Wróciwszy na Mederę Wróbel wysłuchał Kapitana. Na tonący statek i na sztorm nie zwracał większej uwagi. Ani jedno ani drugie nie było pierwszymi w jego życiu.
- Ale mieliśmy tylu zbrojnych ilu trzeba - uciął - Rannym trzeba zapewnić opiekę. Rodzinom tych piętnastu martwych dostarczyć ich część łupu, ale to może poczekać. Na razie skierujmy się poza sztorm, potem się zobaczy czego się dowiemy od naszego gościa.
- Dobry pomysł, Anathem - zgodził się z nim Kuba - O ile pan Kapitan zgodzi się nam ich użyczyć na ten czas.
A pozostały do spotkania kwadrans poświęcił na doprowadzenie się do porządku. Zmianę ubrania, wyprostowanie piórka w kapeluszu, wymodelowanie brody i wąsów... Styl jest w końcu najważniejszy w kontaktach z wysoko urodzonymi. No, może jeszcze wykorzystał chwilę by dać opatrzyć i zszyć rany. Krew miała tendencję do brudzenia szat. A ponadto bandaż na ramieniu albo zawadiacki opatrunek na głowie topią serca niewiast. Miał jednak nieprzyjemne wrażenie, że niekoniecznie tej niewiasty...