Limhandil ożywił się na słowa o elfie. Skupił się nad wzbierającym w emocje gospodarzu i widząc jego czerwoną gębę nie chciał już sam się wtrącać.
- Ja bym udał się za tropem gospodarza do elfa.- Zwrócił się do kompanów.
- Nie mamy i tak nic innego do roboty a pamiętajmy, że elf w mieście krasnoludów może ukrywać się pod przebraniem. Wydaje mi się, że wszyscy współpracownicy z kościołem Sigmara mogą być nazywani Braćmi.- Zaproponował rozwiązanie problemu. Oczywiście mówił poza słuchem osób postronnych dla pewności.