Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2019, 19:48   #90
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Bez zbędnego pierdolenia zabrali się do roboty. Zawadzie jako tako podobało się gniazdo deckerskie, które sobie uwili tutejsi entuzjaści. Nie raz i nie dwa widziała, używała i sama klepała podobne ze sprzętów z odzysku. Światłowód znacznie poprawiał sytuację - sygnały bezprzewodowe mogły zostać zakłócone przez byle co, byle gdzie i z byle powodu. Najważniejsze jednak było, że miała spore doświadczenie w deckingu i sprzęt o dwie klasy lepszy od tego całego złomu i składaków lokalsów. Sony CTY-360 był znośny, a przede wszystkim solidny. Może to nie był Fairlight Excalibur czy Transys Highlander, ale póki co zdawał egzamin. Bebok miał swój sprzęt, gorszej klasy niż Zawady, lepszej niż tubylców.

Przygotowała programy i ESPy. Miała ich sporo, ale wszystkie były w podstawowej wersji 1.0. Ponadto jej deck mógł wprowadzić tylko limitowaną ilość razem z jej personą. Po wysłuchaniu "odprawy" od tutejszych deckerów, zdecydowała się dobrać typowo ofensywne programy - Killer, Slow i Erosion - w sam raz aby spowolnić, poranić i jak najszybciej ubić pojedynczy Black ICE'y lub ubić jednego i dowalić jednemu albo dwóm innym. Wspierać ją w tym miał Assassin ESP - typowy "glass cannon", który szybko schodził od wrażych ataków, ale potrafił im przywalić trzy razy mocniej. Za żywe tarcze i tak mieli robić tubylcy. Taki był zamysł. Oczywiście nie powiedziała tego głośno.

Kiedy już podpięli datajacki do decków, a te do zdobycznych dysków, przed deckerami rozpostarł się co najmniej dziwny, absurdalny i kiczowaty obraz połączony z dźwiękiem. Zawada z początku była zamurowana, potem jednak rzuciła coś pod nosem o "kiepskim kacapskim żarcie" i zajęła się robotą, razem z pozostałymi skuwając czerwony lód. Konfiguracja zabezpieczeń była nietypowa, ale na pewno skuteczna. Kombinacja irytującego audiovideo, gruba warstwa customowego lodu wyposażonego w kod alarmowy rozchodzący się "echem", ukryte i uśpione czarne programy - całość była jedną wielką i bardzo wyraźną pułapką. Każdy kto chciał przedrzeć się przez lód bez strat, musiałby mieć laserową precyzję i nerwy ze stali. Mało było takich deckerów... i żadnego w tej grupie.

Kiedy Czarny ICE został zaalarmowany przez rozsypujący się czerwony kryształ, zareagował błyskawicznie, znienacka wyskakując ze swojej kryjówki w deszczu czerwonych odłamków. Był jednak daleko. Tylko to uratowało ekipę, która zaczęła go bombardować standardowymi atakami typu Blaster 1.0. Zawada zarzuciła na niego Slow i Erosion. Ale to nie był byle jaki dystansowy czy bliskodystansowy "czarnuch", tylko jebany Destroyer. Groźny wygląd połączony z potężnymi atakami i wysoką odpornością robił swoje. Zanim go zdołała rozbić Killerem, ten zdołał wyeliminować personę gnoma... i tym samym jego samego.

Na szczęście obyło się bez dalszych incydentów. Strach otrzeźwił wszystkich, którzy dołożyli wszelkich starań, aby powolutku i ostrożnie skuć ostatnie warstwy czerwonego lodu, zgarnąć "skarb" i jak najszybciej zwinąć się z tego miejsca. Po odłączeniu się Martyna z pewnym zaskoczeniem stwierdziła, że gnom wciąż żył - stał się warzywem, ale żył. Zadziwiające. Albo ktoś spieprzył kodowanie tego Niszczyciela, albo ten kolo był niebywale twardy... albo po prostu gdzieś wystąpił jakiś błąd. Nieważne. Mieli to, co chcieli, a ten gnom poświęcił się dla dobra Sprawy. Rewolucja wymagała ofiar.

"Czerwoni Druidzi". Kolejny kiepski, kacapski żart. Zawada mruknęła coś o tym, że czerwoni dlatego, bo wódę czy siarczane wino łoją, a druidzi, bo robią to po lasach. Jak żule. Tak czy inaczej, była zadowolona z dotychczasowych sukcesów i szybkości, z jaką reszta ogarnęła temat. Mieli teraz dość ludzi, by uderzyć z dołu i zrobić jakąś dywersję na górze. Zaproponowała entom i śmiałkom, ażeby zaatakowali wraży bunkier za pomocą dostępnej broni ciężkiej i długodystansowej oraz magii i przywołanych istot, podczas gdy reszta miała szturmować od podziemi (co już zaproponowali inni). Po odprawie spytała się, czy możliwe było rozstawienie anteny - jeśli tak, to miała zamiar wysłać kodowany pakiet danych z raportem i, jeśli to możliwe, kopią danych ze zhakowanych dysków. Całość miała pójść do dowództwa. To tak w razie gdyby im się nie udało i nie było możliwości kontaktu lub puszczenia gońca.

Odkrycia, dedukcja i powiązanie ostatnich wydarzeń z działalnością Czerwonych Druidów stawiało tych ruskich skurwieli na pozycji magicznych twardzieli... ale także znacznie upraszczało sprawę. Śmierć tych zjebów nie tylko oznaczałaby eliminację lokalnej prezencji Neosowietów i zawarcie sojuszu z Puszczą Lubuską, ale także zaprzestanie procesu "toksycyzacji" lasu i jego istot. A eliminacja ta była możliwa - Kocięba i reszta dowiedli, że są w stanie skutecznie zwalczać konstrukty CzD kiedy już wrócili do MRU.

Kiedy już sforsowali wrota do sadyby skurwieli ze wschodu, poczuła się jeszcze bardziej nieswojo. Cokolwiek te łajzy odwalały, to nie było nic przyjemnego. Kojarzyło się to z magią krwi. Wydała rozkazy. Powolny napór, szyk bojowy, obstawianie wszystkich czterech kierunków plus sufit i podłoga, krótkie serie i salwy bez paniki, ciągły technologiczny i magiczny skan okolicy. Czas było rozpocząć sprzątanie.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline