- Łaźnia? Ależ oczywiście – piękność pociągnęła Cedmona za sobą, zupełnie nie zwracając uwagi na stan w jakim się znajdował. Najwyraźniej nie dostrzegała resztek obżartucha i tego co znajdowało się w jego żołądku, a teraz zdobiło ubranie, skórę i włosy Gmanagha. Kiedy kobieta chwyciła jego dłoń, poczuł ciarki, a równocześnie zorientował się, że dotyk jest wyjątkowo ulotny, nierzeczywisty. Pociągnęła go za sobą w głąb pomieszczenia. Za jedną z delikatnie falujących w nieodczuwalnym podmuchu kotar znajdowała się balia wypełniona pachnącą olejkiem różanym woda. Na skraju balii siedziała drobna blondynka z rozpuszczonymi włosami. Ta miała małe, dziewczęce piersi, a siedziała w taki sposób, że rozchylony srom błyszczał wilgotnym różem. Uśmiechnęła się do Cedmona i opuściła do wody, zanurzając się w całości. – Wskoczysz? – zapytała wynurzając się i prychając wodą.
- Proszę, Panie, o to prosiłeś – powiedziała przewodniczka. Otarła się o rękę Cedmona obfitym biustem. Naparła na niego, kierując go w stronę balii.
W tym samym czasie Enki uległa mężczyźnie, który podszedł do niej i dwornym gestem zaprosił na posłanie z poduszek. Siedziała tuż obok niego, pijąc podane przez niego wino i słuchając czułych słówek, jakie ten szeptał jej do ucha.
Były jeniec, na początku onieśmielony, też wpadł w sidła lubieżności. Zupełnie ignorując stan, w jakim znajdował się jego wycieńczony niewolą organizm, przyłączył się do baraszkujących na podłodze ludzi, zrzucając z siebie cuchnące łachy. Jego obecnym towarzyszkom i towarzyszom, splecionym w wijącym się po podłodze miłosnym węźle nie przeszkadzał obrzydliwy odór mężczyzny ani brud pokrywający jego skórę. Jedna z bachantek już ssała jego wyprężone prącie, a inna lała mu po swoich piersiach nektar, który łapczywie spijał, jęcząc.
Muzyka nasiliła się, wprawiając wszystkich i wszystko w lekkie drgania. Była niezwykle zmysłowa, a równocześnie usypiająca. Do pozostawionego na chwilę sobie samemu Ianusa tym razem zbliżył się młodzieniec o ciele gladiatora. W ręku trzymał wypełniony winem puchar. Skłonił się nisko, jak przystało na thoerskiego niewolnika. Nie patrząc w oczy Accipiterowi, podał mu kielich.
- Zechciej Panie zwilżyć gardło tym winem. Pochodzi z najlepszych winnic Fallerni – Ianus stwierdził, że to co mówił chłopak było prawdą. Znał dobrze aromat win z okolic, o których tamten wspomniał. To było doskonałe fallerniańskie wino. – Pozwól też Panie, że ulżę nieco Twemu brzemieniu – sięgnął po Zahiję. – Ta kobieta musi odpocząć i nabrać sił. Mamy tutaj doskonały sposób na odprężenie – kiwnął głową w kierunku głębi komnaty, gdzie w przyćmionym blasku świec Ianus dostrzegł dymiącą kadzielnicę.