprzestając swojej tyrady względem Wierzbovsky. - Czy ja pani skądeś nie kojarzę? Wynajęty czy nie, obecnie ten cały Alex figuruje jako osoba fizyczna. Z prawami gwarantowanymi przez konstytucję.
- Leah, jesteś tam? - usłyszeli podniesiony głos Ferro. - Potrzebujemy tu trochę papierologii.
- Spotkaliśmy się dzisiaj nad trupem uciekiniera z waszego więzienia. - Odpowiedziała Ann z nieprzeniknioną miną.
- Tak, pamiętam teraz - skinął głową, patrząc pytająco na podwładną. - Teraz chcecie papierologię? I jak ja mam to uzasadnić? - zapytał. Kierował to do Leah, bo mężczyźni w pokoju przesłuchań nie mogli go słyszeć kiedy nie używał mikrofonu.
- Tym, że android jest podejrzanym i że utrudnia pracę policji? To niebezpieczne dla ogółu społeczeństwa jeśli androidy mają luki, dzięki którym ktoś może uwarunkować ich działania. Właściwie to chodzące maszynki do zabijania a my ich mamy traktować jak ofiary prześladowań. Pamięta pan sprawę Novej? Tamte androidy miały wadliwe protokoły a ten tutaj to podobny model. Nie dowiemy się czy coś z nim jest nie tak, dopóki nie zajrzymy do środka.
Leah wskazała na pokój, gdzie działali technicy i dodała.
- Muszę iść, szefie. Proszę nam pozwolić działać.
I zniknęła za drzwiami.
- Coś przejmuje kontrolę nad ludźmi, którzy mają wszczepy w mózgu. Jak ci dwaj, którzy próbowali porwać córkę burmistrza. - Odezwała się Azjatka, gdy policjantka zamknęła drzwi pomieszczenia. - Proszę pomyśleć jaką może mieć władzę nad umysłem istoty mechanicznej.
- Ja to wszystko rozumiem - westchnął z frustracją. - Ale ostatnio panuje wyjątkowe przewrażliwienie na punkcie androidów. Ten tu na dodatek jest wyjątkowy, nie znam innych przypadków o przejęciu majątku przez robota. Poszukam ich. Każdy fałszywy ruch, jeśli ktokolwiek się o nim dowie, to mamy na głowie wszystkich obrońców elektroniki na świecie.
- Musimy więc zrobić wszystko, by uniknąć fałszywych ruchów. - Dziewczyna popatrzyła na pracujących za szybą hakerów. - Z drugiej strony mamy podstawy by sądzić, że ktoś tworzy maszyny, które nie tylko myślą samodzielnie, ale potrafią kłamać i oszukiwać, a nawet zabić swojego właściciela, a to przecież poważne naruszenie nie tylko naszego prawa. Może to też znacznie ochłodzić przyjazne nastawienie do maszyn. Aleks miał możliwości, by zabić Tomkinsa. Jest też solidny motyw, bo zyskał na tym pieniądze i możliwość samostanowienia. Rzeczywiście jest wyjątkowy, ale zgodnie z prawem nigdy nie powinien mieć możliwości, by stać się istotą w pełni niezależną i samoświadomą. Samo jego istnienie jest naruszeniem kilku paragrafów. Jest… - wykonała w powietrzu wirowy ruch dłonią - obrzydliwą, przerażającą anomalią. - Zakończyła z wyraźnym zniesmaczeniem.
- To tylko android - komendant patrzył na nią z pewnym niepokojem, kiedy skończyła swoją wypowiedź. - Seryjny model. Rozumiem obawy, ale właśnie te naruszone paragrafy sprawią, że ludzie rzucą się go bronić, a obrona podważy każdy dowód. Sądy nie mają w tym doświadczenia i jeśli silne środowisko będzie miało w tym interes, wyrok będzie na korzyść androida, jakkolwiek irracjonalne by się to nam nie wydawało. Dla ludzi jakieś tam komputerowe dowody, to żadne dowody.
- To nie jest po prostu seryjny model. - Azjatka pokręciła głową przecząco. - Może kiedyś nim był, ale to się zmieniło. Zabezpieczenie, które stawia zapory mimo wyłączenia zasilania, zdecydowanie nie jest w standardowej specyfikacji. Wiem, bo właśnie zdążyłam się z nią szczegółowo zapoznać. - Wskazała mu pliki wyświetlone na holofonie.
- Co nie znaczy, że jest nielegalne i może się wyłączać, kiedy zostanie przedstawiony nakaz takiego… - szukał słowa - ...przesłuchania.
Podszedł do weneckiego lustra, przysłuchując się i przyglądając temu co się tam działo. Był człowiekiem w konflikcie. A tam najwyraźniej facet Ann radził sobie całkiem nieźle pomimo trudności, zrezygnowali też z rozkręcania.
- Mają jakiś plan chociaż? - westchnął komendant, pocierając brodę z kilkudniowym zarostem. - Dowody elektroniczne to prawdziwa zmora.

Nagle w pokoju przesłuchań z decku Remo został wyświetlony holoekran. Zobaczyli Scotta Tomkinsa. Wyglądał staro i ledwo się poruszał, wysiadając z taksówki. Zorientowali się bardzo szybko, że patrzyli teraz oczami Alexa, który pomagał mężczyźnie wejść do salonu, zamykając za nimi drzwi.
- Musisz iść do apteki - odezwał się do swojego androida. Brzmiał słabo. Zaczął kasłać i dokończył dopiero po chwili, kiedy atak przeszedł. - Mam nowe leki, może trochę pomogą…
- Jesteś zbyt zmęczony - głos Alexa jak zawsze pozbawiony był emocji. - Musisz już odpocząć - android odsunął się o pół kroku od patrzącego w okno Scotta. - Obiecuję, że dokończę wszystkie sprawy i jak najlepiej wychowam dziecko Amandy.
Zanim te słowa dotarły do już zaczynającego się odwracać Tomkinsa, ręka androida trzymająca strzykawkę wbiła ją w kark mężczyzny, który praktycznie od razu upadł na podłogę.
Dalej obserwowali już tylko jak Alex sprząta, utylizuje strzykawkę i ukrywa się w schowku, gdzie przeszedł w stan oczekiwania. Tam ten fragment się kończył.

- No, no - gwizdnęła Azjatka gdy projekcja się zakończyła. - To chyba można uznać za wystarczające dowody winy?
Komendant patrzył na to w lekkim szoku, kręcąc głową. Westchnął, kiedy się odezwała.
- W normalnym świecie, pewnie tak. Tutaj? Ja widzę niejednoznaczną winę. Mamy oskarżyć robota o świadome morderstwo? To byłby ewenement i cholernie trudna sprawa. Obrona w stylu "ktoś go przejął" wygląda na bardzo solidną. No i czy jesteśmy pewni, że to on, z własnej… woli? To brzmi cholernie przerażająco. Impakt tego… - aż urywał zdania, zaczynając sobie wyobrażać skalę, na jaką to może się rozprzestrzenić.
- Taa… przerażające. - Dziewczyna popatrzyła na komendanta poważnie - Niestety ostatnio widziałam zbyt wiele i wiem, że ucząca się inteligencja nie jest już tylko kwestią spekulacji. Nawet jeśli uznają, że ktoś nim sterował i tak nie może się już wykręcić od popełnienia zbrodniczego czynu. To maszyna. Jeśli raz została przejęta może się to stać ponownie, a to oznacza, że powinna być raz na zawsze powstrzymana, a już z całą pewnością nie powinna zajmować się opieką nad wnukiem Tomkinsa i zarządzać jego majątkiem.
Od strony pomieszczenia do przesłuchań usłyszeli podniesiony głos Remo.
- Ann, jesteś tam? Ta dziennikarka mówiła o wielu podobnych przypadkach, zgadza się? To by wyjaśniało dlaczego nie złapali sprawców.
Komendant westchnął, pocierając twarz. Słysząc dodatkowo słowa hakera, wskazał dziewczynie wejście do pokoju przesłuchań i sam podążył w tamtym kierunku.
 
Eleanor jest offline